Strefy płatnego parkowania. Czy są efektywne? [WYWIAD]
„Mieszkańcy powinni mieć lepiej i bardziej ulgowo niż przyjezdni – nie mam co do tego wątpliwości” – twierdzi w rozmowie z Anną Zglińską Adam Jędrzejewski z Fundacji Polska Parkuje.
Zapełnienie do 113 proc., rotacja 25 proc. – 35 proc., co się dzieje ze strefą płatnego parkowania w Toruniu?
Nic się nie dzieje, bo nie ma tam rotacji. Ten scenariusz przypomina scenariusze wielu innych polskich miast. Toruń nie jest bardziej wyjątkowy aniżeli Warszawa, Kraków, Poznań, Wrocław. Tam te statystyki wyglądają bardzo podobnie.
I te miasta podnoszą opłaty. Pojawia się również myślenie o miejscu postojowym jako towarze czy usłudze, który kosztuje. Z drugiej strony trudno o gotowość społeczną do zaakceptowania tych zmian.
Na pewno zgadzam się z tym, że parkowanie jest usługą – obojętnie czy prywatną, czy publiczną. Jest czymś, za co się płaci i ma swoją wartość. Przykład parkowania w przestrzeni publicznej jest szczególnie trudny, ponieważ ta przestrzeń należy do wszystkich. Jest tu więcej interesariuszy niż tylko kierowcy poszukujący miejsca parkingowego, bo kto powiedział, że jakaś przestrzeń powinna być miejscem parkingowym? Nawet z tego powodu jest to duży koszt społeczny, przestrzenny i środowiskowy. Oczywiście, jest to usługa i trzeba pamiętać, że w Polsce od 2003 r. jej ceny zostały zamrożone. Uwolniono je w zasadzie dopiero przepisami, które weszły w życie w 2019 r. Trzeba pamiętać, że przez 16 lat wiele w Polsce się wydarzyło w zakresie wskaźników ekonomicznych.
W Toruniu najtańsze parkowanie to 60 groszy za pół godziny w „strefie B”…
W branży parkingowej mówi się, że strefy płatnego parkowania muszą być przede wszystkim efektywne. Zapisy ustawy mówią, że celem podstawowym SPP jest wymuszenie rotacji pojazdów na obszarach, gdzie jest wysoki popyt na parkowanie. To nie jest jedyna funkcja strefy płatnego parkowania, bo nikt nie powiedział, że miasto ma pomieścić wszystkie samochody, które wszyscy mieszkańcy zarejestrują, bo nie miałoby to końca. 144 tys. aut na 200 tys. mieszkańców jest współczynnikiem podobnym do wielu innych polskich miast, ale nadal jest to po prostu za dużo aut na zbyt małej przestrzeni.
Wysokie napełnienie i niska rotacja powodują, że sfrustrowani kierowcy mówią „nie ma miejsc”.
Są, ale nieefektywne. Teraz polityki miast idą w zdecydowanie innym kierunku: uspokajania ruchu, zmniejszania podaży miejsc parkingowych, a jeśli już one zostają – to muszą „pracować”. Będą pracować wtedy, kiedy zawsze pewna ich część będzie dostępna. Trzeba będzie znaleźć taki pułap cenowy, w różnych obszarach, który po pewnym okresie badania pozwoli zachować 10-20 proc. miejsc parkingowych wolnych. Pamiętajmy, że zamrożenie cen spowodowało, że nie ma badań i danych, które powiedziałyby, jaką zmianą zaskutkuje konkretna podwyżka, dlatego warto tu eksperymentować.
Ostatnio media mówiły o Warszawie, która doszczelnia swoją strefę robotem do kontroli opłat.
Jest wiele narzędzi, by te strefy cywilizować. Bardzo często strefę płatnego parkowania zapełniają różnego rodzaju abonamenty: przedsiębiorcy, mieszkańca. Np. w Warszawie jest ponad 30 tys. miejsc w strefie płatnego parkowania, a abonamentów wydanych jest więcej niż miejsc. Wymagamy, żeby ludzie płacili krótkoterminowo, ale z drugiej strony przymykamy oko na wszystkich posługujących się różnego rodzaju zezwoleniami. To również należy brać pod uwagę, bo wnoszący opłatę za godzinę stanowią tylko część całego tortu parkujących.
W Toruniu abonament mieszkańca wynosi 24 zł miesięcznie.
I mieszkańcy powinni mieć lepiej i bardziej ulgowo niż przyjezdni – nie mam co do tego wątpliwości. Pytanie tylko, czy „lepiej” powinno oznaczać „praktycznie za darmo”. Odpowiedź brzmi nie i to jest temat trudny politycznie dla wszystkich miast. Dużo łatwiej jest zaprezentować zmiany cen „dla ulicy” niż powiedzieć mieszkańcom: „parkowaliście za półdarmo przez ostatnich kilkanaście lat, cena za to nie może być już niższa niż np. za bilet miesięczny”.
To wymaga politycznej odwagi, a my lubimy każde ograniczenia traktować jako zamach na wolność.
Bez odważnych decyzji nie da się podnieść efektywności SPP ani sprawić – co jest ważniejsze niż ta efektywność – aby w przestrzeni publicznej w mieście nie dominowały samochody. Będę trzymał kciuki za Toruń.
Wilku
1 czerwca 2021 @ 09:47
Mieszkańcy starówki,proponuję zacząć parkować pod blokiem p prezydenta Torunia i radnych,jak zaczną szukać po 30 minut miejsca parkingowego za każdym razem jak wyjeżdżają to może coś trafi do tych zakutych łbów że to nie jest takie przyjemne,plus mandat za każde nieprawidłowe parkowanie. Mieszkańcy starówki traktowani jako najgorsze zło,bo za pół darmo zajmują miejsce.zenada!!
niezadowolony
30 stycznia 2020 @ 09:07
Szanowny Panie Redaktorze,
Dlaczego Mieszkancy starowki maja byc karani ( jak to Pan napisał opłatą za parkowanie samochodu w cenie biletu miesiecznego ). Nie dosc ze maja hałas przez 24 h , dym papierosów pod oknami ( bo nie mozna palic w restauracji, kawiarni), tłumy turystów i przejscie z Nowego rynku na Stary rynek zajmuje ok. 30 min , brak miejsc do parkowania , bo turysta wazniejszy od Mieszkanca, to jeszcze maja płacic za postój na starowce. Niech mieszkancy osiedli i domkow jednorodzinnych tez płacą za postój samochodu przed domem!!!!