Historia przemocy za zamkniętymi drzwiami
Prawie codziennie w Toruniu otwiera się nowa Niebieska Karta. Dzięki NGO-som, takim jak Centrum Praw Kobiet, historie takie jak ta, której wysłuchaliśmy, mogą kończyć się szczęśliwiej. Od izolacji, przez przemoc ekonomiczną, wyzwiska i bicie – ten schemat powtarza się codziennie.
– Nie lubię Wszystkich Świętych – mówi Krystyna (imię zmienione). – Jeżdżę do córci na grób i do mamy. Mama mówiła, jak już chorowała, że z Tomka to nic dobrego. Nie słuchałam, myślałam, że zostaniemy razem.
Historia Krystyny mogłaby wydarzyć się w każdym dużym mieście w Polsce. Tak jak wszędzie, za zamkniętymi drzwiami mieszkania działa się przemoc: najpierw ekonomiczna, później psychiczna, a finalnie sińców i wizyt policji nie dało się już ukryć.
– Nie jestem stąd, wciąż żałuję tego Torunia. W moim rodzinnym mieście nie stałaby mi się krzywda. Miałam tam rodzinę, było dokąd uciec – wspomina Krysia. – Mój pierwszy mąż był dziwakiem. Pobraliśmy się, wprowadziliśmy się do kawalerki w bloku i wszystko wydawało się być ok. Gdy zaszłam w ciążę, mąż się wściekł, powiedział, że nie taka była umowa, on nie chce dziecka i nie ma zamiaru go mieć. Zostawił mnie. Kamilek nigdy nie widział ojca. Nie wiemy, gdzie mieszka.
Porzucona kobieta z niemowlęciem na ręku na nowy związek nie miała wielkich szans. Tym bardziej szczęśliwa była, gdy poznała Tomka. Była wzruszona, gdy zaproponował jej wspólne mieszkanie i wychowanie Kamila.
– Czy myślałam wtedy o tym, że on ma już własne dziecko, którego nie widuje i nie wychowuje? Nie. Byłam zakochana i głupia – opowiada Krysia. – Tylko mojego mieszkanka było mi tak strasznie szkoda. Włożyłam w nie tyle pracy. Ale i tak nie miałam z czego go utrzymać. No i druga ciąża. Chcieliśmy tego dziecka. Przeprowadziłam się do Tomka, do Torunia. Dla mnie to był szok. Dziewczyna z bloku wylądowała w ciemnej norze bez łazienki i z piecami, do których trzeba nosić węgiel. Pierwszą zimę przespałam z wielkim brzuchem i synkiem, przytulona do pieca. Potem przywykłam. Urodziła się córcia, ale długo nie pożyła. Podobno śmierć łóżeczkowa. Serce mi pękło. Pochowałam ją z mamą. Frajer się nie przejął.
„Frajerem” został Tomek. Wkrótce po wspólnym zamieszkaniu zaczęły spadać jego maski. Krzyczał do niej, że nie umie gotować, że jest głupia, nieudana, nienormalna, że w mieszkaniu jest tylko gościem i może zaraz „wyp…”, jak się nie będzie słuchać.
– Zakazał nam cokolwiek tykać w tej ruinie. Mówił, że jak mieszkanie nie jest jego, to ani grosza nie włoży w nie i po jego trupie… I nie włożył, a wykupić, jak się okazało, nie mógł – wspomina Krysia. – Nachodzili nas komornicy za alimenty. I to niejedne! Żadnego dziecka nie widywał. Mnie zabraniał używać nawet lampy i stolnicy z poprzedniego mieszkania. Nie honor mu było. A honor było, że chodzi srać na korytarz? Okazało się, że policjanci go dobrze znają. Z poprzednią kobietą tak żył, że zarobił Niebieską Kartę.
Przemocowy związek trwał. Oprócz awantur o pracę, pieniądze, mieszkanie, coraz częściej pojawiało się bicie.
– Przepraszał później i bawił się z małym jak najlepszy ojciec – wspomina Krysia. – Wybaczałam, chciałam, żeby mały miał tatę. I tak nie miałam dokąd pójść. Mieszkanie było na niego, mama zmarła, rodzeństwo wyjechało. Sąsiedzi byli mili, ale nic więcej. Ani oni nie bywali u nas, ani my u nich. Tomek wszystkich odstraszał.
Dziś Krysia mieszka już sama z synkiem. Ma umowę na ruderę, powoli ją remontuje. Udało się po roku gehenny. Stary dom stał się świadkiem wojny na wszystkich frontach.
– Tomek znikał coraz częściej, a jak wracał, to szalał i wyrzucał mnie za drzwi – wspomina Krysia. – Okazało się, że ma nową kobietę. Przez rok próbował mnie wywalić. Linią pokój podzielił, pozabierał sprzęty, odcinał prąd, wpadał znienacka, a raz pobił mnie tak, że nie mogłam oddychać. Zwalniałam się z pracy, jak przychodził, żeby tylko małemu krzywdy nie zrobił. W kolejce po lokal czekała jego rodzina. Ale ja nie mogłam sobie pozwolić na wynajem. Zarabiałam minimalną w kebabie. Tyrałam jak wół, ale i tak na mieszkanie nie byłoby mnie stać. Udało mi się dostać na listę po komunalne. Moje znajome latami tak czekały, skoro one dały radę, to ja też, myślałam. Żyłam jak na bombie. Nie mogłam jeść, schudłam, żeby nie mógł mnie za włosy szarpać, to ścięłam. I wiecie, co się okazało? On dostał, w nagrodę chyba, mieszkanie w nowym bloku, na nową rodzinę. Wybłagałam w Biurze Obsługi Mieszkańców, żebym tu mogła zostać. Gdy on zniknął, nagle okazało się, że mam sąsiadów, znajomych, bardzo pomogli. Znalazłam lepszą pracę, radzimy sobie. Włosy mi odrosły, mówią mi, że odmłodniałam. I chyba tak jest. Tylko z ludźmi sobie nie radzę. Jeszcze nie umiem.
Według danych Komendy Miejskiej Policji w Toruniu w samym 2019 r. wszczęto 275 procedur Niebieskiej Karty. Szacuje się, że zaledwie 30 proc. przypadków przemocy w rodzinie jest zgłaszanych na policji. Jak podaje Centrum Praw Kobiet, co tydzień w kraju w wyniku tego zjawiska giną trzy kobiety.