Jak będzie wyglądał Toruń za 50 lat? „Boję się myśleć” [3 PYTANIA DO]
Z okazji międzynarodowych obchodów Dnia Ziemi rozmawiamy z ekologiem Sylwestrem Jankowskim o zmianach klimatycznych i działaniach, które należy podjąć, żeby uniknąć urzeczywistnienia katastrofalnych wizji przyszłości.
W tym roku przypadają jubileuszowe, bo 50. obchody Światowego Dnia Ziemi. Świętowanie będzie jednak wyglądać inaczej niż zwykle. Co w obecnej sytuacji mogą zrobić mieszkańcy, by uczcić największe ekologiczne święto na świecie?
Obchodom Dnia Ziemi zawsze towarzyszyły akcje sprzątania świata. To fajne, integrujące inicjatywy, ale niewystarczające. Po jednym dniu o tej akcji wszyscy zapominają. Wystarczy wyjść do parku czy na łąkę i zobaczyć, jaki tam mamy śmietnik. Jeden dzień obchodów to za mało, potrzebna jest całościowa zmiana podejścia. Przede wszystkim musimy pamiętać o tym, że jako obywatele, powinnyśmy naciskać na rządzących. To, jak polski rząd podchodzi do zmian klimatycznych, woła o pomstę do nieba. Nie na darmo mówi się, że Polska jest w tym względzie hamulcem Europy, a kiedyś dążyliśmy do tego, by być w czołówce. Obecny rząd skutecznie niszczy to, co udało się do tej pory osiągnąć. To będzie miało też swoje konsekwencje w przyszłości i będzie skutkować jeszcze bardziej wyraźnymi zmianami klimatycznymi. Presja, presja i jeszcze raz presja na wszystkich możliwych poziomach. Druga rzecz to świadome wybory. Kampanie medialne zrzucają częściowo odpowiedzialność za zmiany klimatyczne na konsumenta. To błąd. Za zmiany klimatyczne odpowiada biznes, ludzka pazerność. My, jako klienci, możemy wpływać na środowisko biznesowe. Potrzebne są działania szersze niż np. zaprzestanie kupowania plastikowych butelek – trzeba wpłynąć na samych producentów, żeby przestali je produkować i wrócili do szkła.
Hasłem tegorocznego Dnia Ziemi jest „Działanie na rzecz klimatu”. Jane Goodall, brytyjska badaczka, powiedziała, że „zmiany klimatyczne stanowią zagrożenie dla ciągłości istnienia świata przyrody”. Co to może dla nas oznaczać?
Przede wszystkim, my jeszcze nie doceniamy tego, że jesteśmy częścią przyrody. Cały czas nam się wydaje, że mamy nad nią władzę, a ziemia pokazuje, że tej władzy nie mamy. Zagrożona jest zwłaszcza bioróżnorodność, którą ludzie skutecznie niszczą. Bioróżnorodność zamiera i widać to nie tylko na wsi, ale też w miastach, gdzie betonowanie i wycinki drzew są na porządku dziennym. Już teraz zmagamy się z ogromną suszą, więc proszę sobie wyobrazić, co czeka nas latem. Jedynym ratunkiem w takiej sytuacji są drzewa, dające cień i zwiększające wilgotność. Sytuacja jest wyjątkowo dramatyczna. Na chwilę obecną mogę jedynie życzyć nam wszystkim, żeby nasze dzieci miały, gdzie mieszkać.
Scenariusze przyszłości naszej planety są różne, ale większość z nich nie nastraja optymistycznie. Jak może wyglądać Toruń za 50 lat? Co miasto może zrobić, żeby uniknąć urzeczywistnienia katastrofalnych wizji?
Nie chciałbym wcielać się w rolę proroka, ale mógłbym podsumować to starym żartem – „mając taką perspektywę, trzeba położyć się na ziemi, przykryć białym prześcieradłem i czołgać w kierunku najbliższego cmentarza”. Wszystkie prognozy są złe. Lodowce topnieją znacznie szybciej niż wskazywały na to analizy matematyczne. Ostatnie badania wskazują, że w lodowcach są wirusy, dużo gorsze od koronawirusa. Nie wiemy, co się stanie, jak zostaną uwolnione. Wobec tego, boję się nawet myśleć, jak Toruń będzie wyglądał za 50 lat. Duże miasta w Polsce, w tym Toruń, zobligowane są na chwilę obecną do tworzenia tzw. Miejskich Planów Adaptacji. Ich celem jest przewidywanie skutków zmian klimatycznych i ich wpływu na mieszkańców oraz przygotowywanie do nich struktury miasta. Odbywa się to m.in. poprzez prawidłową gospodarkę zielenią, obniżanie temperatury, zmniejszanie zanieczyszczeń powietrza. Prezydent Torunia ogłosił ostatnio nabór do komisji, która będzie zajmować się tworzeniem takiego planu. Pierwotny projekt Miejskiego Planu Adaptacji był przygotowany tak, jak wiele innych rzeczy w naszym mieście, czyli zgodnie z zasadą „sztuka dla sztuki”. W chwili obecnej w Toruniu nie ma zbiorników na wody opadowe, nie ma zielonych parkingów, nie ma zielonych torowisk. Tworzone teraz zielone torowisko na Rapackiego to kropla w morzu potrzeb. Miejmy nadzieję, że to się zmieni.