Czy prezydent Polski wie, co podpisuje? [FELIETON]
Niedawno głośno zrobiło się po przyjęciu przez sejm ustawy powołującej komisję do spraw zbadania wpływów rosyjskich – nazwanej potocznie Lex Tusk, ponieważ posłowie partii rządzącej nie kryją się z tym, że komisja ma uderzać przede wszystkim w polityków największej konkurencyjnej partii.
Ustawa wprowadza zupełnie nieznany do tej pory w porządku prawnym twór, który efekty swojej pracy ma przedstawić krótko przed wyborami. Ciekawe dlaczego, prawda?
Projekt spotkał się z ogromną krytyką, także poza granicami naszego państwa. Przez chwilę liczyliśmy jeszcze na to, że ustawa zostanie zawetowana przez głowę państwa. Niestety tak się nie stało. Prezydent podpisał i przekonywał, że powołanie tego dziwnego tworu jest konieczne.
Po kilku dniach prezydent zaproponował… nowelizację jeszcze ciepłej ustawy.
Powstaje pytanie, czy w ogóle zapoznał się wcześniej z ustawą, skoro ją podpisał, a następnie sam zgłosił projekt nowelizujący, który teoretycznie ma coś naprawić?
Czy strażnik konstytucji lekką ręką podpisuje wszystko, co podsuną mu pod nos koledzy w partii rządzącej?
Wszystko na to wskazuje. Pytanie, po co to wszystko? Czy ta cała afera ma zająć opozycję i media? Czy ma przykryć jakieś inne niedociągnięcia władzy?
Zapewne w każdej odpowiedzi znajdziemy trochę prawdy. Można też stwierdzić, że skoro PiS zapewnia, że powołanie takiej komisji jest konieczne, to oznacza, że do tej pory byliśmy absolutnie bezbronni wobec wpływów rosyjskich.
Jak działa nasz wywiad i kontrwywiad? Czy polskie służby specjalne mają możliwości, wsparcie i wystarczające zasoby do sumiennego wykonywania zadań, do których zostały powołane?
Wolałbym się mylić, ale z moich informacji wynika, że nie.
Chcesz przeczytać, co do przekazania mają inni nasi felietoniści? Kliknij tutaj, aby sprawdzić Tylko Toruń lub tutaj, aby sprawdzić Poza Toruń.