Oni nie czekali do maja. Czy restauracje, które otworzyły się wcześniej zostaną ukarane?
Pod koniec maja przyszedł dzień, którego od miesięcy wyczekiwała cała branża gastronomiczna. Restauracje nareszcie mogły wpuścić gości do swoich lokali. Nie wszyscy jednak czekali na ten moment. Niektóre restauracje zdecydowały się otworzyć dużo wcześniej.
W Toruniu „bunt” gastronomii rozpoczął się w połowie stycznia, kiedy pierwsze restauracje ogłaszały otwarcie. Z konieczności, bo nie wszyscy mogli liczyć na rządowe tarcze antykryzysowe. Tak było m.in. w przypadku toruńskiej restauracji Momento, która na pomoc państwa się nie załapała i na początku lutego otworzyła drzwi dla gości.
– Utrzymanie naszego lokalu, pracowników jest bardzo kosztowne, a wszystkie ceny poszły w górę. Nie stać nas było na to, by dalej żyć tylko i wyłącznie na wynosach. Restauracji w Toruniu jest dużo, nie wszyscy zamawiają na wynos i każdy ma swoją ulubioną knajpę. Gdzieś trzeba znaleźć klienta. Ciężko się przebić na rynku, więc nie mieliśmy wyjścia – mówi Marcin Nowacki, właściciel restauracji Momento. – Odległości między stolikami były zachowane. W kilku miejscach w lokalu były rozstawione płyny do dezynfekcji. Pracownicy poruszali się w maseczkach i w rękawiczkach. Goście maseczki zdejmowali przy stoliku. Wszystko było w pełni zgodne z reżimem sanitarnym.
Zbuntowane lokale musiały liczyć się z kontrolami sanepidu. Przedsiębiorcy teoretycznie mogli spodziewać się wysokich kar. Teoretycznie, bo w rzeczywistości żaden z toruńskich lokali ukarany nie został. Choć sanepid je odwiedzał.
– Kontrola przebiegła bardzo sprawnie i pozytywnie. Sanepid sprawdził wszystko, pomierzył odległości, sprawdził punkty dezynfekcji. Nie mieli się do czego przyczepić – podkreśla Marcin Nowacki.
Restauracje mogły liczyć na wsparcie. To właśnie w Toruniu powstała inicjatywa „Mecenasi Gastro”, która szybko przeniosła się też do innych miast. Z oferowanej w ramach akcji pomocy prawnej skorzystało pięć toruńskich restauracji.
– Żaden z „naszych” lokali nie został ukarany. Nie wydano też wobec nich decyzji nakazującej zamknięcie, mimo że były kontrolowane (rekordzista aż 3 razy) – podaje Piotr Wódkowski, radca prawny i inicjator akcji.
W Toruniu „Mecenasami Gastro” oprócz Piotra Wódkowskiego byli Krzysztof Lange, Dawid Owczarczak i Radosław Cieciórski. Cel był jasny – ochronić konstytucyjne prawa przedsiębiorców.
– Jeśli chodzi o moje osobiste motywacje – to zabrzmi trochę wzniośle, ale inaczej nie jestem w stanie tego wyrazić – zobaczyłem w buncie restauratorów pewien rodzaj historycznego nieposłuszeństwa obywatelskiego, jakiego chyba nie było po 1989 r. Jednocześnie brutalny sposób, w jaki konstytucyjne prawa przedsiębiorców zostały podeptane, i „oczywistość” ich racji spowodowały, że nie mogłem tak sobie po prostu na to patrzeć. Dlatego właśnie zdecydowałem się pomóc – nie chciałem jednak wychodzić z roli radcy prawnego i wchodzić w rolę polityka. Dlatego deklarowałem pomoc tylko tym, którzy naprawdę byli zdecydowani na otwarcie, a tych, którzy liczyli, że ich namówię na otwarcie – odsyłałem z kwitkiem – zaznacza inicjator akcji.
Akcja przebiegła pomyślnie – bez kar dla „buntowników”.
– Zrobiliśmy dobrą robotę. Zamiast ślepo patrzeć w przepisy i machać konstytucją przed oczami inspektorów, byliśmy przygotowani, działaliśmy pragmatycznie (mieszając prawo i pewną socjotechnikę), z szacunkiem i empatią dla tych „po drugiej stronie” – i co najważniejsze i co możemy z dumą dzisiaj powiedzieć: w pełni skutecznie – ocenia Piotr Wódkowski.