Kwiatkowski: Nowa Lewica przestała być demokratyczna [WYWIAD]
Wczoraj powołano nowe koło parlamentarne – Polską Partię Socjalistyczną. Tworzą je senatorowie Gabriela Morawska-Stanecka i Wojciech Konieczny oraz posłowie Andrzej Rozenek, Joanna Senyszyn i Robert Kwiatkowski. Wszyscy oni odeszli z Nowej Lewicy. O powodach tej decyzji z posłem z okręgu toruńsko-włocławskiego Robertem Kwiatkowskim rozmawiał Arkadiusz Włodarski.
Dlaczego zdecydował się pan odejść z klubu parlamentarnego Nowej Lewicy?
Partia, do której należałem, przestała być demokratyczna. Mam tu na myśli proces łączenia SLD z Wiosną. Dochodziło do rażących przypadków nadużycia elementarnych zasad demokracji. Nie chcę tego firmować. Wychodzę z założenia, że partia opozycyjna aspirująca do przejęcia władzy musi być wiarygodna w oczach wyborów, stąd ta decyzja.
Czy w takim razie będzie pan głosować tak jak dawni koledzy z Lewicy?
Nie, będziemy mieć własną politykę. Na pewno będziemy partią opozycyjną do rządzącej prawicy. Zaznaczę, że nie przystąpiłem do partii PPS, jestem tylko członkiem jej koła.
Skąd wziął się pomysł na nazwę, która nawiązuje do międzywojnia?
Tu muszę jedną rzecz sprostować. Polska Partia Socjalistyczna istnieje dzisiaj, której przewodniczący Wojciech Konieczny jest senatorem i też szefem koła. Owszem, może się ona kojarzyć z dwudziestoleciem międzywojennym, ale jest to ugrupowanie istniejące i działające obecnie.
Czy widzi pan szansę na udział w rządach?
W tej chwili jeszcze za wcześnie, by o tym mówić, ale chcemy być wśród partii, które wygrają wybory, to w końcu podstawowy cel każdego ugrupowania i każdego parlamentarzysty.
A czy przewiduje pan dalsze odejścia z Nowej Lewicy?
Nie chcę tego komentować, to jest zawsze trudna decyzja, którą każdy musi podjąć sam, wiąże się ona z odpowiedzialnością. Ja nie chcę tutaj nikomu nic sugerować ani do niczego namawiać. Każdy sam musi rozważyć, czy argumenty, które przedstawiliśmy podczas naszego odejścia, są słuszne, czy też nie. Ale słyszy się o takich decyzjach.