Bezwład instytucji państwowych [FELIETON]
Sytuacja z Odrą kolejny raz pokazała patologię zarządzania naszym państwem. Wszelkie sygnały i ostrzeżenia o tym, że coś niedobrego dzieje się w drugiej co do wielkości polskiej rzece, odbijały się jak groch o ścianę. Musiało dojść do poważnej katastrofy ekologicznej, żeby zostały podjęte jakiekolwiek działania. Oczywiście w momencie, kiedy sprawa urosła już do tego stopnia, że wszystkie portale informacyjne zaczęły o tym trąbić. No może poza TVP, w której panował spokój i zapewniano, że wszystko jest pod kontrolą.
Ze stoickim spokojem do sprawy podszedł też prezes partii rządzącej, który co prawda zwołał ostatnio konferencję, ale o powyższej sprawie nie zająknął się ani słowem. Zamiast tego mówił o poparciu dla swojego kandydata w zbliżających się wyborach w Rudzie Śląskiej. Widać, jakie sprawy traktuje się priorytetowo. Odra nie stanęła, płynie dalej, więc po co drążyć temat, prawda?
Do gry wkroczył za to premier. Poinformował o kilku nieprzemyślanych dymisjach, a także zapewnił, że wszystko jest pod kontrolą. Jak zawsze…
Otóż nie jest! Instytucje państwowe zabrały się do pracy dopiero na sygnał z góry. Dlaczego były głuche, ślepe i pozbawione decyzyjności wcześniej?
Gdyby państwo działało sprawnie, udałoby się uniknąć katastrofy, a na pewno chociaż zmniejszyć jej skalę. Jednak jest to trudne do wykonania, kiedy instytucje odpowiedzialne za swoje działania obawiają się wykonać jakikolwiek ruch bez zgody wierchuszki partyjnej władzy. Blisko czterdziestomilionowe państwo nie jest w stanie poprawnie funkcjonować, kiedy wszystkie decyzje muszą być przyklepane centralnie.
Taki model państwa nie działa, o czym mieliśmy okazję przekonać się wiele razy.