Czy liczy się tylko kolor? Test auta okiem kobiety [ZDJĘCIA]
„Nieważne jaki, byle czerwony”. „Mały, żeby wszędzie wjechać”. „Duży, żeby zmieścić dzieci, zakupy i wózek”. „Tani, żeby nie było żal, kiedy zaliczę słupek”. Znacie to? Takie są najbardziej stereotypowe (i budzące powszechną wesołość) odpowiedzi na pytanie, jakim autem chce jeździć kobieta. Rynek motoryzacyjny standardowo kojarzony jest z mężczyznami, tymczasem w 2019 r. już 44 proc. wszystkich kierowców stanowiły kobiety. Siłą rzeczy musimy czymś jeździć.
Nie ukrywajmy – raczej mniejsza część pań pasjonuje się autami na tyle, żeby rozprawiać godzinami o pojemności silnika. Nie oznacza to jednak, że swoje wymagania ograniczamy tylko do „byle miało 4 kółka i mało paliło”. Auto ma jeździć dynamicznie, być intuicyjne w obsłudze, wygodne, no i niby dlaczego nie miałoby przy tym wszystkim dobrze wyglądać? Wypożyczona nam na kilka dni testów nowa Toyota C-HR zostawiła nas z przekonaniem, że jest taki element życia, gdzie nie musimy iść na kompromis.
„Napędzana zachwytem” to idealne hasło reklamowe nowego crossovera, bo odbierając kluczyki, nie mogłam doczekać się momentu, kiedy na kilka dni porzucę swojego starego fiata (po tym teście chciałam porzucić go na zawsze). I wcale nie było to związane z tym, że auto testowe jest przepięknie czerwone. Kojarzycie ten moment, kiedy ubrana w piękną suknię kobieta wchodzi na salę i wszystkie oczy kierują się na nią? Tak można się poczuć, kierując Toyotą C-HR – mało kto nie zauważy wyróżniającego się designu. Popularna C-HRka zresztą była odpowiedzią japońskiego producenta na zarzuty o nudne projekty. Zaprezentowany w 2016 r. crossover szybko zamknął usta krytykom i pokazał, że Toyota potrafi odważnie podejść do stołu kreślarskiego. Trudno bowiem powiedzieć, żeby o wyglądzie tego samochodu decydowali księgowi. Charakterystyczna linia nadwozia i lampy bez trudu pozwolą nam poznać ten samochód w tylnym lusterku. Trudno nie doszukać się tutaj kreślarskich cięć rodem z Lexusa. Ten samochód wyzywa przechodniów i kierowców do tego, aby na niego spojrzeć na ulicy. Nie przypadkiem billboardy reklamujące samochód mówiły o narodzinach gwiazdy. Wyraźnie zarysowane nadkola dodatkowo nadają jej terenowego charakteru. Naturalnie samochód zbyt wiele z off-roadem nie ma wspólnego i odradzam szukania dzikich dróg. Z wyższym krawężnikiem natomiast sobie poradzi. Wszak ten samochód jest stworzony do miejskiej dżungli.
Sercem testowanego egzemplarza był najmocniejszy silnik hybrydowy przeznaczony dla tego modelu, znany m.in. z nowej Corolli. To dwulitrowa jednostka z automatyczną skrzynią biegów, która zapewnia nam ponad 180 koni mechanicznych. W praktyce to ok. 8 sekund do setki. To właśnie największa zmiana w stosunku do modelu przed liftingiem. Synergia silników benzynowego i elektrycznego gwarantuje nam dynamiczny samochód, który przy umiejętnej jeździe odwdzięczy się niskim spalaniem. Hybrydę trzeba bowiem wyczuć. Pomaga nam w tym zestaw wskaźników, który zamiast tradycyjnych obrotów silnika pokazuje, czy jedziemy ekonomicznie (i ekologicznie). Z ekonomią CH-Rka ma bowiem wiele wspólnego. Wystarczy żyć z nią w zgodzie, aby spalić mniej niż 6 litrów benzyny. W mieście! Musimy się przyzwyczaić też do tego, że ten samochód jest po prostu cichy. Kilka razy złapałam się na tym, że chciałam ponownie uruchomić samochód na postoju, mimo że był gotowy do jazdy. Z kronikarskiego obowiązku wspomnimy, że Toyotę CH-R można także zamówić z turbodoładowanym silnikiem benzynowym o mocy 116 koni mechanicznych (w manualnej lub automatycznej skrzyni biegów, także z napędem na wszystkie koła) oraz 122-konnym silnikiem hybrydowym.
Nową C-HRkę pokocha zarówno ceniąca technologiczne ułatwienia businesswoman, jak i zabiegana w życiu codziennym mama. Wyobraź sobie, że wrzucasz inteligentny kluczyk do torebki, podchodzisz do samochodu, łapiesz za klamkę i wchodzisz do samochodu. Potem wystarczy nacisnąć przycisk, aby uruchomić pojazd i po chwili usłyszeć ulubioną playlistę ze Spotify, bo telefon już po chwili połączy się bezprzewodowo z systemem multimedialnym. To nie jest magia czy kosmiczna technologia. To Twoja codzienność z Toyotą C-HR. Komu to nie wystarczy, może skorzystać z opcji przeniesienia ekranu smartfona na dotykowy wyświetlacz w desce rozdzielczej za pomocą Android Auto lub Apple Car Play.
Zakochałam się natomiast w tempomacie adaptacyjnym. Nie dość, że możemy ustawić stałą prędkość, którą Toyota będzie utrzymywała, to dodatkowo dostosuje ją do samochodu bezpośrednio przed nami. W praktyce oznacza to, że nasz crossover zacznie hamować, gdy zauważy, że ruch przed nami zwalnia. I to do samego zatrzymania! Wystarczy musnąć potem pedał gazu, aby system ponownie poruszył samochód i kontrolował prędkość. To wszystko w standardzie!
Testowany przez nas egzemplarz był w wersji wyposażenia Selection, czyli prawie najbogatszej. Toyota zdecydowała jednak o tym, aby już podstawowa CH-Rka nie musiała się wstydzić lepszej siostry. Na samym starcie dostajemy bowiem (poza wspomnianym inteligentnym tempomatem) także kamerę cofania, zestaw głośnomówiący, dwustrefową klimatyzację automatyczną (dostosuje nadmuch do zadanej temperatury niezależnie dla kierowcy i pasażera z przodu) czy główne światła LED. Podstawowa wersja crossovera posiada także układ ostrzegania o niezamierzonej zmianie pasa ruchu i powrotu na nasz tor. W praktyce, gdy nie włączymy kierunkowskazów i zaczniemy nieświadomie zjeżdżać, samochód automatycznie koryguje kierunek i wróci bezpiecznie między nasze pasy. Sporo w tym przypadku zależy od jakości drogi i jej prawidłowego oznakowania.
Podobnie bogate wyposażenie jest w standardzie także w nowej Corolli. Skąd taki urodzaj? Wyniki sprzedaży Toyoty pokazały japońskiemu producentowi, że prawie nikogo nie interesują najtańsze wersje ich samochodów. W naszym egzemplarzu były więc jeszcze system automatycznego parkowania (równolegle i prostopadle), nawigacja, doświetlanie zakrętów, regulacja podparcia odcinka lędźwiowego fotela czy monitor martwego pola w lusterku. Ta ostatnia funkcja informuje nas o samochodzie na sąsiednim pasie bez konieczności odwracania głowy. Przed zmianą toru alarmuje nas świecąca w lusterku ikona. Przydatne, bo tylne szyby nie są demonami wielkości i nie gwarantują nam specjalnie dużej widoczności.
Już nie musimy jeździć wielkimi vanami, w których bezpiecznie zmieścimy i dzieci, i wózki. Pojemny jak na tę klasę samochodu bagażnik bez problemu pomieści pojazd naszego malucha. W testowanej wersji miał on 358 litrów. Gdybyśmy wybrali tradycyjną benzynę lub mniejszą hybrydę, to mielibyśmy do dyspozycji prawie 20 litrów więcej. Powierzchnia bagażowa zależy bowiem od obecności lub wielkości akumulatora, który w hybrydach jest właśnie z tyłu pojazdu. Wyprofilowanie tylnej kanapy i znajdujące się w jej skrajnych miejscach Isofixy (w standardzie wyposażenia) w zasadzie niwelują problem doboru odpowiedniego do auta fotelika. Układ wnętrza samochodu pozwala, w razie potrzeby, na spokojne sięgnięcie do dziecka, nawet gdy jedziemy z nim sami. Jeśli jest nas dwoje, montaż fotelika nie powoduje dyskomfortu podczas jazdy dla pasażera usadowionego na drugim przednim fotelu. Dodatkowo wysokość samochodu i szeroko ustawione drzwi ułatwiają wsadzanie dziecka do fotelika, co może nie jest jego najważniejszą cechą, ale mile widzianym ułatwieniem przy codziennym użytkowaniu.
Dla jakiej kobiety jest w takim razie nowa Toyota C-HR? Każdej. Auto wygląda świetnie, pali mało, a prowadzi się praktycznie intuicyjnie.