Gdzie dyplomacja? [FELIETON]
Świąteczno-noworoczny czas niestety minął. Już od początku tego roku spływają do nas niepokojące informacje z Bliskiego Wschodu. Widmo wojny, konfliktu zawisło nad nami. Dopóki spór między USA i Iranem będzie się tlił, dopóty my wszyscy będziemy żyli w niepewności. Dlaczego wspominam o tym, pisząc zazwyczaj o sprawach toruńskich? To proste, nie żyjemy w próżni. Jako mieszkańcy spokojnego na co dzień miasta podlegamy jednak globalnym trendom i jesteśmy narażeni na konsekwencje wydarzeń, które mają miejsce na drugiej półkuli.
Bynajmniej nie jestem katastrofistą, ale przyglądam się ostatnim wydarzeniom i wiem, że przed nami wszystkimi rozciąga się horyzont niespokojnych zdarzeń oraz wyzwań. Martwi mnie stan naszej dyplomacji, która w czasie tej globalnej zawieruchy jest niewydajna, wycofana i pozbawiona zestawu skonkretyzowanych celów. Rząd PiS rzuca wszystkie swoje siły i skupia całe zainteresowanie na wewnętrzne podwórko. O tym, co wokół nas, zapominając. W zenicie napięcia irańskiego ani minister Czaputowicz – szef MSZ, ani premier, ani prezydent nie wykazali się jakąkolwiek inicjatywą pokazującą, że mamy swoje interesy (w tym przypadku bezpieczeństwo naszego regionu, placówek dyplomatycznych czy stacjonujących w Iraku 268 żołnierzy) i możemy o nie zawalczyć. Nie podjęliśmy aktywnej polityki, nie zwołaliśmy na nasz wniosek np. posiedzenia ministrów spraw zagranicznych UE. Nawet stanowisko wyrażone w ramach Grupy Wyszehradzkiej o zachowaniu zdrowego rozsądku i dążeniu do pokojowego rozwiązania dawałoby ślad, że mamy pomysł na dyplomację.
Okazuje się, że ponosimy niestety wizerunkowe porażki. Zamieszanie wokół Światowego Forum Holokaustu w Jerozolimie może doprowadzić do tego, że historia II wojny światowej będzie napisana na nowo. Nasz problem polega na tym, że to nie obciąży tylko rząd PiS, ale nas – wszystkich Polaków.