O szanowaniu wspomnień
„Szanujmy wspomnienia!” – śpiewali Skaldowie dość dawno temu; Skaldowie – zespół muzyków ambitnych. Ich piosenki wyposażone są w energię – zarówno muzyka, jak i słowa – która wywoływać będzie nasze wzruszenie jeszcze za pięć, dziesięć lat… Szanujmy więc wspomnienia, które w jakiś magiczny sposób są tą piosenką, muzyką…
Nie mam przyszłości?… Mam wspomnienia! Mam bardzo dużo wspomnień. Więcej: zbieram wspomnienia. Ocalam wspomnienia. Smakuję. Doceniam. Pożyczam nawet. Czasem dostaję w prezencie… Wspomnienia to wartość sama w sobie. Przed nami przyszłość. Co to jest przyszłość? To coś, co dopiero będzie, zdarzy się, zadzieje, wykluje z tych wszystkich możliwych procesów, w których tkwimy – my i wszystko wokół. Czy chcemy tego, czy nie. Zatem musimy dojść, dożyć, dobyć do przyszłości, która już jest (wtedy) przeszłością.
To czym jest przeszłość? Tym, co już BYŁO, zdarzyło się, przemełło nas w żarnach życia i – jak wymłócone kombajnem zboże – znajduje się ZA NAMI. To jest przeszłość. Czy można z nią coś zrobić?
„Zapomniał wół, jak był cielęciem” – podaję przysłowie wzięte z „Wielkiej Księgi Przysłów Polskich”. Przysłowie czytelne i kandydujące do długowiecznych ze względu na treść, jak i język. Proszę przyznać, że to również pełne uroku od strony filologicznej przysłowie. Ale wróćmy pospołu do przysłowiowego wołu. Wół był zmuszony zapomnieć, jak był cielęciem, gdy jego rozbrykane cielęctwo zmieniło się, stało się harówką tak ciężką, że przygięło wołu do ziemi. I chodzić już miał wół w tej harówce zawsze…
W tym przysłowiu chyba o jeszcze jedno chodzi. O bajki, które opowiadamy czasem dzieciom czy wnukom, jacy to byliśmy grzeczni w ich wieku, jacy mądrzy, jak pisaliśmy pięknie, a będąc starszymi, młodzieżą – nie (zapaliliśmy papierosów, o nie! Rak i te rzeczy! Piwa też nie piliśmy, nie, skądże!…). Wspomnienia te to bajki, jak z kociej fajki!
Pamiętamy przecież my – tamte dzieci, to: opowiem ci bajkę, jak kot palił fajkę… A kocica papierosa, upaliła kawał nosa! – dopowiadał ktoś szybko i głośno i wszyscy wybuchali śmiechem. Śmiechem, bo wiersza było więcej, wiersza złożonego z prawideł satyry, ale też z obserwacji środowiska tak postrzeganego przez dziecko.
Oto epoka słodkiej komuny, krótko za hasłem „podaj cegłę”. Mężczyźni palą „Sporty”. Znamienitsi – „Wawele”. Papieros wówczas dodawał szpanu, dotował wręcz palącego. Z papierosem wyglądało się poważnie. Z piwem – po robocie też. To chyba wtedy dusza (ze) słowa chłop (na roli, na wsi) przedostała się niezauważalnie do słowa… chłop, ale dotyczyło to już każdego faceta, który sprawiał wrażenie silnego, męskiego. „Sport”-owca też.
Dziś, kobietom, paniom – w paleniu papierosów, mają dodawać elegancji wysmukłe w satynowych koszulkach, rozwlekające kitą błękitnego dymu – tak zwane „słomki”. Cygara? Cygara są dla Churchillów i kubańskich bossów. Były jeszcze kubańskie cygara przycinane nożykiem, brzytwą. Były fajki z rzeźbionymi, złoconymi cybuchami. Pyk, pyk z fajeczki! Były lufki szklane w białych palcach dam. Było i zażywanie tabaki. I żucie tytoniu. Za wielką wodą – nie u nas.
Dziś palacze sami produkują dla siebie papierosy. I przekonują, że to z każdej strony – zysk. Czy pamiętają pierwszego papierosa? A kto zapamięta ostatniego?
„Miłość ci wszystko wybaczy, bo miłość, mój miły, to ja” – Albo: „Wspomnij mnie, jeszcze tylko wspomnij mnie” – to słowa bardzo dawnych piosenek. Śpiewanych w czasach, w których roiło się od romansów, miłości… Wtedy to powstała „Trędowata”, śpiewali o miłości – Ordonka i Fogg, przeżywali romans Bolesław Leśmian i Dora Lebenthal.
Młodym być (niekoniecznie bogatym), kochać i być kochanym, to były ideały tamtej epoki. Śpiewano z Eugeniuszem Bodo „Umówiłem się z nią na dziewiątą” . O, to słodkie niecierpliwe czekanie! To był sposób na TRWAJ CHWILO! Sposób, swoisty bardzo, na zatrzymywanie czasu znaleźli i zastosowali w napisanej baśni bracia Grimmowie. Baśni o śnie stuletnim całego królestwa, wszystkich i wszystkiego w nim. Gdy odczarowana pocałunkiem królewna budzi się, i budzą się wszyscy i wszystko, okazuje się, że… nikt nie jest o sto lat starszy, mimo że tyle właśnie czasu upłynęło. Sto lat, które minęły, choć ich nie było… Mówimy więc o sprawach pięknych…
Dzieciństwo – cóż piękniejszego nad dzieciństwo? Dlaczego dziećmi będąc, chcemy szybko dorosnąć? Podobni jesteśmy w tej niecierpliwości do Adama i Ewy: dorwać się do zakazanego. Pozwolą Państwo, że powiem szeptem: czy to drzewo zakazane musiało w tym raju wyrosnąć? Tyle było wszędzie miejsca…Dzieciństwo – i koniec dzieciństwa… W pewnej chwili usłyszało się: a ty dokąd, tu są dzieci! Nie ma już dla nas dzieciństwa – i nie będzie. To drugie wygnanie. Pierwsze – to urodzenie się, wygnanie na świat. Po wydzianiu się dość pokaźnej w lata – młodości, po raz trzeci – out!. Oto niektórym dopisze pech (lub szczęście), bo natkną się (lub nie) na przysłowiowego wołu… Ma rację długo przysłowie dobre… A ostatniego wygnania nie będzie. Sami wrócimy tam, skąd przyszliśmy. Zostawimy wspomnienia o nas. Będą je zbierać i wkładać do akt. W Bramie. Jacyś ONI.
Kto nie ma wspomnień, proszę na razie stanąć z boku. Zaraz to wyjaśnimy… No i stoimy, i czekamy – na nasze zielone światło wiekuiste. A mówiłam: szanujmy wspomnienia, nauczmy się je cenić!
Obok – dwa obrazki. W rzeczywistości są to (były?) dość pokaźne obrazy i powstały w 1987 roku. „Strach” i „Wschód słońca” – może później… Nie mogę odczytać daty. Są to obrazy namalowane przeze mnie kredką olejną. Były malowane w czasie, gdy jeszcze nie orientowałam się w ocalaniu wspomnień. Komu(ś) te obrazy podarowałam. Oba tej samej osobie? Też nie pamiętam. Czy one jeszcze istnieją? Zostały mi ich slajdy. Może zdążę je odtworzyć?
Zdążę?… Szczególnie „Stracha”. Ów strach – to ja… Od kilku lat walczę z bestią – chorobą Parkinsona. Co jakiś czas choroba oddaje lub zabiera przyczółek, ale lądować jej jeszcze nie pozwolę. A owe obrazy niech przekonają właściciela, że dobrze jest wstać skoro świt, gdy wstaje gwiazda słońca, ale też dobrze jest, gdy rzeźbi nasze serce nieutulona tęsknota samotności człowieka.
Nie mam przyszłości – mam wspomnienia.
AUTORKA TEKSTU: Joanna Rzeszotek