Witaj, szkoło [FELIETON]
W końcu! Chciałoby się napisać i powiedzieć: „niech się święci 1 września!”. Mam wrażenie, że jeszcze nigdy z takim utęsknieniem nie czekaliśmy wszyscy na rozpoczęcie roku szkolnego, powrót do szkół jest nieunikniony. I ta tęsknota wcale nie dotyczy tylko rodziców, bo także dzieci i młodzież wyczekiwały już tego symbolicznego przekroczenia progów szkół. Szkoda, że póki co tej radości nie mogą podzielić studentki i studenci znakomitej większości szkół wyższych. Dochodzące do nas sygnały o kolejnych decyzjach rektorów o zdalnym nauczaniu na uczelniach w mojej ocenie są niezrozumiałe, a już tym bardziej rozpatrując je w kontekście otwartych szkół podstawowych i ponadpodstawowych.
Radość ze stacjonarnego nauczania w szkołach nie wynika tylko z faktu pełnionej w tym czasie opieki nad dziećmi, ale przede wszystkim wiąże się z rolą pełnioną przez placówki oświatowe. Szkoła to nie tylko edukacja, przekazywanie wiedzy, ale również i może przede wszystkim kuźnia talentów, miejsce rozwijania zainteresowań, zajęcia pozalekcyjne, integracja społeczna, nauka pracy w grupie. Relacje między rówieśnikami to bardzo istotny element edukacji szkolnej, stawiany na równi ze zdobywaniem wiedzy. Nabywanie kompetencji przygotowujących do życia trudne byłoby przez zdalne nauczanie. Zatem ten kontekst społeczny powinien być decydującym o tym, by nie wracać do systemu zdalnego nauczania. Poza tym zdalne nauczanie to ryzyko, że wielu uczniów zniknie z systemu – brak sprzętu, możliwości technicznych powoduje wykluczenie edukacyjne.
Jedno tylko martwi i zastanawia: czy w obliczu obecnej sytuacji problem „w maseczkach czy bez” nie odwraca uwagi ciała pedagogicznego od problemu samej edukacji? Jednak opasłą podstawę programową dzieci będą musiały zrealizować.