Idą święta, liczba seniorów w szpitalach rośnie: To przechowalnia starych ludzi
Zapach smażonego karpia wita już od progu, z głośników słychać kolędy, a pod przystrojoną choinką rośnie góra prezentów. Opłatek, gotowy do podzielenia, w honorowym miejscu na wigilijnym stole. Zaraz obok śledzi i bożonarodzeniowego stroika. Odświętne ubrania, uśmiechy, dodatkowy talerzyk dla zbłąkanego wędrowca i sianko pod obrusem. Wujek śmieje się tubalnie pod wąsem, ciocia łapie młodsze dzieci za policzki, a starsze dopytuje o sympatię i czy w szkole wszystko dobrze. Rodzina. Czworonożni kręcą się pod nogami. Drwa w kominku cicho trzaskają. Dorośli zakopują wojenne topory, dzieci niecierpliwie wyglądają pierwszej gwiazdki. Święta.
– Mamo, a gdzie jest dziadek?
– Synku, dziadek jest chory i został w szpitalu.
Zapach starczego moczu wita już od progu. Słychać ciche posapywanie, czasem jęk, ale zazwyczaj nic nie słychać. Cisza. Odgłos kroków odbija się od odrapanych ścian. Pielęgniarka, bez słowa, wskazuje palcem właściwą salę. Na krawędzi jednego z metalowych łóżek leży starsza, niepełnosprawna kobieta. Trzeba jej pomóc, by nie spadła. Jest 24 grudnia 2018 r., na zegarze w Wojewódzkim Ośrodku Lecznictwa Psychiatrycznego wybija godzina 16.00. Na kilku pacjentów na sali jest rodzina tylko jednego z nich. Pozostałe rodziny wpadły na chwilę wcześniej, ale szybko musiały wyjść, żeby nie spóźnić się do domu na wigilijną kolację.
– Nie każdą osobę można zabrać do domu, rozumiem to, niektórzy potrzebują obserwacji albo specjalistycznej terapii, tak było z naszą babcią. Rodziny mogą jednak przychodzić w odwiedziny i nie mam pojęcia, dlaczego tego nie robią – mówi Sylwia, mieszkanka Torunia.
Starszej pani trzeba pomóc się przebrać, sama nie jest w stanie tego zrobić. Pomaga brat Sylwii, 21-letni Arek. Pielęgniarka śmieje się pod nosem i proponuje mu posadę z braku chętnych pracowników.
Dziadek z trudem podnosi się z łóżka. Na flanelową piżamę naciąga garnitur. Wysłużony, lekko przetarty na łokciach i kolanach. Stopy wsuwa w kapcie z filcu. Piżamową koszulę stara się przykryć marynarką. Guziki zapina z pietyzmem, zerkając na rodzinną fotografię, ustawioną przy łóżku. Święta.
Wigilia zaplanowana jest w osobnym pomieszczeniu. Szkolne stoły bez obrusa, krzesła pamiętające głębokie lata PRL-u. Ostra jarzeniówka, od której trzeba mrużyć oczy. Sylwia i Arek czekają na księdza. Ten jednak nie pojawia się. Opłatka nie ma. Życzeń nie przewidziano. Sylwia opłatek wyciąga z torebki, zaczyna łamać i dzielić się nim z seniorami. Pacjenci na ten jeden moment ożywiają się. Życzą zdrowia, radości i niech Was Bóg pobłogosławi.
Na wydawce od niechcenia stawiane są talerze z barszczem, potem chleb i kawałek ryby. O śpiewaniu kolęd nikt nawet nie myśli. Cisza. Przejmujący zapach moczu. Starszej pani trzeba pomóc jeść, bo sama nie trafia łyżką do ust. Nikt nic nie mówi.
– Oprócz nas z rodzin nie było nikogo. Absolutnie nikogo. Opłatek i ciasto przynieśliśmy my. Potem okazało się, że nie byłoby nawet tego barszczu, gdyby jedna z pań go nie zamówiła z cateringu. Nikt z personelu się tymi starszymi ludźmi nie zainteresował. Zostali pozostawieni sami sobie – opowiada Sylwia. – Oni się nie skarżyli, nie komentowali. Właśnie dlatego tak łatwo było ich porzucić.
– Wiedzieliśmy, że święta w szpitalu nie wyglądają kolorowo, ale nie spodziewaliśmy się czegoś takiego. Szpital na święta to jest przechowalnia starszych ludzi, którzy czują się całkowicie niepotrzebni, zapomniani. Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z tak przygnębiającym widokiem. To się niczym nie różniło od noclegowni dla bezdomnych – dodaje Arek.
Dziadek siada z powrotem na szpitalne łóżko. Piżama lekko wystaje spod garniturowej marynarki. Święta się skończyły. Już po wszystkim. Odwraca głowę, wpatruje się w okienną szybę. Samotna łza żłobi kolejne zmarszczki na jego policzku.
– Mamo, a dlaczego dziadek nie mógł do nas przyjechać?
– Synku, bo dziadek jest chory i w szpitalu jest mu lepiej.
* Imiona bohaterów zostały zmienione w trosce o ich prywatność. Pełne dane osobowe zostały podane do wiadomości redakcji.
Komentarz dr n. med. Janusza Mielcarka, rzecznika Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu:
– Rzeczywiście, zauważamy tendencję pozostawiania osób starszych w szpitalu w okresie przedświątecznym. Nie jest to nagminne, ale niestety takie sytuacje się zdarzają. W takich przypadkach staramy się rozmawiać z rodzinami i tłumaczyć im, że jeżeli nie ma wskazań do hospitalizacji, to lepiej, żeby senior przebywał w domu. Trudniej jest w przypadku osób, które zmagają się z wieloma chorobami, wówczas nie możemy nie reagować. Zawsze pozostaje także rozmowa z rodziną, czy jeśli opieka nad seniorem sprawia problem, to czy lepszym wyjściem nie jest dom opieki.