Co zrobić, żeby w Toruniu nie ginęli piesi? [OPINIA]
2018 rok zaczęliśmy od tragicznego wypadku, w którym zginęło dwoje pieszych na przejściu. Niestety, tak samo go żegnamy. Wiele się w tym roku mówiło o wypadkach w mieście. Mamy program poprawy bezpieczeństwa na przejściach. Co jest więc nie tak?
Odpowiedź na tak postawione pytanie nie jest prosta. W Polsce często przy okazji tragicznych wypadków szuka się winnych: a to obwinia się jego sprawcę, a to szuka się winy u pieszych, bo byli nieuważni, pod wpływem alkoholu, itp., a to ktoś rzuci hasło, że urzędnicy czegoś nie zrobili lub zrobili to nie tak, jak powinni zrobić.
Szok mija po kilkunastu godzinach, kilku dniach, dogasają ustawione na chodnikach znicze, z tygodnia na tydzień jest ich coraz mniej. Szybko zbiera się jakaś komisja i podejmuje na gorąco decyzje: o włączeniu sygnalizacji świetlnej, o montażu dodatkowych znaków, o ograniczeniu prędkości. A potem wszyscy przechodzimy nad tym do porządku dziennego.
Dyskusje o bezpieczeństwie na polskich (toruńskich także) drogach toczą się od wypadku do wypadku. Szkoda tylko, że zwykle jest tak, że uczymy się na błędach, a Polak mądrzejszy (?) jest po szkodzie.
W Toruniu nie zawsze potrafimy rozmawiać o bezpieczeństwie ruchu drogowego. Często te rozmowy są podszyte polityką, pretensjami, oskarżeniami, emocjami czy też politycznymi ambicjami. Sporo mówiło się o tym, co się dzieje na przejściach dla pieszych oraz „wizji zero” (program redukcji ofiar wypadków komunikacyjnych) podczas kampanii wyborczej.
Jest nam potrzebny w Toruniu nieustanny dialog o bezpieczeństwie ruchu drogowego. Za jednym stołem powinni zasiąść nie tylko urzędnicy z rozmaitych instytucji, policjanci, ale też mieszkańcy. W tym gronie miejsce winien mieć np. Rob Trapnell, brytyjski architekt i urbanista, który od wielu lat mieszka w Toruniu i głośno mówi o tym, co należy zmienić, żeby było bezpieczniej. Tymczasem przez urzędników nie jest on traktowany jako partner do rozmowy. Szkoda. Nie tędy droga do poprawy sytuacji.
Od dwóch lat w Toruniu realizowany jest miejski program poprawy bezpieczeństwa na przejściach dla pieszych i przejazdach dla rowerzystów. Co to za program, skoro wciąż w mieście dochodzi do tak wielu wypadków z udziałem pieszych i rowerzystów? – mógłby ktoś zapytać. Dobrze, że jest taki plan. Urzędnicy powinni go realizować i na bieżąco uzupełniać, wsłuchując się w głosy mieszkańców. Bo one w tym wszystkim są najcenniejsze.
Ten miejski program nie może dla urzędników usprawiedliwieniem lub „podkładką”, że miasto coś robi, żeby było bezpieczniej. A czasami odnoszę wrażenie, że tak jest.
Niedawno urząd miasta i MZD podsumowały jego realizację w 2017 i 2018 r. Prezydent Michał Zaleski mówił wtedy:
„To nie jest działanie jednorazowe, a wieloletnie, którego efekty dopiero za jakiś czas będzie można obserwować. Dwa elementy wpływają na bezpieczeństwo w ruchu drogowym: uczestnicy ruchu drogowego i technika, a więc urządzenia chroniące i poprawiające bezpieczeństwo oraz standardy techniczne ulic, chodników czy przejść dla pieszych”.
Na konferencji prasowej prezydent Torunia, powołując się na policyjne analizy dotyczące wypadków i kolizji w mieście, wskazał, że „wszystkie te zdarzenia powstały w wyniku błędów osób kierujących pojazdami bądź pieszych”. – Nie były to zdarzenia i wypadki wynikające z infrastruktury technicznej, co nie zmienia postaci rzeczy, że nie trzeba ciągle podnosić jakości otoczenia związanego z bezpieczeństwem – mówi Zaleski.
Czy „infrastruktura techniczna” w Toruniu nie sprzyja powstawaniu wypadków? Czy naprawdę wszystko jest w porządku? Mam poważne wątpliwości. Od wielu lat budujemy w Toruniu szerokie arterie, które umożliwiają rozwijanie dużych prędkości i prowokują do szybkiej jazdy. Na trasie wschodniej, trasie w-z, średnicowej, staromostowej, ul. Łódzkiej czy Grudziądzkiej najważniejsi są… kierowcy. Nie piesi. A co istotne, wciąż na tych najważniejszych trasach w mieście jest wiele przejść dla pieszych przez szerokie jezdnie bez sygnalizacji świetlnych. Jest jeszcze wiele do zrobienia w Toruniu, co nie oznacza, że miasto nic nie robi lub robi niewiele – corocznie podejmuje wiele działań zwiększających nasze bezpieczeństwo.
I w ten sposób wracamy do punktu wyjścia, czyli szukania winnego. Właśnie to podejście trzeba zmienić. Nie szukać winy i winnych, ale rozwiązań. Bo winni jesteśmy wszyscy!
Czas na kolejną szeroką dyskusję o bezpieczeństwie ruchu drogowego w Toruniu. Moze trzeba pójść krok dalej niż miejski program: ustalić standardy bezpieczeństwa od nowa i postawić na zdecydowane działania, które nie zawsze będą popularne i tanie, np. likwidację niektórych przejść dla pieszych lub zwężenie niektórych tras bądź też montaż sygnalizacji na wszystkich przejściach dla pieszych na arteriach dwu-, trzy- i czteropasmowych.
Zmiana mentalności będzie chyba jednak największym wyzwaniem. W Polsce wciąż jest przyzwolenie na szybką i nieprzepisową jazdę. Mało kto po mieście jeździ 50 km na godz. Codziennie jako kierowca widzę co najmniej kilku kierowców, którzy przejeżdżają na czerwonym świetle, mają w nosie „zielone strzałki” lub wyprzedzają rowerzystów na grubość lakieru.
Jak na takie wykroczenia reaguje policja? Bardzo często kończy się na… pouczeniach, a nie mandatach. Niektórzy policjanci sami mają także ciężkie nogi i nie mówię tu wcale o sytuacjach, gdy jadą na kogucie.
Coraz więcej kierowców ma auta wyposażone w kamerki. Możemy oglądać różnego rodzaju popisy drogowych piratów na polskich ulicach. Koniec końców zwykle jest tak, że autorzy nagrań ujawniają je anonimowo, dla polubień i poklasku, a na końcu słyszą, że są konfidentami.
marjorie fuchs
27 lipca 2019 @ 21:38
Infrastruktura: skrzyżowanie Bema z Szosą Chełmińską, rowerzyści przez Szosę Chełmińską w stronę Bema dostają zielone, w tym czasie ci z Bema, co w lewo w Szosę Chełmińską też dostają zielone. Ich drogi się przecinają. Tego miejsca UNIKAM jak ognia. Jak rowerzysta nie uważa, to zostanie skasowany.
To przykład na „rewelacyjną” infrastrukturę.
Są też wyjazdy pozasłaniane krzakami i reklamami, które przecinają ścieżki rowerowe. Super niebezpieczne dla „głupiego” rowerzysty. Se taki jadzie ścieżką rowerową i nie myśli. A tu ci wyjeżdża drugi, co też nie myśli. I bum.
Ja osobiście, dojeżdżając do takiego wyjazdu ZAWSZE objeżdżam go z daleka i kontroluję, czy jaki debil nie wyjeżdża.
Podsumowanie: jako rowerzysta zostałem już parę razy skasowany na ścieżce rowerowej i na jezdni, ale w tej chwili jestem chyba taki mądry jak jestem. Mam nadzieję, że więcej się nie dam.
Tataranka
1 stycznia 2019 @ 02:37
http://katowice.wyborcza.pl/katowice/7,151344,23060041,nasze-miasta-moga-byc-lepsze-dzieki-pieszym-i-pojazdom-autonomicznym.html
Grzesiek
31 grudnia 2018 @ 00:59
Pozwolę sobie tu wkleić link do artukułu człowieka, który pracuje z MZD w Jaworznie. Tam podjęto się relalizacji wizji zero.
http://www.brd24.pl/rozmowy/tomasz-tosza-jak-zabijac-to-na-przejsciu-taka-wskazowke-daje-wymiar-sprawiedliwosci/?fbclid=IwAR1K9Tv2UGQDl2snmK-qdlmQjdCfqbQ7htsOtXiFOsg836uP_cMMvOzZEPA
Kierowca taxi
30 grudnia 2018 @ 21:31
,Zarówno w tej sytuacji jak i rok temu pieszy jakby użyli swojej wyobraźni może byłoby inaczej ale teraz jest po fakcie panowie noga z gazu a piesi więcej wyobraźni bo auto nie zatrzyma się natychmiast proponuję więcej rozwagi z jednej i drugiej strony
Grzesiek
30 grudnia 2018 @ 23:47
Przepraszam, ale jak słyszę ryk silników na ulicy to tak jakby ktoś strzelał na oślep w środku miasta
Stach
30 grudnia 2018 @ 21:06
Rob Trapnell to ten architekt który dla MY Toruń rysował w paintcie szlaczki, które miały być drogami i w które wpisywał boiska i place zabaw?? Przecież to było amatorstwo najwyższych lotów. Nie znam jego kwalifikacji ale te projekty wyglądały jak narysowane z nudów na lekcji informatyki w gimnazjum. Trochę powagi, bo temat na to zasługuje.
Grzesiek
30 grudnia 2018 @ 23:45
Zgadza się narysował w paincie ślaczki. A kiedy powiedział: powzólcie, że pokażę wam jak zaprojektowałem podobną trasę w Bristolu, odebrano mu głos. Zrobił to prezydent Fiderewicz
Stach
31 grudnia 2018 @ 15:11
Próbowałem znaleźć jakakolwiek informacje czy choć wzmiankę o działalności tego Pana w Wielkiej Brytanii, ale bezskutecznie, stąd moje ograniczone zaufanie do jego warsztatu i wiedzy.
Anna Zglińska
31 grudnia 2018 @ 20:42
Wystarczy się go zapytać 🙂 Faktycznie, z poziomu polskiego użytkownika wyszukiwarki Google jest to dość trudne, natomiast przyczyna jest banalnie prosta. Architekt przeszedł na emeryturę, w momencie, gdy internet był w powijakach. Nie wszystko jest w sieci…
Stach
1 stycznia 2019 @ 00:58
Chcecie Państwo powiedzieć że ktoś kto od 20 lat nie jest aktywny zawodowo w swojej profesji jest najwłaściwszym autorytetem i punktem odniesienia w dziedzinie nowoczesnych rozwiązań komunikacyjnych? Ciekawe.
Janek_
30 grudnia 2018 @ 20:16
Ciekawe co by było jakby role się odwróciły i to piesi zaczęli odstrzeliwać z broni palnej po kilkunastu kierowców rocznie. Masowa inwigilacja, obława policji, stan wyjątkowy, wojsko na ulicach, wielka trwoga? A tymczasem w naszej prawdziwej, posranej rzeczywistości wyniesionych przejść dla pieszych w całym mieście może z pięć jest, za to mamy kocie oczka, opaski odblaskowe, spasione żółte barierki i pajaców w MZD, którzy nawet nie chcą słyszeć o wymuszonym spowolnieniu ruchu.
Janek_
30 grudnia 2018 @ 20:02
Debile byli, są i będą, dopóki drogi będą do nich wołać: „Śmiało, zapierdalaj, masz długi, prosty odcinek bez świateł” dopóty będą umierać ludzie. W tym mieście żyje się jak na wojnie, strach wyjść na ulice, bo gdzie się nie ruszysz to masz takie długie i proste odcinki. Brawo Zaleski, buduj dalej swoje superszosy, po trupach do koryta.
Janek_
30 grudnia 2018 @ 17:57
Jeśli Zaleski rzeczywiście tak powiedział jak zacytowano „wszystkie te zdarzenia powstały w wyniku błędów osób kierujących pojazdami bądź pieszych (…) nie były to zdarzenia i wypadki wynikające z infrastruktury technicznej” to jest to kompromitacja urzędu prezydenta i jednocześnie dla nas Torunian świadectwo naszej wspólnej porażka, że dajemy sobie co cztery lata sprzedać bajki i wybieramy tego betona na prezydenta, dziada, który nie pali głupa udając, że nie ma związku pomiędzy długoterminową inwestycyjną polityką prosamochodową a skokowym wzrostem trupów na ulicach.
ed
30 grudnia 2018 @ 19:22
Akurat to przejście przy supermarkecie jest co prawda bez świateł – i pierwszą moją reakcją było również „to skandal!111” – ale jest to długi prosty odcinek z doskonałą widocznością i dobrym oświetleniem, i szeroką wyspą między jezdniami.
Brak świateł tam to znośny kompromis – dokładnie taki sam, jak np. przy przejściu przez Średnicówkę na wysokości Małachowskiego.
I – tak, Zaleski ma rację w tym przypadku. To zapierdalacz w BMW (i to taki z historią ćpania za kierownicą) jest tu elementem, który trzeba wyeliminować przede wszystkim.
Grzesiek
30 grudnia 2018 @ 23:43
Na Małachowskiego zginęły dwie osoby. Dużo jak na „znośny kompromis”
Lampy led przy pasach.
30 grudnia 2018 @ 15:08
Lampy ledowe z białą barwą światła, bardzo pomagają w widoczności z daleka na pasach ,jest ich wciąż mało.