Debata, której nie było [FELIETON]
Tak się zastanawiam: „po co nam wyborcze debaty?”. Wszak debatować zawsze warto, jak mawiali moi nauczyciele i mentorzy. Natomiast miałem średnią przyjemność obejrzeć pierwszą w tej kampanii prezydenckiej debatę przeprowadzoną przez TVP.
Wysyp śmieszków i „heheszków” w internecie, który nastąpił tuż po niej, utwierdził mnie w przekonaniu, że nie tylko ja organizację tego wydarzenia oceniam, delikatnie mówiąc, słabo.
Wszyscy skupiają się – i zupełnie słusznie – na zestawie pytań, które były serwowane kandydatom. Roman Giertych na swoim koncie twitterowym podsumował tę farsę w następujący sposób: „Pytania TVP można skrócić: Czy chcemy, aby homoseksualni emigranci przynieśli nam euro, aby kupić szczepionki i zaszczepić obowiązkowo dzieci na I Komunię?”. Ja tu też nie mam zamiaru nic dodawać.
Skandalem, który ostatecznie „zaorał” powagę i bezstronność Telewizji Polskiej, był dodatkowy blok przyznany obecnemu prezydentowi Andrzejowi Dudzie, który tuż po zakończeniu debaty przez 10 minut podsumowywał rozmowę i miał bonusowy czas na błyszczenie.
Usłyszałem ostatnio bardzo ciekawą opinię dotyczącą sposobu pełnienia swojej misji przez TVP generalnie. Otóż walec propagandy, która wylewa się ze wszystkich programów publicystycznych, chroniący ekipę rządzącą, wcale nie zapewnia już takiej osłony. Nie tylko poboczni widzowie, ale i ludzie z sympatiami pisowskimi widzą, że świat przedstawiany w TVP nie jest tym, w którym żyjemy na co dzień.
Moja końcowa myśl jest taka. Wszystko to, co napisałem wyżej, sprawia, że mamy do czynienia z informacjami, zdarzeniami i debatami, które Telewizja Polska co prawda generuje, ale tak naprawdę ich nie ma.