Państwo dobrobytu [FELIETON]
Po przedwczorajszym expose premiera porywające wystąpienie miał lider Razem. Zwrócił on uwagę na bardzo ciekawą kwestię – czym jest państwo dobrobytu. I dlaczego trudno nazwać Polskę takim krajem. Bo życie w dobrobycie nie musi wiązać się z osobistym bogactwem, ale z równą redystrybucją majątku wypracowywanego przez obywateli.
Nasi politycy lubują się w pokazywaniu kolejnych programów, które rzekomo stanowią o wielkim sukcesie ich polityki. Ilość świadczeń socjalnych wypłacanych przez państwo jest jedną z najwyższych w Europie, ale kwota poszczególnych świadczeń jest minimalna. A tak naprawdę prawdziwe państwo dobrobytu nie polega na rozdawaniu pieniędzy, ale na tworzeniu bezpiecznego i przyjaznego środowiska do życia. Czyż nie lepiej, zamiast dawać rodzicom po 500 zł, byłoby stworzyć warunki dla powstania tanich czynszówek? Czy nie lepiej, zamiast wypłacać groszowe dodatki pielęgnacyjne, byłoby zorganizować wydajną pomoc opiekuńczą?
Polacy słyną ze swojej zaradności i uporu. Jeśli dać im szansę i możliwości, rozwiną skrzydła. A wzorów do naśladowania mamy w najbliższej okolicy całą masę. Zerkając na północ, dostrzeżemy państwa, których obywatele są szczęśliwi, a życie tam – mimo nieciekawego klimatu – uchodzi za bardzo komfortowe. Kluczem do sukcesu jest zdrowy rozsądek połączony z otwartością oraz wcielanymi w życie pomysłami ekspertów.
Finlandia pod koniec lat 80. nie była krajem mlekiem i miodem płynącym, ale realizowane pomysły na otwarte, nowoczesne społeczeństwo przeniosły Finów na wyższy poziom życia. Dziś chcielibyśmy kształcić dzieci niczym w fińskiej szkole, korzystać z opieki zdrowotnej niczym w Szwecji oraz bezstresowo zarabiać jak w Norwegii. Ale wbrew swoim oczekiwaniom popieramy projekty, których jedyną wartością dodaną jest dobry PR.