Tak kiedyś wybieraliśmy nasze władze
Wybory samorządowe 2018 w Toruniu będą wyjątkowe pod wieloma względami. Jeszcze nigdy na urząd prezydenta nie startowało sześcioro kandydatów. Nie było też nigdy siedmiu komitetów rywalizujących o mandaty w radzie miasta. Jak było kiedyś?
Mało już kto pamięta, jak zacięta była rywalizacja w pierwszych bezpośrednich wyborach prezydenckich w Toruniu w 2002 r. Wielką niewiadomą było, kto przejdzie do drugiej tury. Rywalizacja była bardzo wyrównana. Co też potwierdziły późniejsze wyniki.
W pierwszej turze zwyciężył Michał Zaleski, uzyskując poparcie 25,8 proc. wyborców i 12,6 tys. głosów. Niewiele gorsze wyniki otrzymali Jan Wyrowiński, późniejszy poseł i senator PO, wcześniej związany z Unią Wolności – 24,3 proc. i 11,9 tys. głosów, a także Krzysztof Makowski, radny SLD – 22,7 proc. i 11,1 tys. głosów.
Tuż za podium znaleźli się politycy dziś kojarzeni z PiS – Adam Banaszak (15,6 proc. i 7,6 tys. głosów) i Grzegorz Górski (11,3 proc. i 5,5 tys. głosów). W drugiej turze zmierzyli się Zaleski i Wyrowiński. Różnica głosów była niewielka. O tym, że Zaleski objął urząd prezydenta Torunia zdecydowała przewaga zaledwie 810 głosów.
Od 2006 r. Zaleski wygrywa wybory z pierwszej turze. 12 lat temu miał poparcie 70,6 proc. (45,1 tys. głosów). Pokonał wówczas prof. Mariana Filara, karnistę z UMK i późniejszego posła (18,7 proc. i 11,9 tys. głosów) i Grzegorza Górskiego (10,6 proc. i 6,8 tys. głosów), który później został radnym PiS i wiceszefem rady miasta.
Z początku wydawało się, że w 2010 r. czeka nas dość zacięta walka o fotel prezydenta. Wówczas do walki o to stanowisko włączyła się PO i jej kandydat Waldemar Przybyszewski, wówczas przewodniczący rady miasta. Przybyszewski uzyskał 20,8 proc. i 13,1 tys. głosów. To najlepszy do tej pory wyniki, jaki od 2006 r. osiągnął konkurent Zaleskiego. Osiem lat temu Zaleski zakończył wybory z wynikiem – 65,5 proc. i 41,4 tys. głosów. Przemysław Przybylski z PiS otrzymał poparcie 9,9 proc. i 6,2 tys. głosów, a Jarosław Milczarek z lewicy – 3,6 proc. i 2,2 tys. głosów.
W 2014 r. mieliśmy znów czworo pretendentów do prezydenckiego stołka. Po raz pierwszy o ten urząd starała się kobieta – Joanna Scheuring-Wielgus, późniejsza radna Czasu Mieszkańców i posłanka Nowoczesnej. Ostatecznie Zaleski uzyskał 70,2 proc. poparcia i 42,7 tys. głosów. Scheuring-Wielgus była druga – 17,3 proc. i 10,5 tys. głosów. Kolejne miejsca przypadły Zbigniewowi Rasielewskiemu z PiS – 9 proc. i 5,5 tys. głosów – późniejszemu wiceprezydentowi Torunia i Jackowi Kostrzewie z Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego – 3,3 proc. i nieco ponad 2 tys. głosów.
Jak wyglądały wybory do toruńskiej rady miasta od 2002 r.? Zwykle do batalii o mandaty radnych walczyło nie więcej niż pięć komitetów. W tych wyborach pod tym względem mamy urodzaj komitetów. Swoich kandydatów teraz wystawiły: PO i Nowoczesna (jako Koalicja Obywatelska), My Toruń (z wieloma osobami wcześniej działającymi jako Czas Mieszkańców), komitet Michała Zaleskiego (wcześniej znany jako Czas Gospodarzy), PiS, komitet Sławomira Mentzena (wiceszefa Partii Wolność Janusza Korwin-Mikkego i kandydata na prezydenta Torunia), SLD i Kukiz’15, który wcześniej nie brał udziału w toruńskich wyborach samorządowych.
W 2002 r. wybory zwyciężył SLD – 27,5 proc. i 13,2 tys. głosów – co dało osiem mandatów. Choć Porozumienie Toruńskie miało mniejsze poparcie – 25,4 proc. i 12,1 tys. zł – wywalczyło dziewięć miejsc. Kolejne mandaty przypadły: Obywatelom Torunia – 18,7 proc. i 8,9 tys. głosów (sześć mandatów), Czasowi na Gospodarza Michała Zaleskiego – 13,6 proc. i 6,5 tys. głosów (cztery mandaty) i Obywatelskiemu Komitetowi Wyborczemu – 6,82 proc. i 3,2 tys. głosów (jeden mandat).
W 2006 r. wybory zwyciężyło PO – 28,2 proc. i 17,4 tys. głosów. A to przełożyło się – dzięki zblokowaniu list z komitetem Mariana Filara – na dziewięć mandatów, a potem porozumienie programowe z Zaleskim i jego Czasem Gospodarzy (23,7 proc., 14,6 tys. głosów, co dało sześć mandatów). PiS uzyskało 27,4 proc. i 16,9 tys. głosów (sześć mandatów), a Lewica i Demokraci – 14,55 proc. i 8,9 tys. głosów (cztery mandaty).
Osiem lat temu zwycięstwo znów należało do PO. Ze swoim 10-osobowym klubem znalazła się ona jednak w opozycji do reszty klubów: PiS, SLD i Czasu Gospodarzy. PO zdobyła 33,2 proc. i 20,3 tys. głosów. Drugi wynik zanotował Czas Gospodarzy – 26,8 proc. i 16,4 tys. głosów (siedem miejsc). PiS zdobył poparcie rzędu 22,1 proc. i 13,5 tys. głosów (pięć miejsc), a SLD – 13,15 proc. i 8 tys. głosów (trzy miejsca).
W 2014 r. w Toruniu pojawiła się nowa siła w radzie miasta – Czas Mieszkańców – związany z ruchami miejskimi. Nieco zmienił on układ sił w radzie miasta. Wybory wygrał PiS, który otrzymał 15,9 tys. głosów (siedem mandatów). PO wprowadziła do rady miasta siedmioro radnych – 14,4 tys. głosów., Czas Gospodarzy – 12,9 tys. głosów – sześcioro rajców. Jednego radnego udało się wprowadzić SLD – 5,2 tys. głosów. Czas Mieszkańców uzyskał zaś 6,6 tys. głosów i czworo reprezentantów. Znalazł się jednak w opozycji. Pozostałe kluby radnych podpisały porozumienia programowe.
Jak będzie wyglądać kolejna rada miasta w kadencji już pięcioletniej 2018-2023? O tym przekonamy się już po wyborach – zapewne kilkanaście lub kilkadziesiąt godzin po zamknięciu lokali wyborczych, czyli najprawdopodobniej już 22 lub 23 października. W najbliższy czwartek rada miasta mijającej kadencji spotka się już po raz ostatni.