Toruń potrzebuje lekcji jawności [OPINIA]
Uczestniczyłam w debacie Koalicji Obywatelskiej na temat bezpieczeństwa pieszych z bardzo mieszanymi uczuciami. Aż chciało się zaśpiewać: “Wszyscy zgadzają się ze sobą, a będzie nadal tak, jak jest”. Padły deklaracje na temat otwartości miasta na propozycje i współpracę z mieszkańcami. Tymczasem tego samego dnia dowiedzieliśmy się, że ani media, ani zwykli mieszkańcy na obrady miejskiej Komisji do spraw Bezpieczeństwa i Organizacji Ruchu wstępu nie mają.
Nie ukrywam, że nie wpadłam na to, że to może być problemem. Zainspirował mnie Paweł Górny ze stowarzyszenia Społeczny Rzecznik Pieszych w Bydgoszczy, który opowiadał, czego się dowiedział u siebie w mieście na takich obradach. W Toruniu zresztą na komisji też bywają zapraszani “cywile” – radni miejscy i okręgowi oraz telewizja. Dlaczego nam zależało? Komisja obraduje i podejmuje decyzje dotyczące przestrzeni wokół nas. Niestety – zwykły Nowak ani Kowalski nie wie nawet, że członkowie tego gremium rozmawiają właśnie o jego ulicy. Ani terminy posiedzeń, ani tematy nie są nigdzie publikowane. Tak samo protokołów żadnej z miejskich komisji – ani radnych, ani komisji powoływanych zarządzeniem prezydenta nie znajdziemy już w Biuletynie Informacji Publicznej. O tym, że komisja zaopiniowała coś w taki, a nie inny sposób mieszkańcy dowiadują się, gdy na ich ulicy stanie znak, lampa, parking. Chyba mają prawo wiedzieć?
Sama skorzystałam z opinii Komisji do spraw Bezpieczeństwa i Organizacji Ruchu, gdy pod własnym domem omal nie straciłabym życia, zakleszczona pomiędzy dwoma rzędami zaparkowanych aut i trzecim jadącym z dużą prędkością prosto na mnie. Mąż był w domu i czekał na mój powrót z pracy. Nie był świadom, że dwa piętra niżej z jego żony i samochodu mogły zostać zgliszcza. Dzięki pozytywnej opinii komisji stanęły dwa znaki zakazu przypominające mieszkańcom, że w obrębie skrzyżowania i tak nie można parkować. Z pewnością uratowały już niejedno ludzkie zdrowie, jeśli nie życie. Nie wszyscy są tego jednak świadomi. Sąsiad interweniował nawet w mediach, ponieważ odebrał te znaki jako pozbawienie go miejsca postojowego. Przepraszam, Piotrze – i tak nie mogłeś tam zostawiać auta. Komisji bardzo, bardzo dziękuję.
Inny przykład – ulica Dożynkowa w Kaszczorku, którą sami drogowcy nazywają najlepiej zbudowaną w mieście. Faktycznie, jest bardzo ładna i dobrze się po niej jeździ, korzystałam z niej podczas remontu ulicy Turystycznej. Niestety, można tam rozwinąć prędkość powyżej 40 km/h i kierowcy tak jeżdżą. Na wniosek mieszkańców zamontowano progi. W tym tygodniu zniknęły. Dlaczego? Komisja musiała to przecież opiniować, ale kiedy i jaka była decyzja oraz uzasadnienie? Tego nie dowie się żaden „cywil”. Dyrektor Kowallek zadeklarował, że możemy występować o stanowiska komisji indywidualnie. Ale o jakie? Przecież nawet nie wiemy nad którymi ulicami obecnie obraduje…
Tak, Toruń potrzebuje lekcji jawności. Piszę to, jako posiadaczka kopii projektu miejscowego planu zagospodarowania dla Winnicy II. Kilkadziesiąt innych urzędów niż Miejska Pracownia Urbanistyczna w Toruniu dobrze wie o tym, że taki projekt planu jest informacją publiczną. Dzięki jednemu z nich wiem już, którzy mieszkańcy Winnicy II zostaną w swoich domach. O tym, że plan wykwaterowań budynków należących do gminy – czyli do nas wszystkich, również stanowi informację publiczną nie wie jeszcze Zakład Gospodarki Mieszkaniowej. Mam nadzieję, że wkrótce to zrozumie.