Czego jeszcze nie zauważy MON? [FELIETON]
Mieliśmy już rakietę, która odnalazła się po kilku miesiącach, znaleziona przez przypadkowych ludzi. Latał sobie swobodnie po naszym niebie balon, który chyba dość trudno jest zgubić, bo nie porusza się on z zawrotną prędkością. Jednak okazało się, że do tego również są zdolni i zginął on z pola widzenia.
Teraz doszło do naruszenia naszej przestrzeni powietrznej przez helikoptery z Białorusi. Jeśli ktoś o tym nie słyszał, to prawdopodobnie nie zdziwi się, iż tego także nie wyłapały nasze radary. Informacja wypłynęła znów od przypadkowych osób, które zauważyły całe zdarzenie. Tego dnia rano pojawił się komunikat, że nic nie naruszyło naszej przestrzeni powietrznej. Zmieniło się to wieczorem, kiedy okazało się, że było wręcz przeciwnie i dowództwo naszej armii zdążyło się w tym zorientować.
Złośliwi komentują, iż jest to ogromny progres. Wcześniej rakietę znaleziono po kilku miesiącach, a teraz zajęło to już „tylko” kilka godzin.
Możemy robić z tego żarty, ale cała sytuacja wcale nie jest śmieszna. Pokazuje ona, iż zapewnienia, że nasze niebo jest bezpieczne i szczelnie chronimy nasze granice, okazują się populistycznymi hasłami w zderzeniu z rzeczywistością.
Nie zanosi się również na to, żeby ktokolwiek miał ponieść odpowiedzialność. Niedawno PiS wybronił ministra Błaszczaka i odrzucił wniosek o jego odwołanie. Pojawiały się nawet zarzuty, iż sam pomysł odwołania ministra obrony narodowej w takiej chwili jest nieodpowiedzialny i wbrew interesowi państwa. Wbrew interesowi partii rządzącej na pewno. Jednak jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to na czele tego resortu powinien stanąć ktoś, kto ma większe pojęcie o wojsku i potrafi wziąć odpowiedzialność za błędy. W poważnym państwie dymisja byłaby formalnością.
Chcesz przeczytać, co do przekazania mają inni nasi felietoniści? Kliknij tutaj, aby sprawdzić Tylko Toruń lub tutaj, aby sprawdzić Poza Toruń.