Czy pozostanie nam tylko nucić piosenki? [FELIETON]
Struktura administracyjna państwa polskiego zaprojektowana jest tak, by organizować życie obywateli w sposób praworządny, demokratyczny, z poszanowaniem ich praw i wolności. Dokument nadrzędny, ba! – źródłowy, to konstytucja. Decyzje organów państwa muszą być zgodne z jej literą. Każdemu z nas opłaca się przynajmniej w sposób przybliżony znać jej zapisy, by w przypadku podejrzeń o jej łamanie móc skierować nasze kroki do RPO.
Ostatni wyrok TK, a następnie głosowanie sejmowe, budzą uzasadnione przekonanie o gwałcie zadanym na konstytucji właśnie. Do kogo zwrócić się więc, skoro ostatni bezpiecznik praworządnego państwa – rzecznik praw obywatelskich – został „rozmontowany”? Art. 209 ustawy zasadniczej wyraźnie wskazuje, iż RPO nie może należeć do partii politycznej ani związku zawodowego. Stoi wszak na straży praw i wolności człowieka i obywatela, a nie interesów kolegów spod tego samego szyldu. To dotychczasowy życiorys kandydata ma zaświadczać o byciu godnym tego urzędu. Oglądamy jednak żenujący spektakl, w którym kpiąc z obywateli, wmawia się im, że bezpartyjność polega na oddaniu legitymacji pięć minut wcześniej.
Czego mogę się dziś spodziewać jako obywatelka stojąca naprzeciw władzy? Po upokarzającym przesłuchaniu demokratycznego RPO przez byłego prokuratora PRL przed Trybunałem Julii P. o wątpliwym składzie i po sejmowym wyborze partyjnego kolegi, rozdział II Konstytucji RP okazuje się martwym zapisem moich praw. W tym okrutnym chichocie historii na myśl przychodzą słowa piosenki, dobrze znanej międzypokoleniowo, mimo wątpliwości prezydenta: „Los okrutnie ze mnie drwił…”. Na co więc można liczyć? Na głowę państwa – na Twitterze, o ile zwalczyła już „ostry cień mgły”.