Wilczym tropem. Pojechaliśmy do lasu na akcję liczenia zwierząt [ZDJĘCIA]
W Nadleśnictwie Dobrzejewice przeprowadzono akcję liczenia zwierząt. Las kawałek po kawałku przeczesywali leśnicy we współpracy z lokalnymi kołami łowieckimi.
Nad niewielką polaną wznoszą się tumany kurzu. To na oko kilkanaście terenowych samochodów, które zatrzymują się, zjeżdżając z leśnej drogi. Dziwne, że tak dużo zmieściło się ich na tak ograniczonej przestrzeni między sosnami. Z każdego pojazdu wysiada po trzech czy czterech ludzi. Od stóp do głów w zielonych barwach, przesiąknięci leśną ściółką i lekko podekscytowani. Niektórzy mają na sobie odblaskowe kamizelki, przez które rzucają się w oczy nawet z oddali, spomiędzy drzew.
– Ile naliczyłeś? – pyta jeden z nich. W ręku trzyma kartkę, na której coś notuje.
– Słabo dziś, z mojej strony trzy sarny – słyszy w odpowiedzi od zbliżającego się śniadego mężczyzny. Podchodząc, ręką opiera się o bagażnik terenówki. W trasie są już kilka godzin, a przed nimi jeszcze sporo pracy. Wokół słychać lekki gwar nagle przerwanych rozmów.
– Uwaga! Teraz ruszamy na tamten kwadrat – ten od notowania wskazuje długopisem na drzewa po swojej prawej.
Po chwili nad polaną znów wznosi się kurz. Kiedy opada, śladu po terenówkach już nie ma.
***
Swoją część lasu znał jak własną kieszeń, choć nieraz zdarzyło mu się zgubić. Nawigację w terenie ułatwiała mu szachownica nałożona na mapę lasu, działająca w smartfonie jak swego rodzaju GPS. Dzieliła teren lasu na kwadraty, nazywane przez leśników oddziałami, z których każdy miał swój numer. Dzięki niej leśnicy są w stanie określić, w którym sektorze się znajdują, a w razie pożaru pokierować strażaków we właściwe miejsce. Tym razem mieli ją wykorzystać do tego, by nie pominąć żadnego kawałka lasu.
Kątem oka zerkając w telefon, prowadził samochód leśną drogą. Ostrożnie, bo wie, że niewprawionemu kierowcy las potrafi dać się we znaki. W tym roku już dwa razy lądował u mechanika. W lesie trzeba liczyć się z korzeniami. Jako leśnik wbrew pozorom spędzał dużo czasu w samochodzie. Ogromnej przestrzeni 20 tys. hektarów Nadleśnictwa Dobrzejewice nie sposób opanować pieszo. A kiedy już przestanie się patrzeć na drzewa zza szyby, patrzy się na nie nie tylko z pasją i zachwytem. Tu jest robota do zrobienia. Znajomi pracy wśród drzew zazdroszczą.
– Bo cały dzień chodzisz po lesie – mówią.
Ot, kolejny mit na temat leśników.
***
Dziś liczą zwierzynę. Profesjonalnie nazywa się to wielkoobszarową inwentaryzacją zwierzyny. Dzieli się go na kwadraty i sprawdza każdy z nich po kolei. Ważne, by zdążyć ze wszystkim w ciągu jednego dnia, póki zwierzęta nie zdążą się przemieścić. Wtedy liczenie trzeba by zacząć od nowa.
– Inwentaryzacja służy nam do prowadzenia statystyk i śledzenia dynamiki rozwoju populacji i migracji – tłumaczy Sylwester Tułodziecki, nadleśniczy Nadleśnictwa Dobrzejewice.
Książkowych metod liczenia jest kilka. Tym razem zdecydowano się na metodę pędzeń próbnych. Obstawiane z dwóch stron jest po kolei każde z pól szachownicy. Grupa po jednej ze stron zaczyna iść w kierunku drugiej, przepędzając zwierzynę. Druga grupa stoi i obserwuje, wypatrując każde zwierzę, które wybiegnie ze sprawdzanego terenu.
– Linia pędzących idzie i robi hałas, płosząc zwierzynę. Wszystko, co wybiega, jest notowane, choć nie zawsze da się to dokładnie policzyć. Spłoszony jeleń zasuwa z dużą prędkością, a w tym okresie lubi bytować w chmarach (chmarami nazywa się również stada jeleni – red.). Doliczysz do dziewiętnastu, a po nich… wiesz, że było jeszcze z siedem albo osiem – dodaje nadleśniczy.
***
Na wilgotnej ziemi dostrzegł odcisk łapy. Wyraźny, owalny kształt. Nieco bardziej zaokrąglony niż u psa. Leśnicy nazywają takie ślady tropami. Przez wszystkie lata spędzone w lesie widział taki odcisk nie raz. Nigdy jednak na własne oczy nie zobaczył wilka. To na ogół płochliwe zwierzę. Człowieka unika jak ognia. Ale dziś jest liczenie. Dziś może uda się go zobaczyć.
Na terenie Nadleśnictwa Dobrzejewice wilki były widywane jeszcze w latach 90. Ich populacja nieco zwiększyła się po 1998 r., kiedy zostały objęte ochroną. Obecnie są tu 3 watahy, które przywędrowały z okolic Mazur. Wykorzystują duże rzeki, by zasiedlać nowe tereny. W tym regionie takim korytarzem migracyjnym jest Drwęca.
Wilki poruszają się specyficznie – sznurują. Jeden z nich zawsze jest na przedzie, pozostałe idą w ślad za nim. Każdy kolejny stawia łapę w miejscu, w którym przed chwilą ślad zostawił pierwszy – trop w trop. Po śladach można mieć wrażenie, że szedł tylko jeden.
***
– W szczególnych okolicznościach wilk może usiłować dostać się na posesję. To np. poczucie zagrożenia, również spowodowanego głodem. Na naszym terenie nie odnotowano jednak takiego przypadku – zaznacza Sylwester Tułodziecki. – Takie sytuacje są zdecydowanie częstsze na południu Polski, gdzie zagęszczenie wilka jest za duże i baza żerowa jest wyeksploatowana, choć i tam to odosobnione incydenty. Tam nie ma dzika, którego uwielbia wilk, nie ma sarny, powoli kurczą się zasoby jelenia, a wilka jest coraz więcej. Naturalnym pędem każdego gatunku jest to, by go podtrzymać. Przy sprzyjających warunkach populacja się rozrasta. A wtedy jedzenia szuka się w zagrodach ludzkich.
Sylwester Tułodziecki, nadleśniczy Nadleśnictwa Dobrzejewice.
Natura w swojej prostocie jest brutalna. Silniejszy zawsze wygra. A o konfrontację nie jest trudno.
– Wilk postrzega za konkurencję również psa domowego. Pies genetycznie pochodzi od wilka i wilk w psie widzi inny gatunek drapieżnika. To dla niego konkurencja, wzbudzająca poczucie zagrożenia – wyjaśnia nadleśniczy. – Wszystkie gatunki na swój sposób dążą do dominacji. Konkurencja zachodzi także wewnątrz gatunku. Chmary jeleni czy rudle saren nawzajem nie wchodzą w swoje terytoria. To samo dotyczy watach wilków.
***
Przepust między drzewami przecięła sarna. Trzecia, która wybiegła z tego kawałka i zapewne ostatnia. Między drzewami majaczą już odblaskowe kamizelki pędzących.
– Wilka dziś nie zobaczę – mruknął pod nosem.
***
Na leśną polanę zjechało kilkanaście samochodów. Właśnie wrócili z ostatniego kwadratu. Facet z kartką wypełnia ostatnią tabelę. Później wszystko trzeba będzie podliczyć, ale nie dziś. Zmęczeni wsiadają do samochodów, a po chwili rozlega się ryk silników. Nad polaną wzniósł się kurz. Kiedy opadł, wilk pokazał kły.