Barbarzyńca na salonach [FELIETON]
Dokładnie rok temu pisałem felieton o barbarzyńcy – koronawirusie, który nawiedził nas – ludzi marzących o podboju kosmosu – w sposób nagły i bez ostrzeżenia. Wirusy nie mają struktury komórkowej, własnych układów metabolicznych, dlatego nie zalicza się ich do organizmów żywych. Są proste w swej strukturze, ale potrafią być zabójcze i skutecznie mogą sparaliżować naszą cywilizację.
Zanotowano już 115 mln zachorowań, 65 mln ozdrowień oraz ponad 2,5 mln zgonów spowodowanych zakażeniem COVID-19. Na początku pandemii żyliśmy nadzieją na jej niechybny kres, czy to za sprawą samego wypalenia się zarazy, czy opracowania skutecznej szczepionki. Potem przesuwały się nam kolejne perspektywy na wyjście z lockdownu. Próbujemy cały czas dostosowywać się do tych trudnych warunków życia, a tak naprawdę formy „pół-życia” w izolacji.
Oprócz ofiar ludzkich szalejącej pandemii są i negatywne jej skutki w innych wymiarach. To przede wszystkim nadwyrężone systemy zdrowia we wszystkich krajach, wzrost zapadalności na inne choroby (ograniczone możliwości profilaktyki innych schorzeń) i wreszcie kryzys finansowy w wymiarze globalnym. Według obliczeń Międzynarodowego Funduszu Walutowego gospodarka w tym roku straci przez koronawirusa 6,7 bln dolarów. Natomiast absolutnie niepoliczalne są gigantyczne straty w wymiarze edukacji wynikające z tego, że całe pokolenie uczniów przerwało tradycyjny tryb nauczania, przechodząc na nauczanie zdalne.
Rok po wybuchu pandemii jesteśmy bogatsi o nową wiedzę i skuteczniejsze metody obrony. Jednak w obliczu niewystarczającej liczby szczepionek i zagrożeń ze strony bardziej agresywnych mutacji wirusa perspektywy całkowitego powrotu do normalności oddalają się w bardziej nieokreśloną przyszłość.