Nie wiem, kto to poskleja [FELIETON]
Wybory – ponad dwadzieścia milionów głosów oddanych na obu kandydatów w wyborach na urząd prezydenta RP i po połowie na każdego z nich z niewielką przewagą na rzecz elekta Andrzeja Dudy. Niby demokratycznie, a jednak niesprawiedliwie, bo walka nie była wyrównana. Arytmetycznie wygrał Andrzej Duda, ale zdecydowanym zwycięzcą tego pojedynku jest Rafał Trzaskowski. Za prezydentem elektem stał cały aparat państwa, media publiczne, nieskrywana i rozpędzona machina propagandy państwowej. Nic nie dadzą słowa Kingi Dudy na wiecu powyborczym, nawołujące, w wielkim skrócie, do wzajemnego szacunku i pojednania, skoro w tle mamy kampanię opartą na kłamstwie, pogardzie, krzyku i nienawiści.
Rafał Trzaskowski, mimo że w zależności od Platformy Obywatelskiej, to jednak prowadził kampanię z czynnikiem społecznym w tle, miała ona znamiona i charakter kampanii oddolnej, pełnej entuzjazmu i zaangażowania młodych ludzi. Nie chcę powiedzieć, że wszystko na marne. Nie! Te dziesięć milionów ludzi, które poparło Trzaskowskiego przy urnach, to ogromne zwycięstwo, które, mam nadzieję, przełoży się na aktywne działanie do wyborów parlamentarnych. Nie można zmarnować tego potencjału, ale jednocześnie swoje oczy i zainteresowanie należy skierować tam, gdzie tego poparcia nigdy nie było i nie ma.
Póki co przegraliśmy Polskę! Wszyscy bez wyjątku ponieśliśmy porażkę, tylko część z nas przekona się o tym nieco później. Znowu słychać krzyki: „Mamy społeczny mandat…”, które świadczą o tym, że walec nabierze prędkości i jeszcze większej mocy „dobrej zmiany”. Po tych wyborach nastąpiła jeszcze większa polaryzacja naszego społeczeństwa. Nie wiem, kto to poskleja, ale bez edukowania radykalnej mniejszości, która daje sobie wmówić irracjonalne zagrożenia, nie zmienimy trendu w Polsce.