Dwanaście lat wytrwałości Mateusza Polaczyka. W Paryżu będzie lepiej niż w Londynie?
Mateusz Polaczyk czekał ponad dekadę na udział w swoich igrzyskach. W 2012 roku w Londynie medal miał na wyciągnięcie ręki. W tym roku stanął już na podium Pucharu Świata, udowadniając wszystkim, że wciąż należy się z nim liczyć. – Trzymajcie kciuki za szczęśliwe zakończenie – mówi 36–latek.
Góral, ale nasz – tak mówią o Mateuszu w Zawiszy Bydgoszcz, jego klubie, który zresztą otoczył opieką rodzeństwo Polaczyka. Grzegorz, najstarszy z nich, był nawet na igrzyskach w Atenach, drugi z braci Rafał (obecnie jeden z trenerów kadrowych Mateusza) został mistrzem Europy, a siostra Joanna również z powodzeniem radziła sobie na slalomowych torach. Teraz wszyscy, jak również inni fani kajakarstwa slalomowego nie mogą doczekać się olimpijskiego startu Mateusza w Paryżu.
– Mateusz Polaczyk wyraził chęć dołączenia do Zawiszy i od tego momentu zaczęła się u niego kariera sportowa z prawdziwego zdarzenia. To w naszych barwach zdobył złoto mistrzostw Europy czy dwukrotnie został wicemistrzem świata w królewskiej konkurencji slalomu, czyli K–1. Możemy się szczycić posiadaniem tak wybitnego zawodnika – podkreśla na każdym kroku Waldemar Keister, prezes Zawiszy.
Na kolejne igrzyska z jego udziałem trzeba było czekać aż 12 lat. W wielu dyscyplinach to niemal wieczność, ale nie w slalomie. Mateusz Polaczyk w tym roku ukończył 36 lat, a bagaż doświadczeń zebranych przez ponad dekadę ma zadziałać wyłącznie na jego korzyść. – Czasem potrzebny jest łut szczęścia. W Londynie fortuna nie uśmiechnęła się do Mateusza. Teraz los daje mu drugą szansę. Może tym razem dla niego zaświeci słońce – wierzy Keister.
Polaczyk (jego trenerem klubowym jest Czech Vaclav Valik) przez ostatnie długie miesiące potwierdzał, że to jemu należy się bilet na igrzyska. We wrześniu ubiegłego roku, podczas MŚ w Londynie, wywalczył dla polskiej reprezentacji prawo startu w Paryżu, obejmując przy tym prowadzenie w krajowym, olimpijskim rankingu, którego nie oddał do samego końca. Całość przygotowań podporządkował wyłącznie walce o igrzyska. Z tego względu zrezygnował choćby z występu w majowych ME w Lublanie.
– Nawet miałem szczęście, że rezygnując z wyjazdu do Słowenii, mogłem potrenować w spokojnych warunkach. Wszyscy startujemy, każdy ma szansę i po MŚ trzeba postawić kropkę nad „i”. Miejsce na poprzednie igrzyska w Rio de Janeiro i Tokio przegrałem w głupi sposób, dlatego nie chcę popełnić kolejnych błędów. Igrzyska to wisienka na torcie w slalomie, sam udział w nich jest wielką sprawą – mówił przed premierą PŚ Polaczyk, zawodnik „Kujawy Pomorze Team”. Na inaugurację tego cyklu w Augsburgu nie było jeszcze fajerwerków, ale tydzień później na kolejnym PŚ w Pradze oglądaliśmy najlepszą wersję Polaczyka. Kajakarz Zawiszy zajął drugie miejsce i po czterech latach znów stanął na indywidualnym podium międzynarodowych zawodów! I co najważniejsze, tym samym zagwarantował sobie wyjazd na drugie igrzyska! Przy okazji Polaczyk zapisał się w historii polskiego slalomu kajakowego jako pierwszy kajakarz, który wystąpi na minimum dwóch igrzyskach.
– Fajnie jest wrócić do tego topu i po przerwie znów odebrać medal. Oczywiście priorytetem były igrzyska, na które bardzo długo czekałem, bo od Londynu. Welcome to Paris! – nie ukrywał po sukcesie w stolicy Czech.
We Francji Polaczyk wystąpi w dwóch konkurencjach – nie tylko w K–1, ale i w kayak crossie, który zadebiutuje na igrzyskach. Przetarcie przed tym, co czeka go w Paryżu, urządził sobie podczas ostatniego PŚ w Krakowie. Polaczyk – pięciokrotny medalista MŚ – w próbie czasowej na małopolskim torze Kolna zajął 14. miejsce.
– Traktowałem ten przejazd jako przetarcie przed igrzyskami, żeby poczuć adrenalinę związaną ze startem w tej kategorii. Kayak cross nie jest moją koronną dyscypliną, ale będę ścigał się w niej na igrzyskach i skoro był PŚ w domu, to dobrze było wystartować. Czternaste miejsce to dobry wynik. Zrezygnowałem z walki head to head, bo igrzyska są głównym celem na ten sezon i szkoda byłoby się uszkodzić. W slalomie czuję się najlepiej. To dla mnie jak balet, nie to co kayak cross, gdzie toczy się walka ramię w ramię i gra jest bardziej brutalna. Na IO w Londynie byłem czwarty, ostatnio na PŚ w Pradze drugi, także trzymajcie kciuki za szczęśliwe zakończenie – mówił Polaczyk po PŚ w Krakowie. – Kayak cross to bardzo kontuzjogenna, ale i przede wszystkim widowiskowa konkurencja. Myślę, że z przyjemnością będziemy podziwiać wyścigi z udziałem Mateusza. Mając takiego zawodnika, wszystko jest możliwe – dodaje Keister.
Start rywalizacji kajakarzy w slalomie kajakowym na IO w Paryżu zaplanowano na 30 lipca. Zmagania w kayak crossie wystartują z kolei 2 sierpnia.