Wirus w polskim biznesie [FELIETON]
Polskę i świat ogarnęła pandemia koronawirusa, która już dziś zmieniła życie wielu Polek i Polaków. Niestety mam wrażenie, że dla większości z obywateli i obywatelek będą to skutki nieodwracalne. Jednak co konferencja polskiego rządu, to słychać zapewnienia o opanowaniu sytuacji i peany pod adresem rządzących. Rzeczywistość jednak jest inna, kraj nie był i nie jest przygotowany na złe scenariusze, nie zapewnił rezerw budżetowych na wypadek kryzysów. Obecnie w polskich szpitalach brakuje podstawowego sprzętu chroniącego personel przed zakażeniem, a przedsiębiorcy i pracownicy odliczają dni do krachu w sektorze prywatnym.
W całej strukturze wszystkich firm to mikroprzedsiębiorcy obejmują 96 proc. Mimo że są najbardziej produktywni, to nawet w „normalnych” warunkach jest im bardzo trudno się utrzymać na rynku. Małe przedsiębiorstwa charakteryzuje najniższa przeżywalność, po pierwszym roku działalność prowadzi nadal tylko 2/3 z nich. Natomiast wśród średnich firm po 12 miesiącach 87 proc. działa dalej. To bardzo złe dane statystyczne, które dowodzą, jak trudno jest prowadzić biznes w Polsce, a wirus, jaki ogarnie polską gospodarkę, po pandemii może nieść za sobą dużo większe skutki dla całego społeczeństwa.
Wiele państw europejskich poważnie podeszło do problemu i przygotowało pakiety pomocowe dla firm, które dają szansę w realny sposób zatrzymać widmo bankructw i wielu tragedii miliona swoich obywateli. To, co proponuje premier Mateusz Morawiecki, to tylko pozorna pomoc państwa. Pokrycie przez państwo 40 proc. wynagrodzenia pracowników nie pozwoli nawet na pokrycie kosztów ZUS-u. Jaka to pomoc – w sytuacji braku przychodu niejednej firmy w obecnym czasie? Jak to zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach, ale mam wrażenie, że to też pomoc na krótką metę. Opanowanie sytuacji w polskiej gospodarce może się okazać dużo trudniejsze od opanowania epidemii.