„Wersja oskarżonego jest niewiarygodna”. Znamy uzasadnienie wyroku dla oprawcy psa Fijo
Kara roku i 6 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności, zakaz posiadana zwierząt w najbliższych 10 latach, nawiązkę w wysokości 3 tys. zł na rzecz Fundacji dla Szczeniąt „Judyta”, a także kwotę ponad 25 tys. zł tytułem zwrotu kosztów leczenia Fijo – taki wyrok zapadł w czwartek (28.03) w procesie Bartosza D., chełmżanina, oskarżonego o brutalne skatowanie psa.
Mężczyzna oskarżony był o znęcanie się nad zwierzęciem, czym doprowadził do jego kalectwa. Według D. pies miał plątać się pod jego nogami, co spowodowało, że upadł kolanami na szczeniaka.
– W ocenie sądu wersja oskarżonego jest całkowicie niewiarygodna – mówiła sędzia Aneta Zawulewska-Glonek. – Po pierwsze przeczą temu zasady doświadczenia życiowego. W sprawie kluczowe znaczenie miała jednak opinia biegłych, którzy na podstawie zebranej dokumentacji stwierdzili, że pies doznał co najmniej trzech urazów: okolicy żuchwy, kręgosłupa piersiowego z uszkodzeniem rdzenia kręgowego oraz uraz okolicy miednicy. Zdaniem biegłych, obrażenia powstały na skutek co najmniej trzykrotnego użycia tępego narzędzia o nierównej powierzchni – pięści, stopy lub kolana.
Sędzia, przeprowadzeniu procesu dowodowego i przesłuchaniu świadków, zrelacjonowała przebieg feralnego dnia.
– Sąd ustalił, że oskarżony przeprowadzał remont u państwa K., gdzie spożywał wódkę – relacjonowała sędzia Sądu Rejonowego w Toruniu. – Jednocześnie oskarżony stwierdził, że tego dnia nic nie jadł. Około godz. 17.00-18.00 pojawił się w Chełmży, gdzie odbywało się spotkanie rodzinne. Uczestniczyła w nim jego żona i dzieci. Następnie Bartosz D. wrócił do swojego mieszkania, skąd miał wziąć antybiotyk dla dziecka. Towarzyszył mu wtedy kolega. Wspólnie wyprowadzili psa. W trakcie spaceru Fijo się wyrwał ze smyczy i pobiegł w stronę innego czworonoga. Po chwili nawoływań wrócił. Oskarżony udał się ze zwierzęciem do mieszkania, kolega skierował się do sklepu. Okoliczności tych Bartosz D. nie kwestionował. Natomiast o tym, co działo się później, wiedział tylko Bartosz D. I to na jego zeznaniach oraz opinii biegłych oparł się sąd.
W jego ocenie kara wymierzona sprawcy jest adekwatna do stopnia społecznej szkodliwości czynu. Na jej wysokość wpłynęły obrażenia, jakich doznał Fijo, postawa samego oskarżonego, który ironizował całą sytuację i przenosił ciężar winy na Fundację oraz media. Ponadto Bartosz D. po pobiciu psa uciekł, nie wyraził skruchy, ani żalu po tym, co zrobił. Dodatkowo sąd wziął pod uwagę fakt, że oskarżony był wcześniej karany.
– Najważniejsze, że wyrok jest karą bezwzględnego pozbawienia wolności – mówiła chwilę po zakończonej rozprawie Katarzyna Topczewska, adwokat, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych. – Czy będzie przestrogą dla innych? Z pewnością. Nie ma w społeczeństwie zgody na okrucieństwo wobec zwierząt. Liczyliśmy jednak, że w tym przypadku zapadnie maksymalna kara – 3 lat więzienia. Będziemy rozważać apelację.
Decyzją sądu pies Fijo oddany zostanie pod opiekę profesjonalnej organizacji, która znajdzie mu stały dom. Obecnie zwierzę jest pod opieką tymczasową.
– Cieszymy się, że Fijo nie wróci do właściciela – mówi Małgorzata Brzezińska z Fundacji dla Szczeniąt „Judyta”. – Wyrok jest początkiem zmian w polskim prawie. Społeczeństwo jest świadome powagi sytuacji. Prawa zwierząt zaczynają być w naszym kraju ważne. Poza karą pozbawienia wolności, sąd nałożył karę zakazu posiadania zwierząt przez 10 lat. Jest to najdłuższy z występujących w przepisach okres.
Jak dziś funkcjonuje pies?
Niepełnosprawny Fijo porusza się przy pomocy specjalnego wózka. Aby godnie żyć, przeszedł szereg rehabilitacji, m.in. w Portugalii. Współpracował także z nim psi behawiorysta.
– Kilka miesięcy trwało, zanim Fijo doszedł do siebie – relacjonowała w sądzie Małgorzata Brzezińska. – Potrzebowaliśmy wsparcia behawiorysty, ponieważ na widok mężczyzn zwierzak się nerwowo oblizywał, kręcił i był bardzo niepewny. Obecnie jego stan z dnia na dzień się poprawia. Do pełnej sprawności jednak nigdy nie wróci.