Przekonać wyborców [WYWIAD]
O wynikach pierwszej tury wyborów i przewidywaniach przed finałową potyczką między Andrzejem Dudą i Rafałem Trzaskowskim rozmawialiśmy z dr Marią Wincławską z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika
Jesteśmy świeżo po pierwszej turze wyborów prezydenckich. Były zaskoczenia?
Raczej nie. Sondaże pokazywały, jaka będzie kolejność kandydatów na mecie w wyborach, szczególnie jeśli ktoś śledził trendy poparcia w dłuższej perspektywie. Można mówić raczej o pewnych rozczarowaniach niektórych kandydatów oraz spełnieniu oczekiwań innych. Andrzej Duda osiągnął wynik dobry, ale nie taki, jakiego oczekiwał. Rafał Trzaskowski przekroczył psychologiczną barierę poparcia 30 proc. Szymon Hołownia z jednej strony miał nadzieję na drugą turę, więc z tej perspektywy wynik jest rozczarowujący. Z drugiej zapowiedział chęć budowy nowego ruchu politycznego. Poparcie kilkunastu procent wyborców, a przede wszystkim zmobilizowanie około 15 tys. wolontariuszy wokół jego kampanii, jest dobrą bazą, aby taki ruch budować. Z wyniku cieszy się Krzysztof Bosak, dla którego celem było utrzymanie poparcia Konfederacji i umocnienie w niej swojej pozycji. Słabym wynikiem, choć nie miejscem, które zajął, zaskoczył Władysław Kosiniak-Kamysz, który poprowadził dobrą kampanię, a jego sondażowe poparcie w jej początkach, jak na kandydata PSL, było imponujące. Rozczarowany wynikiem wyborczym musi być za to Robert Biedroń. Jest to wynik zdecydowanie poniżej oczekiwań i możliwości lewicy. Przed Lewicą trudne zadanie analizy porażki, żeby nie powiedzieć, klęski wyborczej.
Różnica między Andrzejem Dudą i Rafałem Trzaskowskim to blisko 13 punktów procentowych. To dużo?
Sporo. Rafał Trzaskowski i jego zwolennicy mogą jednak patrzeć w przyszłość z pewną dozą optymizmu. Ma większe możliwości przyciągnięcia do siebie wyborców, którzy nie głosowali w I turze w ogóle oraz wyborców, którzy głosowali na innych kandydatów. Jak zauważył podczas wieczoru wyborczego, 57 proc. wyborców nie poparło Andrzeja Dudy. Andrzej Duda musi zmobilizować mniej osób, ale też ma mniejsze możliwości. Jest mniej grup wyborców, które może namówić do poparcia swojej kandydatury.
Ewentualne zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego nie byłoby niespodzianką?
Nie jest tak, że sytuacja jest zamknięta i nie ma o co walczyć, choć przed drugą turą faworytem jest jednak Andrzej Duda. Wiele będzie zależało od poziomu mobilizacji i demobilizacji elektoratów zarówno tego po stronie PiS, jak i po stronie opozycji demokratycznej i ruchów obywatelskich. Trzaskowski ma niełatwe zadanie przekonania do siebie zwolenników różnych opcji politycznych, którzy niejednokrotnie będą pryncypialni w swoich poglądach. Na Facebooku grupy osób o poglądach lewicowych już komentują, że nie mogą zagłosować na kandydata, który chce coś zaoferować wyborcom Konfederacji, osoby o poglądach zbliżonych do środowiska Konfederacji z kolei zarzucają Trzaskowskiemu, że obiecał podtrzymać 13. emeryturę. Obie strony zachowują się tak, jakby „na złość mamie chciały odmrozić sobie uszy”.
A co z wyborcami Szymona Hołowni i Krzysztofa Bosaka? Kto będzie im bliższy?
Sondaże pokazują, że i jednej, i drugiej grupie bliższy jest Trzaskowski. Wyborcom Hołowni dlatego, że są to wyborcy dość podobni. Raczej są to mieszkańcy większych miast, osoby dobrze wykształcone, młode. Ponad 70 proc. jego zwolenników w drugiej turze, jeśli pójdzie do urn, to poprze Trzaskowskiego. Jednak Szymon Hołownia w czasie wieczoru wyborczego powiedział, że wygrała opcja wojny polsko-polskiej, niejako zrównując obu kandydatów, a taki przekaz działa demobilizująco. Podobnie w przypadku wyborców Bosaka. Większa ich grupa poprze Trzaskowskiego, będą to ci o poglądach liberalnych gospodarczo, dla których programy socjalne PiS są nie do zaakceptowania. Jednak ta grupa wyborców Bosaka, dla których ważniejsze są sprawy światopoglądowe, jeśli pójdzie do urn, odda głos na przedstawiciela PiS.
Czy Szymona Hołownię można porównać do Pawła Kukiza sprzed 5 lat?
Z jednej strony tak. Na polskiej scenie politycznej od wielu lat przed wyborami pojawiają się nowe podmioty, przedstawiające się jako pozapartyjne oddolne inicjatywy społeczne. W taki sposób do polityki wszedł Paweł Kukiz, a teraz zgłasza do niej akces Szymon Hołownia. Obydwaj na fali popularności z wyborów prezydenckich zakładają ruch polityczny. Kukizowi było łatwiej, bo wybory parlamentarne w 2015 r. odbyły się krótko po prezydenckich i jego ugrupowanie dostało się do parlamentu na fali popularności lidera. Hołownia będzie miał trudniejsze zadanie, bo do wyborów parlamentarnych zostały trzy lata. Różnica między obydwoma panami jest wizerunkowa i programowa. Paweł Kukiz stworzył wizerunek osoby bardziej radykalnej w swoich poglądach, gdy Szymon Hołownia osoby bardziej koncyliacyjnej.