800+ i kilogram podwawelskiej [FELIETON]
Stało się to, czego większość z nas się spodziewała. Partia rządząca zapowiedziała wprowadzenie programu 800+ w miejsce funkcjonującego obecnie 500+.
Co ciekawe, ogłosił to prezes Jarosław Kaczyński. Ten sam, który jeszcze niedawno mówił, że wprowadzenie programu 700+ miałoby działanie proinflacyjne i nie przewiduje takiego rozwiązania. Faktycznie miał rację. Zatem chcą wprowadzić świadczenie jeszcze sto złotych wyższe. Czy to nie będzie napędzało inflacji? Oczywiście, że będzie i chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości. Rządzący także doskonale o tym wiedzą, ale chęć utrzymania się przy władzy jest silniejsza od rozsądku.
Spotkało się to z falą krytyki. Jednak niektórzy próbują być jeszcze bardziej pisowscy niż PiS i proponują wejście tej zmiany w życie już od najbliższego Dnia Dziecka. Mówi się, że to liberalizm z ludzką twarzą. Ciekawe, jakie ludzie potrafią robić fikołki, usprawiedliwiając takie działanie. Nie ma to z liberalnym podejściem absolutnie nic wspólnego.
Czy możemy jednak liczyć na to, że partia rządząca podejmie rękawicę i będzie chciała wprowadzić program jak najszybciej? Nie sądzę. Raczej będą grillować tę kiełbasę wyborczą jak najdłużej, żeby przypadkiem nie doszło do sytuacji, że ktoś o tym programie nie usłyszy. Kto za to zapłaci? Pani zapłaci, Pan zapłaci, wszyscy zapłacimy. Jak powiedział Aleksy de Tocqueville: „Demokracja kończy się wtedy, kiedy rząd zauważy, że może przekupić ludzi za ich własne pieniądze”.
Mamy więc demokrację opartą na obłudzie, gdyż rządzący obiecują programy, za które podatnicy sami przecież zapłacą. Dodatkowo przedstawią to jako niebywały sukces w rządowej telewizji, za którą również płacimy. Czy zdajemy sobie sprawę, że siedzimy w cyrku? Czy uda nam się z niego wyjść?