Cyfrowa rewolucja na uczelni
Wykłady i ćwiczenia w internecie, egzaminy w domu – coś, co kiedyś było tylko wyobrażeniem bliskim fantastyki, od ponad roku jest rzeczywistością na uczelniach. Pandemia koronawirusa wpłynęła na wszystkie aspekty naszego życia, w tym również na edukację. Do nowej sytuacji musiały przygotować się uniwersytety, dla których ostatni rok był bardzo wymagający, a jednocześnie stworzył okoliczności do wejścia w „cyfrową rewolucję”.
Rzecznik Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, prof. Marcin Czyżniewski, stwierdza, że uczelnia była przygotowana do zdalnego nauczania na długo przed wybuchem pandemii.
Nie musieliśmy się specjalnie przystosowywać, ponieważ od dawna korzystaliśmy z narzędzi zdalnego nauczania. Organizowaliśmy szkolenia dla chętnych pracowników. Wielu z nich korzystało z naszej własnej platformy Moodle.
O swoich wrażeniach z nauczania zdalnego mówi dr Wojciech Peszyński z Wydziału Nauk o Polityce i Bezpieczeństwie Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.
Musiałem się przystosować, nie było innej opcji. Nigdy nie prowadziłem zajęć w trybie online, więc musiałem poznać te narzędzia jako wykładowca. Dzisiaj robię to już w sposób rutynowy.
Zdaniem dr. Peszyńskiego prowadzenie zajęć stacjonarnych i zajęć w trybie zdalnym to dwa kompletnie różne światy.
Każdy z nas, wykładowców, woli to prowadzić w trybie konwencjonalnym, aczkolwiek wielu osobom, w tym studentom, forma zdalna bardziej odpowiada, przyzwyczaiły się do niej. Łatwiej im to pogodzić z wykonywanymi zajęciami zawodowymi. Wchodzą w grę również odległości, dla studentów bardziej praktyczna jest forma online, ale dla wynajemców mieszkań zdalna edukacja to minus.
Prof. Czyżniewski zwraca uwagę także na inną wadę.
Istnieje pewna bariera psychologiczna, często studenci nie włączają kamerek, nie biorą aktywnego udziału w dyskusjach.
W kwestii ocen dr Peszyński zaznacza, że w jego przypadku sposób prowadzenia zajęć nie miał większego wpływu na to, jakie rezultaty osiągają studenci przez niego uczeni.
Chciałbym się dowiedzieć, czy rzeczywiście wrócimy do trybu z 2019 r., z uwagi na to, że zajęcia zdalne okazały się z wielu względów praktyczne – dodaje dr Peszyński. – Dla takiego uniwersytetu jak UMK taka forma ma wiele zalet. Proszę zauważyć, że można pracować np. w Warszawie, gdzie nie ma problemu ze znalezieniem pracy z zadowalającymi zarobkami, a jednocześnie studiować zdalnie w Toruniu. Dla wielu osób atutem byłoby połączenie dobrej pracy z możliwością studiowania na prestiżowej uczelni.
Rzecznik UMK wyjaśnia, że tradycyjne metody na pewno wrócą.
Podstawową formą jest i będzie zawsze ta stacjonarna, gdyż bezpośredni kontakt jest najważniejszy, jednak jakaś forma zdalnego nauczania zostanie, gdyż ona też ma swoje zalety.
Gdyby to zależało tylko od samego dr. Peszyńskiego, to chciałby on połączyć formę zdalną ze stacjonarną.
Byłoby to dla mnie wygodniejsze, gdybym mógł odrobić zajęcia w trybie zdalnym, jeśli wypadłaby mi nagła sytuacja rodzinna, albo gdybym mógł prowadzić ćwiczenia w formie stacjonarnej, a wykłady w formie online.
Jak zapewnia dr Peszyński, jest on przygotowany na ewentualne ponowne zamknięcie uczelni.
Początkowo było ciężko, ale obecnie jesteśmy o wiele lepiej przygotowani. Na początku trzeba było się doszkalać, wymieniać doświadczeniami. Przyznam się, że jak siadałem do Teamsa pierwszy raz, to towarzyszył temu pewien stres, tym bardziej że odbywało się to w domu, gdzie była żona, dzieci, a zapanować nad tym wszystkim pomagała nam moja mama, której jestem za to bardzo wdzięczny. Teraz, po ponad roku, jest nam łatwiej.