Dyplomatyczny zez [FELIETON]
Czasami mam wrażenie, że nasz rząd jak legendarny Don Kichot walczy ze smokami, które w realu okazują się starymi nieszkodliwymi wiatrakami. Tak niestety działa strategia naszej dyplomacji, a raczej jej brak.
O naszych relacjach z innymi państwami nie słyszymy przez pryzmat mądrych polskich działań, projektów czy inicjatyw. Zazwyczaj jakiś „nasz” polityk popełni głupotkę, za którą trzeba przeprosić lub to prostować.
Jak chociażby ostatnio minister Gliński, przyrównując traktowanie obozu rządzącego PiS przez opozycję i media do propagandy Goebbelsa skierowanej przeciwko Żydom (sic!).
Pan minister od kultury i dziedzictwa narodowego powinien nieco przyholować w swoich porównaniach. Nie dziwota, że niemal natychmiast służby dyplomatyczne Izraela zareagowały, radząc naszemu ministrowi większe rozeznanie historyczne. Po co w tak nieprzemyślany sposób roztrwaniamy wizerunek Polski na zewnątrz?
Jakby tego było mało, nasza dyplomacja uwikłała się w „prawdziwą wojnę” z ambasador USA Georgette Mosbacher. Ta bowiem śmiała twardo zganić zapędy rządu PiS na szarpaninę ze stacją TVN.
Według linii pisowskiej prokuratury jeden z operatorów TVN nagrywający słynny już dokument o polskich faszystach miał również dopuszczać się czynności propagujących ten totalitaryzm. Co jest bzdurą.
Sprawa robi się już nie śmieszna, lecz poważna. Gdyby chodziło tylko o względy wizerunkowe, to pal licho! Niech nasza dyplomacja nadal z wiatrakami walczy.
Za miedzą znowu tli się konflikt. Po incydencie w Cieśninie Kerczeńskiej Rosja i Ukraina znowu są na krawędzi otwartego konfliktu. Co robią nasi politycy w tym czasie? Zajmują się swoimi wojenkami.
Po raz pierwszy również doszło do sytuacji, że to opinia publiczna i media domagają się od rządzących z PiS reakcji i stanowczych deklaracji potępiających rosyjskie działania.