„Niech się nazywają złodziejami…” [Felieton]
W kwietniu ogłoszono, że z programu OFE zostaną przelane środki na rachunki ZUS. Skok na kasę gromadzoną na emerytury – krzyczano, bo był rok 2013. Dziś ówcześni bojownicy o sprawiedliwość społeczną i uczciwość na kolejny podobny skok mówią o porządkowaniu systemu emerytalnego. Media publiczne chwalą pomysł, skrzętnie w cieniu ukrywając 15% prowizji od przelewu. W końcu ktoś by pomyślał, że tak naprawdę o tę prowizję chodzi.
Jako realista świadomy sytuacji systemu emerytalnego i jego przyszłości już dawno pozbyłem się złudzeń co do możliwości skorzystania z jego dobrodziejstw w przyszłości. Nawet uważam, że obecny system redystrybucji ma jakiś głębszy socjalny sens. Nie o system emerytalny mi jednak chodzi, a o propagandę i dwulicowość.
Wspaniałą cechą internetu jest to, że w przeciwieństwie do Ministerstwa Prawdy nic w nim nie ginie. I tak mamy okazję porównać, jak poglądy minister Zalewskiej w sprawie prowadzenia reform edukacji drastycznie uległy zmianie od: „nic pochopnie i bez środków” po: „załatwimy to bezkosztowo w dwa lata”. Pozwala też usłyszeć wyważone słowa premiera o wchodzeniu do strefy euro. Kluczowym momentem zmiany poglądów jest chwila, gdy w większym pokoju na Wiejskiej wraz z kolegami stanowią większość.
Wtedy nagle okazuje się, że byłe źdźbło w oku oponenta jest niczym wobec belki we własnym oku. I w tempie ekspresowym okazuje się, że to, co było „skokiem na kasę”, „złodziejstwem”, „zawłaszczeniem”, jest „porządkowaniem” i „nam się to należało”. Wszystko w imię odnowy moralnej czy też innej lepszej zmiany.
Szkoda, że nie może być inaczej. Szkoda, że ci praworządni nie mogliby w końcu być szczerzy albo w uczynkach, albo w nomenklaturze. Jak u wielkiego Szu: „…byleby nie kradli”.