Toruńscy przedsiębiorcy o skutkach epidemii (SONDA)
Wśród przedsiębiorców panuje przerażenie. W zgodnej opinii większości z nich „tarcza antykryzysowa” nie będzie w stanie uchronić polskich firm przed fatalnymi skutkami epidemii. Spytaliśmy toruńskich przedsiębiorców jakie jest w tej sprawie ich zdanie i jak zapatrują się na przyszłość.
Przemysław Termiński, właściciel KS Toruń:
8.500.000.000.000 – tak wyglada zapis równowartości w złotych pakietu stymulacyjnego dla amerykańskich pracodawców i pracowników, który amerykański rząd zaordynował swojej gospodarce. Jakby to odnieść do naszego budżetu to równowartość mniej więcej jego 20-krotnosci; albo jak kto woli 21.250 zł na mieszkańca. Jeśli chcielibyśmy porównać to nasza tarcza antykryzysowa powinna wynieść ponad 800.000.000.000 zł. Dziś propozycje rządu to w maksie w ujęciu realnym 25.000.000.000 czyli ponad 30 razy mniej – około 657 złotych na każdego Polaka. Reszta naszego szumnego pakietu tarczy antykryzysowej to operacje bankowe czy przepakowane produkty wynikające z wcześniejszych programów, które i tak były planowane. Warto dodać, ze według zapowiedzi Trumpa, w razie potrzeby mogą swój pakiet jeszcze zwiększać. Nieco skromniej wyglada pakiet niemiecki. 3.250.000.000.000 w przeliczeniu na złote po dzisiejszym kursie. To jakieś 38.000 zł na każdego mieszkańca Niemiec. Trochę większa od nas ludnościowo Hiszpania to 920.000.000.000 w przeliczeniu na złotówki; 19.700 zł na każdego Hiszpana. Wynika z tego, ze miejsca, aby podgonić inne kraje mamy jeszcze sporo.
Krzysztof Lange, wspólnik w Lange Kancelaria Prawna SPP Radcowie Prawni:
Generalnie trudno jest szukać powodów do optymizmu, ale trzeba starać się je odnaleźć. Myślę, że nie grozi nam zbyt wysoka inflacja, ponieważ czas zamrożenia gospodarki, nie tylko polskiej, potrwa relatywnie krótko. Zauważalny jest też swego rodzaju „mechanizm immunologiczny” gospodarki, który sprowadza się do ostrożności w wydatkowaniu pieniądze i w tym przede wszystkim upatruję nadziei na to, że nie grozi nam „opcja hipperinflacji”. Dzisiejsza sytuacja jest dla rynku swego rodzaju „sress-testem” i nie wszyscy zdadzą ten egzamin. W konsekwencji nie da się uniknąć znaczących nawet ilości restrukturyzacji lub upadłości firm. Pomimo to, sytuacja kryzysowa może mieć paradoksalnie pozytywny wpływ na odmianę jakości w zakresie innowacyjności i zarządzania biznesem, co w mojej ocenie jest szansą. Przedsiębiorcy będą mniej chętnie inwestować w sposób ryzykowny, a więc i nieprzemyślany. Patrząc na rządową propozycją „tarczy antykryzysowej”, jakkolwiek idącą w dobrym kierunku, trzeba zauważyć, że w zbyt małym stopniu dotyka gospodarki jako całości. Rozwiązania powinny iść w mojej ocenie w kierunku takich zmian systemowych, które będą stanowiły realną pomoc dla polskiej gospodarki w wymiarze ogólnym, a przede wszystkim dla jej kluczowych obszarów. Niezmiernie istotne jest również to – czego nie widać w projekcie, ażeby proponowane przepisy dawały realne gwarancje rzeczywistego dialogu przedsiębiorców z szeroko pojętym sektorem bankowym. Bez tego typu rozwiązań obrona naszej gospodarki przed skutkami kryzysu może być bardzo problematyczna.
Monika Gotlibowska, Prezeska Fundacji #Aktywna
Jesteśmy właściwie w przede dniu zapoznania opinii publicznej z aktami wykonawczymi do tzw. Tarczy antykryzysowej.Zatem byłabym dziś ostatnia, aby dzielić skórę na niedźwiedziu. Propozycje rządu, jeżeli będą wdrażane w tym proponowanym zakresie, są dalece niewystarczające. Odroczenie zapłaty danin wobec państwa, czy to będzie ZUS, PIT, czy CIT albo podatek od nieruchomości nie uzdrowi sytuacji polskich przedsiębiorców. Dzisiejsze straty nigdy nie bedą do odrobienia. Przecież po epidemii nie zjemy w restauracji dwóch dań zamiast jednego, nie wykupimy dwa razy więcej noclegów w hotelach, nie obetniemy u fryzjera dwa razy tych samych włosów. Zatem odroczenie, czy zawieszenie spłaty zobowiązań spowoduje ich kumulację w późniejszym terminie. Proponowanie pożyczki przedsiębiorcom do spłaty w kolejnych miesiącach to jak zawieszanie im pętli na szyi. Poza tym te 5 tys. dla mikro przedsiębiorstw zatrudniających np. 9 osób jest śmiechu warte. Trzeba sobie jasno powiedzie, że bez realnej pomocy państwa polskie firmy stoją nad przepaścią. I nie ma w tym żadnej przesady, nastąpi selekcja, ale wcale nie naturalna, bo to nie rynek zweryfikował możliwości tych przedsiębiorstw, a wprowadzane obostrzenia i zamykanie biznesów. Zatem państwo musi wziąć na siebie odpowiedzialność za pracowników i pracodawców. Tak jak w sytuacji klęsk żywiołowych pomaga stanąć na nogi rolnikom. Ile nas będzie kosztował koronawirus jeszcze trudno jest oszacować. Branża gastronomiczna, którą reprezentuję ma swoją specyfikę. W Toruniu, mieście które stoi turystyką restauracje właśnie szykowały się na odrabianie start po zimie, to branża nacechowana dużą sezonowością. Epidemia popsuła plany i zanim to koło zamachowe na nowo ruszy to zderzymy się ponownie z kiepskim sezonem jesienno-zimowym. Zatem w trosce o płynność finansową na pierwszy ogień w wielu firmach pójdą pracownicy i to trzeba sobie jasno powiedzie , mimo że żaden z pracodawców by tego nie chciał. Musimy mieć na uwadze, że nieostrzeżony przed zagrożeniem przedsiębiorca mógł właśnie swoje oszczędności zainwestować w park maszynowy, we flotę, wygrać przetarg i dokonać zakupu niezbędnego sprzętu do realizacji zamówienia itp. Zatem pieniądze z konta zainwestował właśnie w rozwój firmy i nie ma na pokrycie zobowiązań, bo nie zarabia. Miał zacząć odcinać kupony, ale właśnie zamknięto mu biznes… Tak wygląda realna sytuacja polskich przedsiębiorców z sektora małych i średnich przedsiębiorstw. Zaatakowana gospodarka i to zarówno ta krajowa, jak i lokalna już jest zainfekowana, leczenie jej może potrwać bardzo długo, a bez pomocy państwa czeka nas wiele tragedii, które w ostatecznym bilansie mogą się okazać groźniejsze.
Jacek Rutkowski, prezes firmy Mat-Bud:
Nie ma się co oszukiwać, że jest dobrze, bo nie jest. W tej chwili trudno jest cokolwiek wyrokować, bo wszystko zależy od tego jak długo nasza gospodarka będzie w stanie zamrożenia. Wierzę jednak, że wyjdziemy z tego obronną ręką i uda nam się wypracować mechanizmy rynkowe, które pozwolą firmom nie tylko przetrwać, ale i docelowo się odbić. W tej chwili najważniejsze to zachować spokój i zdrowie. To jest najważniejsze. Nie jestem ekspertem, aby określić jaka nas czeka przyszłość, a ponad to jest zbyt wiele niewiadomych. Pomimo całej tragedii epidemii koronovirusa, Polska jest lepiej przygotowana do zwalczenia kryzysu w aspekcie medycznym. Mieliśmy więcej czasu na przygotowanie się do epidemii, wprowadzenie nawyków, a także wyciągnięcie wniosków w oparciu o doświadczenie innych krajów. Mniej podróżujemy, mamy zdrowsze i lepiej przygotowane społeczeństwo. Przez trudną historię jesteśmy bardziej odporni na trudy życia, a służba zdrowia wykazuje się dużą ofiarnością. PW. Mat-Bud dość dobrze przetrwa kryzys, bo zawsze dbało o klientów, dostawców, partnerów biznesowych i otoczenie. Ponad to wspierało gospodarkę, firmy lokalne i nie uzależniało się od firm o zasięgu globalnym oraz gospodarki światowej. Ofiarna i dobra współpraca pomimo kryzysu, a także pomoc partnerom przyniesie dobre efekty. Dodatkowo towarzyszy temu rozsądna dbałość o bezpieczeństwo zdrowotne załogi i wrażliwość społeczna na rzecz całego środowiska i kraju. Jesteśmy jedną wielką rodziną. Można mieć szereg uwag do tarczy antykryzysowej, jednakże chciałbym ją odpolitycznić, oczekuję, aby była bardziej radykalna i szybsza w działaniach wszystkich grup politycznych. Tak aby po kryzysie gospodarka ruszyła. Zamknięte sklepy, zakłady usługowe i fabryki są niestety największym ciosem w gospodarkę. Bez wątpienia nie jest to proste, ponieważ sytuacja finansów publicznych już przed kryzysem nie była łatwa. Na pewno ta lekcja ma także swoje dobre strony. Po epidemii świat będzie inny. Powrócą takie wartości jak rodzina, odpowiedzialność, solidarność społeczna, dobro ojczyzny, firmy, ludzi, jako wartości nadrzędne, a na dalszy plan zejdzie globalizacja, maksymalizacja i zatrważający pęd życia.
Miłosz Morawiak, NV Projekt, Sp. z o.o.
Moja branża odczuje to za jakiś czas, bo cały czas w przemyśle realizuje się jeszcze projekty z zeszłego roku. Faktem jest, że są i tu utrudnienia wynikające chociażby z możliwością przemieszczania się. Najgorsze jednak przed nami, bo wstrzymanie inwestycji pociągnie za sobą lawinę zwolnień, zwłaszcza w budownictwie i branżach pokrewnych. W kontekście „tarczy”, to ciężko się wypowiadać. Na razie brak jest konkretów, ale moim zdaniem, naszego niezbyt bogatego państwa nie stać na wpompowanie dużej ilości pieniędzy w rynek, ponieważ ich nie ma. Zjedzone zostały przez wszelkiej maści programy +. Wbrew temu co oficjalnie twierdzi rząd i pomimo „nieprzebranych ilości pieniędzy” jakie posiada NBP.