Mój dom murem podzielony (KOMENTARZ)
Nie rozumiem posłanki Hartwich piszącej na Twitterze, że Andrzej Duda nie jest i nie będzie jej prezydentem, tak jak nie rozumiem szyderczego tonu Joachima Brudzińskiego, który dziękuje kpiąco liderom PO za działania na rzecz zwycięstwa obecnego prezydenta. Wydawało mi się, że od reprezentantów narodu mam prawo oczekiwać czegoś więcej, niż perspektywy sięgającej czubka własnego nosa, czytaj: czubka własnych poglądów politycznych. Bo od dziesięcioleci nie byliśmy tak głęboko podzieleni, a czasy nadchodzą bardzo trudne i obyśmy nie musieli znów sięgać po naszą najlepszą cechę, czyli jednoczenie się w obliczu śmiertelnego zagrożenia z zewnątrz.
Toruń jednoznacznie opowiedział się wczoraj za Rafałem Trzaskowskim. Prawie dwóch na trzech głosujących tu wyborców oddało głos na kandydata opozycji. W powiecie toruńskim walka była bardziej wyrównana, ale i tu górą był prezydent Warszawy. Choć wyraźnie widać, że im dalej od miasta, tym więcej zwolenników miał Andrzej Duda. W najbardziej “rolniczych” spośród podtoruńskich gmin – Czernikowo i Chełmża – uzyskał prawie 60% poparcia. Za to w gminie Wielka Nieszawka, którą kieruje związany z PSL Krzysztof Czarnecki, poparcie dla kandydata opozycji było prawie tak wysokie jak w Toruniu.
Opozycja powodów do świętowania jednak nie ma, bo w tych wyborach zwycięzca brał wszystko. Czy jednak lokalni politycy PiS mają powody do zadowolenia? Chyba też nie. Otrzymali właśnie od swoich wyborców jasny sygnał, że w tej części Polski poparcie dla rządów Zjednoczonej Prawicy nie jest tak duże, jak choćby na Podlasiu czy Zamojszczyźnie. Wnioski płynące z wyników głosowania są oczywiste i każdy z lokalnych polityków dawno już je wyciągnął.
Na horyzoncie nie widać nadziei na jakiekolwiek pojednanie narodowe. 20 milionów Polaków podzieliło się na “nas” i “ich”. Miejmy nadzieję, że rak politycznych waśni i podziałów nie pożre samorządów, bo tylko one (czasami) pokazują, że da się współdziałać bez względu na wojny na górze. Ja mam ich już dość.