Minimalnie dobrze [FELIETON]
Po ogłoszeniu przez PiS wyborczego postulatu dotyczącego podwyższenia płacy minimalnej na przestrzeni kilku najbliższych lat do 4 tys. zł – oprócz ochów i achów – pojawiają się głosy obaw i niezadowolenia.
Ale zacznijmy od początku. PiS – jak inne partie polityczne – zanim coś powie i obieca, szuka w tym celu. Taki cel ogłoszenia podwyżek minimalnej pensji jest, choć może nie wprost oczywisty. Kierownictwo partii rządzącej zdecydowało się zabezpieczyć swoje interesy w Polsce powiatowej, gdzie jest najwięcej osób, wśród których podwyżka ta zostanie ciepło przyjęta. Branżowe media wyliczają, że może być ich nawet 13 mln zł.
Z drugiej strony zaczęły się pytania o to, kto sfinansuje tę podwyżkę. Wiadomo, że wszystko w tym przypadku spadnie na pracodawców. Już teraz na gorąco kalkulują oni, ile wzrosną miesięczne koszty utrzymania swojego personelu. Są jednak dwa zagrożenia, jeżeli chodzi o tę operację.
Istnieje realne zagrożenie dla osób, które otrzymują obecnie płacę minimalną, że stracą pracę. Znaczna część z nich zostanie zwolniona, ponieważ przedsiębiorcom, zwłaszcza tym małym, niestety nie będzie się opłacało utrzymywać tego zatrudnienia, do którego będą musieli praktycznie dopłacać. Ponadto wzrost wynagrodzeń zostanie przerzucony na ceny. Będzie oznaczało to wzrost cen, a także przyspieszenie inflacji.
Po raz kolejny PiS doprowadza do sytuacji, gdzie zderzają się emocje związane z oczekiwaniami podwyżek płac a chłodną logiką ekonomiczną.
Jak pokazuje doświadczenie, zazwyczaj te pierwsze biorą górę nad tą drugą. Bilans tej operacji może być taki, że na końcu wyjdzie to minimalnie dobrze. Bowiem nikt do końca nie będzie zadowolony.