Idzie odwilż. Czy w Toruniu Wisła wyleje?
Sytuacja na Wiśle w okolicach odcinka Płock – Włocławek w ostatnim czasie wydawała się wymykać spod kontroli. Nasilający się mróz zmroził rzekę, a podniesienie poziomu wody zaowocowało alarmem przeciwpowodziowym. Nad opanowaniem sytuacji pracował sztab kryzysowy. Czy w Toruniu realny jest zbliżony scenariusz?
Stan ostrzegawczy poziomu wody na Wiśle w Toruniu wynosi 530 cm. Od poziomu 650 cm zaczyna się stan alarmowy. Obecnie poziom wody oscyluje w granicach poniżej 3 m. Wydaje się więc, że powodów do obaw nie ma – przynajmniej na razie.
– Sytuacja w okolicach Torunia nie jest zła. Rzeka jest drożna, nie wytworzyły się zatory. W najbliższych dniach sytuacja będzie dosyć podobna – mówi Izabela Adrian, synoptyk hydrolog z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
– Stany wody są średnie, zalodzenie spadło do 30 proc. Wygląda to spokojnie i nie budzi obaw. Trzymamy oczywiście rękę na pulsie – pogoda się zmienia i ilość wody może się zwiększyć. Pojemność koryta jest jednak tak duża, że nie ma powodów do niepokoju – uspokaja Bogusław Pinkiewicz z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gdańsku, odpowiedzialnego za odcinek Wisły od zapory we Włocławku do ujścia.
W Toruniu ostatni raz stan ostrzegawczy został przekroczony latem ubiegłego roku. Poziom wody podniósł się ponad wspomniane 530 cm. Betonowe stopnie Bulwaru Filadelfijskiego nieco wtedy zmokły, ale nie dorównało to sytuacji z wiosny 2010 r., kiedy pod wodą znalazła się cała ulica. Obecna sytuacja nie przypomina jednak tego, co miało miejsce 11 lat temu. Eksperci są w tym temacie zgodni: nie ma szans, by w Toruniu powtórzyło się to, co ma miejsce w Płocku.
– W przypadku ocieplenia lód z górnych odcinków Wisły może zacząć spływać. Mogą powstawać wahania stanu wody i ewentualnie zatory, związane z gromadzeniem się kry. Nie powinny one jednak wywoływać podtopień – przewiduje Izabela Adrian.
– Taki scenariusz możliwy będzie w miejscach, gdzie będą budowane zapory, np. w Siarzewie. Zwolniony przepływ będzie sprzyjał oblodzeniu, a odłamane kry z zapory włocławskiej będą wpadać na stojący zbiornik siarzewski. To jednak wciąż pewna odległość od Torunia – dodaje Jakub Gołębiewski z Fundacji Wolna Wisła.
Kra, która spłynie do Torunia ze strony Włocławka, ma nie stanowić zagrożenia. Uchroni nas w dużej mierze niski poziom wód, brak skoków temperatury i wartki nurt rzeki. Najbardziej narażone na zamarzanie są bowiem te odcinki, gdzie woda spływa wolniej, np. w okolicach zapór. Nie oznacza to jednak, że ryzyko nie istnieje wcale.
– Najgroźniejsze dla nas jest gwałtowne ocieplenie. Wtedy woda nie zdąży wsiąknąć w ziemię i spływa do kanałów, a stamtąd trafia do Wisły, co może spowodować przybór wód i nawet podtopienia. Słysząc o nadchodzącym ociepleniu, jesteśmy czujni – podkreśla Bogusław Pinkiewicz z gdańskiego RZGW. – Podtopienia najczęściej dotyczą wąskich, małych rzek, gdzie lód mógłby się spiętrzyć. Na Wiśle nie pozwolą na to lodołamacze. Infrastruktura przeciwpowodziowa jest gotowa do akcji. Nie widzę tutaj na razie powodu do obaw.
Płocki scenariusz raczej nam więc nie grozi, tak samo jak konsekwencje poradzenia sobie z sytuacją przez tamtejsze służby. Kra, która popłynie po akcji lodołamaczy, problemów nie powinna przysporzyć. Powodzi jak w 2010 r. nie musimy się raczej obawiać – o ile pogoda nie spłata nam figla i po mroźnych tygodniach nie zaserwuje nagle gwałtownego wzrostu temperatury.