Torturowali, zamordowali i próbowali obciąć głowę. Oprawcy Tatiany W. stanęli przed sądem [ZDJĘCIA]
W Sądzie Okręgowym w Toruniu odbyła się kolejna rozprawa ws. zabójstwa przy ul. Czarlińskiego. Na ławie oskarżonych zasiedli Arkadiusz K. i Dawid P., podejrzani o dokonanie makabrycznej zbrodni oraz Magdalena K. Kobiecie prokuratura postawiła zarzut zacierania śladów. K. odpowiada także za podżeganie do zabójstwa w 2005 r. swojego narzeczonego.
Przed sądem zeznawali dziś bliscy zamordowanej w 2017 r. 39-letniej Tatiany W. Według prokuratury, w nocy z 9 na 10 grudnia kobieta była torturowana, pozbawiona życia i okaleczana już po śmierci. Sprawcy do zadawania ciosów użyć mieli m.in. kija bejsbolowego, noży i nożyc. Jeden z nich próbował odciąć W. głowę, co podkreślił w trakcie poprzednich przesłuchań.
– Zabiłem ją – mówił oskarżony. – Zrobiłem jej 3-godzinne przesłuchanie. Potem obciąłem palce. Włożyłem je do skórzanej torebki. Chciałem jeszcze obciąć głowę. Już nie żyła.
Dziś w sądzie oskarżeni nie okazywali żadnych emocji. O relacjach łączących ich z Tatianą oraz tym, co wydarzyło się po zabójstwie, mówiły siostra oraz córka ofiary.
– O tym, że Tatiana została zamordowana, dowiedziałam się 10 grudnia o godz. 7.15 – mówi pani Milena, siostra W. – Całą noc spędziłam w szpitalu z mężem. Rano zadzwonił do mnie tata i pytał, czy wiem, gdzie jest Tatiana. Był roztrzęsiony i zdenerwowany. Powiedział, że siostra nie żyje. Zaczęłam krzyczeć „co ty do mnie mówisz, to jest nieprawda”. Chwilę później w szpitalu zobaczyłam policjantów prowadzących skutego, zakrwawionego chłopaka. Miał na głowie kaptur, nie poznałam, kim jest. Prosto ze szpitala pojechaliśmy do siostry do domu. Tam było już pełno policji i straży pożarnej. Nikt nic nie mówił.
Podczas przesłuchania, policjanci zadali pani Milenie pytanie: kto mógł to zrobić, czy Tatiana miała jakiś wrogów? Jak podkreślała w sądzie kobieta, do głowy przyszedł jej wtedy tylko mąż. Ten jednak w chwili morderstwa odbywał karę pozbawienia wolności.
Nieudane związki
Tatiana W. matką została jako nastolatka. Nie wyszła za ojca dziewczynki, związała się z innym mężczyzną. Ich wspólne życie przerwała jego tragiczna śmierć – popełnił on samobójstwo. W życiu kobiety pojawił się później 26-letni Mateusz P., za którego wyszła za mąż.
Gdy mężczyzna trafił do więzienia za kradzieże, Tatiana została w domu sama z córką. Tam odwiedzała je Magdalena K., koleżanka kobiety. Wśród rodziny i znajomych K. nie cieszyła się jednak dobrą opinią. Bliscy W. twierdzili, że dopuszczała się licznych kradzieży.
Magdalena K., wiedząc o tym, że Tatiana w swoim domu przy ul. Czarlińskiego ma niezagospodarowane pomieszczenia, zapytała, czy mógłby tę jedną część wynająć jej kolega – recydywista Arkadiusz K.
– Mama nikomu nie odmówiła pomocy – relacjonowała w sądzie córka Tatiany W. Nikola, która z domu wyprowadziła się w 2017 r. – Dużo ze sobą rozmawialiśmy. Podczas tych rozmów mama wychwalała Arka, że pomaga, robi zakupy. Traktowała go jak brata.
Jak wynika z dalszych zeznań świadków, ofiara próbowała ostrzec współlokatora przed jego ówczesną partnerką. Posiadała bowiem informacje o tym, że kobieta go zdradza i oszukuje.
Biżuteria, bunt, policja
Koleżanka T. – Magdalena K. była w domu przy ul. Czarlińskiego częstym gościem. Jak twierdziły zgodnie siostra i córka ofiary, K. była typem osoby, która nigdy nie puka. Przynosiła na sprzedaż ubrania i biżuterię. Nie kryła się z tym, że rzeczy są kradzione.
– Uwielbiała także błyskotki. Jak sroka – podkreślali bliscy ofiary. – Dużą uwagę zwracała na biżuterie mamy.
Zdaniem pani Mileny, siostry ofiary, to właśnie Magdalena K. miała namówić Arkadiusza K. i swojego partnera Dawida P. do morderstwa Tatiany W. W trakcie śledztwa całą winę za zamordowanie kobiety wziął na siebie Arkadiusz K. Zeznał, że kobieta oczerniała go przed partnerką i doniosła na niego na policję.
– Będąc przekonanym, że to Tatiana W. buntowała jego dziewczynę, aby ta z nim zerwała, Arkadiusz K. wspólnie z Dawidem P. udali się do domu przy ul. Czarlińskiego – pisał na początku 2018 r. w oficjalnym komunikacie Andrzej Kukawski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Toruniu. – W domu przebywał kuzyn Tatiany W. – Dawid U. Arkadiusz K. i Dawid P. uniemożliwili Tatianie i Dawidowi opuszczenie domu, skrępowali im ręce i nogi kablem elektrycznym.
Gdy Dawid U. był już związany, Arkadiusz K. uderzył go trzykrotnie pięścią w twarz i kilkukrotnie kopnął. Następnie K. rozpoczął rozmowę z Tatianą W. Niezadowoleni z jej odpowiedzi, zaciągnęli Tatianę W. na piętro domu. Tam, Arkadiusz K. uderzył ją kilka razy pałką bejsbolową w głowę oraz zadał ciosy nożem.
Dawid P. wyrwał mu nóż z ręki i sam zaczął zadawać ciosy Tatianie W. „Potem – toporkiem, próbował odrąbać Tatianie głowę. Następnie, sekatorem obciął jej łącznie pięć palców od obu dłoni i ściągnął biżuterię” – opisywał przebieg zdarzenia w komunikacie rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Toruniu.
Po zabójstwie Arkadiusz K. i Dawid P. zaczęli z domu zabierać wartościowe przedmioty. W tym czasie na miejsce zdarzenia przybyła Magdalena K. Wiedząc o tym, co zaszło na strychu, usiadła przy stole i zaczęła pić przygotowaną przez Arkadiusza K. herbatę. To wtedy miała też powiedzieć „Jednej konfidentki mniej”
Wszyscy (we czwórkę) opuścili dom Tatiany W. Po wyjściu Dawid U. zdołał uciec na pobliską stację benzynową, gdzie poprosił o pomoc i wezwanie policji.
Pozostali poszli do domu zajmowanego przez Dawida P. i Magdalenę K. Kobieta pozwoliła sprawcom czynu ukrywać się u niej w domu, zezwoliła Arkadiuszowi K. na spalenie ubrań w piecu, a „nadto mając taką możliwość, nie zawiadomiła o zabójstwie organów powołanych do ich ścigania”.
Według świadków Magdalena K. miała także zacierać ślady zbrodni. Kilka godzin po zabójstwie oprawcy przyznali, że obcięli Tatianie W. palce, by „ta k***a już nigdy nic nie ukradła”.
Na kilka minut przed rozpoczęciem rozprawy, najbliżsi Tatiany W., w rozmowie z dziennikarzem dwutygodnika „Tylko Toruń” zdecydowali się pokazać zdjęcia z miejsca zbrodni oraz to, co oprawcy zrobili z ciałem Tatiany.
– Chcielibyśmy te zdjęcia pokazać, by wszyscy zobaczyli, co te bestie zrobiły naszej córce – mówiła mama Tatiany W.
W toku śledztwa ustalono również, że Arkadiusz K. w okresie od 9 do 10 grudnia 2017 r. w Toruniu, bez wymaganego zezwolenia, posiadał 49 sztuk amunicji, a także posiadał znaczną ilość substancji psychotropowej – amfetaminy – 43,49 grama.
Działania policji pozwoliły ustalić również, że Magdalena K. w okresie od maja do 6 czerwca 2005 r. nakłaniała inne osoby do pozbawienia wolności swojego ówczesnego narzeczonego Zygmunta K. a także do pozbawienia go życia.
Do morderstwa doszło w Kopaninie w gminie Lubicz. K. pseudonim „Lech” miał zostać wywieziony przez swoich oprawców do lasu w bagażniku. Tam, przywiązany linką do pojazdu, miał być ciągany po leśnych ścieżkach. W wyniku obrażeń zmarł. Przez około 9 lat Zbigniew K. był uznawany za zaginionego.
Sprawa została wyjaśniona, a jego mordercy skazani. Magdalena K., poza zarzutami ws. morderstwa przy ul. Czarlińskiego, przed toruńskim sądem odpowiada za zlecenie zabójstwa „Lecha”. Kobieta nie przyznaje się do winy.
Wszystkim oskarżonym grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.