Klauzula nieSumienia [FELIETON]
Sąd prezes Przyłębskiej wypluł z siebie dość kuriozalne orzeczenie, otwierające puszkę Pandory, a dotyczące odmowy podejmowania zawodowych obowiązków z przyczyn ideologicznych i własnego systemu wartości. Niewinnie brzmiące kilka zdań de facto prowadzi nas na manowce społeczeństwa cywilizowanego.
Bo już dziś mogą mnie spotkać szykany z tytułu moich nieukrywanych przekonań. W moim ulubionym lokalu pracuje barman, z którym niewątpliwie mamy różnice przekonań. I do dziś swoje poglądy w stosunku do mojej osoby wyrażał wyłącznie w zamkniętym gronie fejsbukowych znajomych, ewentualnie artykułując swoją niechęć w kierunku gości powołujących się na znajomość z moją skromną osobą.
Teraz szanowny barman może bez skrupułów wprost mi powiedzieć, że „on mnie, lewakowi, napoju chłodzącego nie sprzeda”. I mnie to dotknie. Bo lubię ten lokal. Bo gorąco. A i napój chłodzący z Czech.
Oczywiście powyższy akapit brzmi jak przewrotny żart (chociaż prawdziwy), jednak odzwierciedla on poważniejszy problem. Możliwość zasłaniania się swoimi przekonaniami czy fobiami w obowiązkach zawodowych albo prywatnych prowadzi wprost do segregacji i agresji. W kraju, gdzie każde dziecko w podręczniku historii widziało sklepy i tramwaje „nur für Deutsche”, oficjalnie władza akceptować zaczyna nowe formy segregacji. Tak, jakby nikt nie rozumiał, że to początek drogi po równi pochyłej.
Sprzeciw i odmowę mogą tylko powodować zachowania i słowa nawołujące do agresji, czy to pod hasłem eksterminacji gejów, katolików, lewaków, czy narodowców, pisowców, platformersów.
Póki dyskusja prowadzona jest na kulturalnym poziomie i nie zawiera prymitywnej nienawiści i agresji, jest dobrem samym w sobie. Kiedy jednak sprowadza się tylko do żądzy krwi, wprost zaprowadzi nas do powrotu gett.