Naukowcy z UKW popłynęli na Wiśle. „Zaprzeczają faktom” – mówią ornitolodzy
Budowa drugiego stopnia wodnego na Wiśle i powrót do jej żeglowności jest archaizmem w skali Europy. Ale również marzeniem zarówno Prawa i Sprawiedliwości, jak i Platformy Obywatelskiej. Z UKW popłynęło w tą stronę naukowe wsparcie.
Fundacja Greenmind poinformowała na Facebooku w żartobliwy sposób o treści artykułu trójki badaczy z Bydgoszczy: Zygmunt Babińskiego, Michała Habela i Dawida Szattena pod tytułem „Transport wodny na dolnej Wiśle a problem siedlisk ptaków” opublikowany w 11. numerze „Gospodarki Wodnej” z ubiegłego roku. Geografowie zaprzeczyli faktowi życia i gniazdowania na łachach Wisły ptaków z rodziny siewkowatych.
Głośno o tych ptakach stało się 26 maja 2018, gdy włocławska tama, a dokładnie Wody Polskie dokonały zrzutu wody, by spławić barkę w okresie lęgowym tych ptaków.
Jaja przepadły pod wodą, a pisklęta zatonęły. Tragedii nie dało się uniknąć. Ogłoszenie o zrzucie pojawiło się w ostatniej chwili. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska od chcących zaalarmować o sytuacji żądała wysyłki listu w tej sprawie pocztą, gdy czas liczył się w godzinach. Pismo z RDOŚ nie dotarło na czas, a armator był nieuchwytny.
Odpowiedzialni za zrzut wody starali się uspokajać i bagatelizować sprawę. „Wsparcie” przyszło w końcówce roku – z Katedry Rewitalizacji Dróg Wodnych Instytutu Geografii UKW. Autorzy tekstu nie odnoszą się bezpośrednio do tego, kto miał rację w kwestii tamtego zrzutu. Zaprzeczają w ogóle temu, by ptaki wylęgały swoje jaja i wychowywały młode na wiślanych łachach.
Dlaczego? Piszą, że jest to niemożliwe ze względu na: „(1) całkowite odsłonięcie powierzchni otoczenia gniazd [sic], co prowadzi do ich bezbronności, możliwości przetrwania przed [sic] zagrożeniami ze strony drapieżników, (2) możliwości przetrwania na obszarach silnie nasłonecznionych (przegrzanie organizmu) w ciągu dnia i chłodnych w ciągu nocy (…), (3) możliwości rozwoju na obszarach narażonych na silny wiatr (rzeki stanowią korytarze powietrzne) i bez stałych umocnień gniazd na płaskiej powierzchni piasku (ripplemarki tego nie „załatwią”), (4) a przede wszystkim instynkt samozachowawczy zwierząt”.
Problem polega na tym, że… tak nie jest. Ornitolodzy, ekolodzy czy po prostu osoby pływające po Wiśle regularnie lub rekreacyjnie widzą je, fotografują i obserwują. Toruń za sprawą Roku Rzeki Wisły i pracy u podstaw jej fanów od kilku lat „otwiera się” na rzekę.
Spora rzesza torunian miała możliwość popłynąć w rejs po królowej polskich rzek, poznać miasto i jego okolice od innej strony. Rośnie również zainteresowanie obserwacją ptaków. Jak się okazuje, ornitologia bywa hobby polityków, naukowców, lekarzy. Coraz więcej osób za sprawą m. in. rejsów „Basonianką” z Jakubem Gołębiewskim, ptaki te i ich siedliska widziało na własne oczy. W tym, również autorka tego tekstu.
– Jestem fanką rzecznego wypoczynku – mówi Monika Chmarzyńska, matka, artystka, a ostatnio organizatorka m.in. marszu w obronie dzików. – Często z mężem pływamy łodzią i obserwujemy zwierzęta żyjące w korycie Wisły. W zeszłym roku podczas spływu w maju wypatrzyliśmy kolonię sieweczek i rybitw na łasze wiślanej między Nieszawą a Bobrownikami. Zrobiliśmy jej zdjęcia. Gniazd z 2-3 jajkami, w miejscu które obserwowaliśmy było kilkanaście, co 2-3 metry od siebie. Trudno mi poważnie odnieść się do „odkrycia” tych naukowców, ponieważ zaprzeczają temu, co widziałam na własne oczy. Obawiam się, że badania zostały po prostu przeprowadzone nierzetelnie, a wnioski wysunięte pochopnie.
Zapytaliśmy rzecznika prasowego Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy o to, czy wobec pracowników zostaną wyciągnięte konsekwencje.
– Prof. dr hab. Zdzisław Babiński jest uznanym w Polsce i cenionym w Europie specjalistą od hydrologii oraz zrównoważonego zagospodarowania dróg wodnych, szczególnie specjalizuje się w szeroko rozumianych kwestiach dotyczących rzeki Wisły i jej zlewni zajmując się problematyką od kilkudziesięciu lat, natomiast dr Michał Habel oraz dr Dawid Szatten, to uznani młodzi naukowcy, m.in. wyróżniani za swoje osiągnięcia na polu badawczym przez Polską Akademię Nauk – napisał Sławomir Łaniecki, rzecznik UKW. – Zatem wymienieni naukowcy są specjalistami w swojej profesji, z których Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy jest dumny (świadczą o tym chociażby przyznane w ubiegłym roku nagrody i wyróżnienia przez władze Uczelni). (…) Na tę chwilę polecam naukową dyskusję na ten temat. Argumentom naukowym popartym badaniami autorskimi i w oparciu o badania innych osób (porusza literatura przytoczona w rzeczonym artykule) zaprezentowane przez autorów, proszę przeciwstawić argumenty naukowe poparte badaniami, obserwacjami, dokumentacją, (…) może w myśl powiedzenia wybitnego ekonomisty Warrena Buffetta „lepiej częściowo mieć rację, niż całkowicie się mylić” albo Alberta Einstein: „nie dokonuje odkrycia, kto nie bada niemożliwości”.
O komentarz poprosiliśmy zatem specjalistów w tej dziedzinie. Na tekście naukowców z UKW nie zostawili suchej nitki.
Nikodem
9 lutego 2019 @ 19:59
Prof. dr hab., jako że „zajmuje się problematyką od kilkudziesięciu lat”, może być praktycznie ślepy. Natomiast te dwa młode wilczki w asyście są pewnie w stanie potwierdzić wszystko, aby tylko z łask prof. nie wypaść i na kolejny grant się załapać.
Michał Ż
6 lutego 2019 @ 07:52
Kompromitacja trójki pseudo-naukowców z Torunia. Uczelnia, zamiast ich bronić, powinna pomyśleć jak wysłać ich na zieloną trawkę, skoro jawnie naginają fakty i poświadczają nieprawdę.
JSB
6 lutego 2019 @ 09:24
UKW jest w Bydgoszczy, Panie Ż
Woyciech
3 lutego 2019 @ 17:21
No to siewki będą musiały się przeprowadzić w inne miejsce.