Ja mam swojego kandydata [FELIETON]
Przed nami ważna data: 28 czerwca 2020 r., dzień, w którym będziemy wybierać głowę państwa, najwyższego przedstawiciela Rzeczypospolitej, gwaranta ciągłości władzy państwowej, strażnika Konstytucji, suwerenności, bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności jego granic, i wreszcie zwierzchnika sił zbrojnych i reprezentanta kraju w relacjach międzynarodowych.
Zawsze byłam przekonana, że już wybór kandydata na to stanowisko musi być poprzedzony wnikliwym i bardzo przemyślanym procesem. Skoro poszukiwanie pracownika nawet na niskie stanowisko w firmie, niewymagające kompetencji głowy państwa, prowadzi do wielu przemyśleń, rozmów, weryfikacji, aby dokonać trafnego wyboru, to wyłonienie kandydata na urząd prezydenta musi być żmudnym i bardzo odpowiedzialnym procesem rekrutacji. Środowa debata i ta poprzednia, z maja, pokazały zupełnie coś innego. Dochodzę do wniosku, że każdy może być PREZYDENTEM tego kraju. Żadne kompetencje, doświadczenie nie jest potrzebne. Chcesz być kandydatem na prezydenta, marzy ci się telewizyjne show w wykonaniu Telewizji Polskiej? Wystarczy tylko 100 tysięcy podpisów, aby stanąć w świetle jupiterów i można już podreperować swoje ego i odpowiadać na beznadziejne pytania podczas debaty TVP.
Ten spektakl, który miał na celu właśnie skompromitowanie przede wszystkim najbardziej zagrażającego Andrzejowi Dudzie Rafała Trzaskowskiego, skradł pewnie serca zwolenników PiS-u, a tak naprawdę zasługuje co najwyżej na Złotą Malinę.
To nie była debata na miarę czasów, to nie była debata, która miałaby pokazać kierunki, w jakich miałby podążać nasz kraj za kolejnej kadencji, to również nie była debata, która niezdecydowanym pozwoliłaby na dokonanie wyboru. Na szczęście ja mam swojego kandydata – głosuję na Rafała Trzaskowskiego.