Stajnbart: program SLD nie jest krótki i zwięzły
– Bezpłatne przejazdy dla dzieci do ukończenia podstawówki, obok karty seniora, były głównymi postulatami realizowanymi przez SLD w minionych latach. Choć nie udało się wprowadzić tego rozwiązania to nadal będziemy dokładać wszelkich starań, by w następnej kadencji uczniowie nie musieli kasować biletów – mówi Dominik Cyryl Stajnbart, jeden z liderów SLD w wyborach do toruńskiej rady miasta w rozmowie z Wojciechem Giedrysem.
Co wyróżnia program SLD dla Torunia spośród programów innych komitetów?
– Elementów wyróżniających jest kilka. Najważniejszym, w moim odczuciu, jest sposób podejścia do problemów i ich rozwiązań. Przeglądając programy politycznej konkurencji widzimy, co chcą w mieście poprawić. Zagadnienia są opatrzone kilkuzdaniowym komentarzem, szerzej opisującym problem. W programie SLD znajduje się dodatkowo odpowiedź – jak mamy zamiar go naprawić, lub jakich wymiernych efektów się po konkretnych działaniach spodziewamy. Takie zresztą założenia przyjąłem, gdy podjąłem się trudu koordynacji działań zespołu programowego oraz opracowania dokumentu końcowego. Wiele koleżanek i kolegów z różnych opcji politycznych sugerowało mi, że jedynie niewielki odsetek mieszkańców czyta programy wyborcze, stąd należy pisać krótko i zwięźle. Ja jednak postanowiłem zaspokoić ciekawość tej części mieszkańców, która zadaje sobie trud zapoznania się ze szczegółami. Stąd taka, a nie inna forma tego dokumentu, który w pierwszej części zawiera krótkie hasła programowe, w drugiej zaś ich w miarę (by dokument nie stał się opasłą księgą) szczegółowe rozwinięcie. Co ciekawe, wśród osób, które zapoznały się z programem znalazły się i takie, które chciałby w nim ujrzeć jeszcze więcej szczegółów.
Choć SLD miał tylko jednego radnego w mijającej kadencji zgłaszał wiele propozycji. Jednym z nich były darmowe bilety MZK dla dzieci i młodzieży. Czy państwo podtrzymują ten postulat? Jaka jest państwa wizja transportu publicznego w mieście?
– Bezpłatne przejazdy dla dzieci do ukończenia podstawówki, obok karty seniora, były głównymi postulatami realizowanymi przez SLD w minionych latach. Choć nie udało się wprowadzić tego rozwiązania to nadal będziemy dokładać wszelkich starań, by w następnej kadencji uczniowie nie musieli kasować biletów. Myślę, że powinno być to o wiele łatwiejsze. Szczególnie, że dane płynące z innych polskich miast wskazują korzyści płynące z tego rozwiązania, a przykład Warszawy pokazuje, że w pewnej perspektywie czasu, wpływy ze sprzedaży biletów normalnych mogą przekroczyć kwotę przeznaczoną na tę ulgę. W kwestii funkcjonowania transportu publicznego w mieście, chcemy sukcesywnie zmieniać nawyki mieszkańców, którzy dziś, co jest podparte badaniami ZDG TOR, chętniej wybierają samochód, a na krótkich dystansach komunikację pieszą niż MZK. Żeby to zmienić transport publiczny musi być tani, łatwo dostępny i szybki. Przejazd z miejsca na miejsce powinien być krótszy niż samochodem. Uważamy, że można to osiągnąć inwestując w inteligentne systemy sterowania i zarządzania ruchem, które nadadzą priorytet komunikacji zbiorowej. Dostępność chcemy zwiększyć przede wszystkim poprzez modyfikację siatki połączeń. Należy w niej położyć większy nacisk na potrzeby zmotoryzowanych, przejrzeć pod tym kątem potoki komunikacyjne i odpowiednio skorygować. Rozbudować należy także komunikację podmiejską, by mieszkańcy regionu pracujący w naszym mieście nie musieli do niego dojeżdżać własnym samochodem. Jeżeli jesteśmy już przy podróżnych to w mojej ocenie, do weryfikacji są wszystkie poranne i późnowieczorne kursy w kierunku toruńskich dworców a także przyjazdy czy odjazdy pociągów do największych miast regionu. Nie powinno dochodzić do sytuacji w której mieszkaniec Torunia rozpoczynający, w Bydgoszczy pracę o godzinie 6 musiał wstawać o godzinie 3, by dotrzeć na miejsce. Czy też kończąc drugą zmianę o godzinie 22, miał nieco ponad kwadrans, by dotrzeć na dworzec. Dziś do takich sytuacji dochodzi, nic więc dziwnego że chętniej korzystamy z samochodu. My chcemy to zmienić. Kończąc temat komunikacji publicznej, trzeba poruszyć kwestie taboru. W naszej ocenie należy więcej inwestować w pojazdy napędzane alternatywnymi niż paliwa kopalne, źródłami energii. Zdajemy sobie sprawę, że autobusy elektryczne czy wykorzystujące ogniwa paliwowe są niemal dwukrotnie droższe od konwencjonalnych, jednak sumarycznie patrząc koszt przejechania jednego kilometra jest czterokrotnie niższy. Co więcej ekologiczne, nisko czy zeroemisyjne, środki transportu przyczynią się do poprawy jakości powietrza czy redukcji hałasu w naszym mieście. Właśnie dlatego chcemy na nie postawić.
W tej kampanii głośno jest o moście tymczasowym na czas remontu starej przeprawy i wyprowadzeniu tranzytu poza miasto. Co na to SLD?
– Odnoszę wrażenie, że w obecnej kampanii, przeprawa tymczasowa jest dla wielu lekiem na wszystkie niedogodności związane z remontem mostu Piłsudskiego. Nie dostrzegłem zaś, by którykolwiek z komitetów organizacją ruchu w pobliżu dostępnych wówczas przepraw. Już dziś, szczególnie w okresie wakacyjnym dojazd na most Zawackiej zarówno od strony pl. Daszyńskiego, jak i ronda Pileckiego potrafi się nieźle korkować. Pamiętam sytuację z początku września, kiedy to korek na Szosie Lubickiej sięgał Rydygiera. Chcemy zamknąć stary most, ułatwmy wjazd na nowy. Lewoskręt na pl. Daszyńskiego spokojnie można wydłużyć co najmniej do ul. Leszczynowej, podobnie sprawa się ma z prawoskrętem w przeciwnym kierunku. Ostatnio w rozmowach, mieszkańcy Jakubskiego przedmieścia sugerowali, wprowadzenie na ten czas ruchu jednokierunkowego na ul. Antczaka. Boją się, że ulica ta może stać się alternatywą dla Szosy Lubickiej czy Sobieskiego. Podobne obawy zapewne mają i mieszkańcy Bydgoskiego Przedmieścia wobec wizji przeprawy w śladzie ul. Przybyszewskiego. Osobną kwestią jest zmniejszenie udziału w ruchu tranzytu. Pamiętajmy, że na nowy most skierowany zostanie ruch z dróg krajowych przebiegających przez stary. Należy rozpocząć rozmowy trójstronne z rządem i koncesjonariuszem autostrady na temat wprowadzenia, na czas remontu, biletu zerowego na odcinku węzłów Nowa Wieś – Turzno. Koniecznie dla mieszkańców Torunia i okolic, a o ile będzie taka możliwość, również dla pozostałego ruchu. Trzeba również zadbać o pełną obsadę w punktach poboru opłat oraz o właściwą informację o samym remoncie, utrudnieniach jak i trasach alternatywnych. Zarówno na odcinku koncesyjnym, jak i państwowym. Pozostaje sprawa finansowania zarówno samego remontu, jak i przeprawy tymczasowej. Cieszy mnie, że miejscu urzędnicy skorzystali z możliwości, o której mówiłem już jakiś czas temu, finansowania przeprawy ze środków MON. To ruszyło do przodu kwestię mostu tymczasowego. Jednakże na tym możliwość pozyskania środków się wcale nie kończy. Słyszałem jakiś czas temu, że w przeszłości podobne inwestycje, na przeprawach o znaczeniu strategicznym, mogły liczyć na wsparcie ze środków NATO. Warto to sprawdzić, i jeśli jest taka możliwość, po takie środki sięgnąć.
Jedną z propozycji SLD jest rozwijanie lekkiego przemysłu. Jak chcecie to zrobić? O jakie branże chodzi? Gdzie można by znaleźć dla nich miejsce w Toruniu?
– Przede wszystkim chodzi o takie branże, w których miasto posiada kapitał ludzki. Przykładowo szczycimy się się pracownią optoelektroniki i fizyki laserów, więc dlaczego nie ściągniemy partnerów, którzy wykorzystają ten potencjał. Generalnie myślimy o branżach elektronicznej i elektrycznej, korzystających z nowych technologii, jednak nie zapominamy o byłych pracownikach takich zakładów jak Merinotex, Elana, Drosed czy Tormięs. Choć tych zakładów nie ma od wielu lat, to jednak nie wszyscy ich pracownicy byli w wieku przedemerytalnym w chwili ich likwidacji. Myśleliśmy też o branżach, które będą stanowić uzupełnienie dla innych ośrodków regionu. Przykładowo dla bydgoskiego przemysłu kolejowego czy lotniczego. W tym ostatnim region ma tradycje sięgające początków II RP. Jedno jest pewne, typowanie konkretnych grup partnerów musi się odbywać w porozumieniu z lokalnymi ośrodkami akademickimi a także placówkami oświatowymi. To od ich możliwości zapewnienia odpowiednich kadr zależeć będzie m.in. atrakcyjność inwestycyjna. Kolejnym czynnikiem, który ma zachęcić do inwestowania w naszym mieście są grunty i wysokości obciążeń ich użytkowania. Te przeznaczone pod inwestycje powinny możliwie najlepszą komunikację. Dlatego też, co nie jest wielce odkrywcze, zlokalizować je chcielibyśmy na terenie obecnych Katarzynek, gdzie już dziś w bliskim sąsiedztwie jest infrastruktura kolejowa, a niebawem, w momencie wybudowania trasy wschodniej, znajdzie się także infrastruktura drogowa na odpowiednim poziomie. Dobrze by było, gdyby władze miasta kolejnej kadencji zintensyfikowały starania o przejęcie od wojska terenów na południe od Betonek i trasy S10. To kolejny atrakcyjny obszar dla przemysłu.
Jak sprawić, żeby młodzi ludzie nie uciekali z Torunia po ukończeniu szkoły?
– Przede wszystkim należy im stworzyć odpowiednie warunki do egzystencji. Odpowiednio płatne miejsca pracy, najlepiej w wyuczonym zawodzie. Warunki do założenia rodziny oraz wychowania dzieci. Nie może dochodzić do sytuacji, gdy absolwenci uczelni wyższych miesiącami szukają pracy w zawodzie i gdy, a gdy ją znajdują, jest słabo płatna, bo uniwersytet stworzył nadpodaż w danej branży. Kształćmy tylu absolwentów, ilu potrzeba i w kierunkach na które w najbliższej przyszłości będzie rosło zapotrzebowanie. To zresztą dotyczy nie tylko szkół wyższych, ale i kształcenia zawodowego. Prócz znalezienia pracy, problemem często są kwestie mieszkaniowe. Niewielu młodych ludzi stać na kupno własnego mieszkania, czy spłacanie rat kredytu hipotecznego. Dlatego też uważamy, że miasto, podchodzące poważnie do problemu wyludnienia, musi mieć w swojej ofercie program mieszkaniowy z prawdziwego zdarzenia. Proponowany przez nas system z powodzeniem funkcjonuje w wielu nie tylko polskich miastach. Chcemy przeznaczyć pewną pulę miejskich mieszkań, które będą dostępne wyłącznie dla młodych, którzy po wpłaceniu kaucji, będą je wynajmować długoterminowo. Pozwoli to takim osobom się usamodzielnić i pomyśleć o założeniu rodziny. Młody człowiek będzie mógł zdecydować czy mieszkanie traktuje jako lokum czasowe do momentu, gdy będzie miał możliwość zakupu własnego mieszkania, czy też będzie po czasie chciał go wykupić z zasobów gminy. Środki z najmu czy sprzedaży będą zasilać programu, a miasto będzie za nie mogło budować kolejne lokale.
W jaki sposób można by podnieść płace w Toruniu?
– O wysokości płac decyduje rynek, i samorząd ma ograniczone możliwości w tej kwestii. Są jednak pewne mechanizmy, które umożliwiają mu stymulowanie rynku. Chodzi przede wszystkim o stworzenie warunków przyciągających do miasta biznes i to nie tylko ten wielki zatrudniający setki czy tysiące pracowników, ale i mały z sektora mikro małych przedsiębiorstw. Pakiet „Biuro na start” czy inkubatory nowych technologii z jednej strony to odpływ pracowników z rynku z drugiej zaś, w perspektywie średnioterminowej, potencjalne kolejne miejsca pracy. Wzrost płac stymuluje rynek pracownika a nie pracodawcy. Nie bez znaczenie na wysokość płac wpływa także wysokość wynagrodzeń w sektorze publicznym. Jeżeli są one rynkowe, wówczas przyhamowany zostaje odpływ pracowników do sektora prywatnego. Szczególnie dotyczy to wszelkiego rodzaju specjalistów. Choć brzmi to nieco kuriozalnie, w perspektywie czasu przynosi to miastu oszczędności. Nowych pracowników trzeba przecież przeszkolić. Dzięki doświadczonym osobom podnosi się z kolei jakość obsługi mieszkańców.
Czy miasto stać na budowę osiedli wspomaganych dla seniorów? Jak mogłoby to wyglądać w Toruniu?
– Miasta nie stać, by tego nie robić. Przez falę migracji i spadek dzietności problem starzejącego się społeczeństwa będzie rósł z każdym rokiem. Już dziś jest wielu seniorów, którzy w kraju nie mają bliskich na, pomoc których mogą liczyć. Liczba ta, jak i osób będących pod opieką opieki społecznej z upływem czasu będzie rosnąć. Alternatywą dla samotności są domy opieki. W mojej ocenie kiepska perspektywa. Tu właśnie z pomocą przychodzą osiedla wspomagane. Zamiast budować od podstaw nowe domy opieki, w których seniorzy mają jednak ograniczoną prywatność czy swobodę, można na osiedlach gdzie przeważają ludzie starsi wybudować centra seniora lub dostosować istniejące już budynki jak ten, w którym mieści się klub Kameleon na Osiedlu Młodych. To tylko przykład, ale doskonale obrazujący, z czym mamy do czynienia. W takim centrum znaleźć powinna się opieka medyczna i pielęgniarska, asystenci seniorów, którzy pomogą w załatwieniu drobnych spraw. Do tego stołówka, w której społeczność może wspólnie jadać posiłki (zbiorowe żywienie jest znacznie tańsze od indywidualnego) oraz miejsce do rozrywki czy rekreacji. Część z tych rozwiązań funkcjonuje już dziś w dziennych domach opieki. To na początek. Kolejnym krokiem będzie budowa od podstaw, czy przez samo miasto czy też na zasadach partnerstwa publiczno-prywatnego, osiedli przystosowanych specjalnie dla seniorów czy osób niepełnosprawnych. Mówię tu zarówno o samych mieszkaniach jak i infrastrukturze, ale i także o lokalizacji oraz przestrzeni. Tak by panowała na nich cisza i spokój.
Mają państwo szeroką ofertę dla toruńskich rodzin. Co jest największym problemem, z którym się zmagają?
– Problemów jest kilka. Patrząc z perspektywy rodzica najważniejszym, jest chyba dostępność miejsc w publicznych żłobkach czy przedszkolach. Jest ich po prostu zbyt mało, a nie każdego stać na wydatek 400-500 zł miesięcznie w placówce prywatnej. Chcemy to zmienić, szczególnie że ciężar opieki nad najmłodszymi dziećmi najczęściej ciąży na kobieta, a to pogłębia nierówności. Na początek chcemy zapewnić wszystkim mieszkańcom bezpłatne miejsca w publicznych żłobkach lub dofinansowanie miejsc w placówkach prywatnych. Przyspiesza to powrót mam na rynek pracy i pobudza jego konkurencyjność. W konsekwencji w zwiększa się znacznie (więcej niż zaoszczędzone 500 zł) ilość środków w budżecie domowym, które rodzic może przeznaczyć na rozwój swojego dziecka. Kolejnym problemem, choć może nie leżącym po stronie rodzica, a całej społeczności, jest kondycja zdrowotna maluchów. W czasach globalnego pędu, rzadko mamy czas, by zadbać stan zdrowia i kondycję fizyczną nas samych i naszych najbliższych. Często nie korzystamy z dostępnej profilaktyki, jemy w pośpiechu i niekoniecznie zdrowo. Dzieci szybko przejmują nasze nawyki, a to niestety prowadzi do negatywnych skutków w przyszłości. Otyłość, stres stają się powszechnymi chorobami cywilizacyjnymi, które prowadzą do zmniejszenia produktywności gospodarki w przyszłości oraz zwiększenia nakładów na leczenie skutków. Dlatego też uważamy, że samorząd powinien aktywnie przeciwdziałać temu zjawisku i chcemy wprowadzić profilaktykę oraz zdrowe nawyki żywieniowe do szkół. Stąd w programie pojawiła się pielęgniarka i stomatolog w każdej szkole oraz program drugiego śniadania. Co więcej nie jest to nowość, a kontynuowania polityki SLD z poprzednich kadencji.
Mają państwo bogaty program socjalny dla Torunia. Czy są państwo w stanie oszacować, ile może kosztować jego realizacja? Czy będzie oznaczać wyrzeczenia w innych pozycjach budżetowych?
– Osoby czytające nasz program szybko zauważą, że poszczególne jego punkty są ze sobą powiązane. Przykładowo projekty asystenta czy złotej rączki dla seniora są ściśle powiązane z aktywizacją osób bezrobotnych. Jest to więc spójne wykorzystanie posiadanych już dziś środków czy działających programów. By to lepiej zobrazować posłużę się programem drugich śniadań w szkołach. W toruńskich placówkach mamy około 30 tysięcy dzieci, którym co dziennie będzie trzeba przygotować posiłki. Koszt takiego śniadania to 2,5 złotego. Robiąc prostą matematykę wychodzi nam kwota niespełna 20 milionów złotych. Spora pozycja jak na spuchnięty budżet miasta. Diabeł tkwi w szczegółach. Nasza propozycja uwzględnia bowiem sposób na pozyskanie tych środków. Agencja rynku rolnego prowadzi bowiem szereg funduszy promocji produktów rolnych. W całym kraju to właśnie m.in. z nich prowadzone są programy promujące mleko czy owoce w szkole. To właśnie po takie środki w naszych programach chcemy sięgnąć. Dziś miasto robi to zbyt rzadko. Najdroższą z pozycji będzie zapewne program poprawy efektywności energetycznej sektora publicznego, który w perspektywie 5 lat może sięgnąć w zależności od wariantu od 50 do 70 milionów złotych jednakże w połączeniu z programem promocji odnawialnych źródeł energii skutki w postaci oszczędności na energii cieplnej i elektrycznej będzie widoczna w budżecie już w kolejnym roku. Cały program zaś zwróci się po mniej więcej 10 latach. Na to także będziemy chcieli uzyskać dofinansowanie ze środków krajowych czy zagranicznych.
Mało się mówi w tej kampanii o ekologii. SLD uczyniło z niej jeden z filarów swojego programu. Od czego powinniśmy zacząć w Toruniu i do czego dotrzeć pod koniec tej pięcioletniej kadencji?
– Zacząć należy przede wszystkim od edukacji. Jako mieszkańcy nadal mamy niewielki stopień świadomości ekologicznej. Te działania powinniśmy intensyfikować już dziś. „Na już” jest także do poprawy system pomiaru zanieczyszczenia powietrza w mieście. Powinien on być prowadzony co najmniej w kilu punktach na każdym z osiedli. Tak by powstała mapa zanieczyszczenia powietrza z prawdziwego zdarzenia. To są najpilniejsze działania. Kolejne to zwiększenie ilości wymienianych w ciągu roku pieców. 150 czy nawet 250 urządzeń rocznie to stanowczo zbyt mało. Tę ilość powinno się co najmniej podwoić. Budynki miejskie powinny jak najszybciej zacząć korzystać z odnawialnych źródeł energii, tak by świecić przykładem dla mieszkańców miasta. Daje to prawie natychmiastowe oszczędności, które można wykorzystać w kolejnych eko-projektach – jak choćby dopłat do instalacji fotowoltaicznych w budynkach jedno i wielorodzinnych. Najstarsze autobusy miejskiego przewoźnika powinny być zastępowane autobusami elektrycznymi, tak by w perspektywie 5-7 lat osiągnąć znaczący udział tych pojazdów we flocie miejskiego przewoźnika. Pozostaje też kwestia działań w sprawie przepisów antysmogowych w województwie. Miasto powinno mocno naciskać marszałka i sejmik nowej kadencji do ich jak najszybszego uchwalenia.
Dlaczego SLD nie zdecydował się wystawić kandydata na prezydenta Torunia?
– Taką decyzję podjęła rada powiatowa. To nie jest tak, że SLD nie mogło znaleźć kandydata. Naturalnym kandydatem partii politycznej w wyborach prezydenckich jest jej lider. Jednakże Marek Jopp kandydując do rady miasta Chełmży, nie mógł jednocześnie kandydować na prezydenta Torunia. Prowadzone więc były rozmowy z kilkoma osobami, jednakże, z różnych przyczyn, przeciągały się. Ostatecznie zostały dwie kandydatury, z których żadna nie potrafiła osiągnąć większości głosów. Wobec tego, jak i niewielkiego czasu, jaki został do wyborów, rada powiatowa podjęła taką, a nie inną decyzję.
Dlaczego kampania SLD w Toruniu zaczęła się tak późno i była tak mało intensywna?
– Kampania wyborcza SLD zaczęła się dużo wcześniej, niż widać to na toruńskich ulicach. Nasi kandydaci starali się docierać do tych środowisk, które są skłonne głosować właśnie na nas. Spotykaliśmy się m.in. z stowarzyszeniami emerytowanych pracowników służb mundurowych czy innymi stowarzyszeniami. Fakt, kampania jest mniej intensywna niż konkurencji, ale duża część naszych kandydatów zdecydowała się po raz pierwszy wystartować w wyborach i swoją kampanię realizuje metodą od drzwi do drzwi. Na ile ta metoda okaże się skuteczna – dowiemy się w niedzielę.