„Nie dajmy sobie wmawiać, że jak wygra partia, to będzie wszystko kolorowo” [FELIETON]
Gdyby patrzeć tylko na konwencje wyborcze partii politycznych, to można odnieść wrażenie, że albo jest wszystko dobrze, albo wszystko źle. Albo Polska jest miodem i mlekiem płynąca, albo w ruinie…
O właśnie, i tak przez zupełny przypadek natknąłem się na jeden paradoks! Była – w zasadzie jeszcze jest – taka partia, która przez kilka lat udowadniała nam, że Polska jest w ruinie. Nawet wygrała na tym haśle wybory.
Według tej opowieści nic, co się zdarzyło do jesieni 2015 r., nie było dobre, było wbrew interesom naszym i naszego kraju. O dziwo ta sama partia, która w czarnych barwach przedstawiała całą rzeczywistość, kilka miesięcy po wyborach zaczęła trąbić na lewo i prawo, że lepiej nigdy nie było i tylko partia rządząca może o to należycie zadbać.
Im dalej w las, tym machina propagandowa rządu nie tylko skupia się na udowadnianiu, jak jest pięknie, ale połowę swoich sił używa do tłumaczenia, jak opozycja jest tragiczna i nie można jej dopuścić do rządzenia. Więcej nawet, przywódca tej partii po ostatniej konwencji stwierdził butnie, że rządy ma zagwarantowane na pokolenia.
Tak się zastanawiam nad mechanizmami rządzenia i mechanizmami manipulacji głowami wyborców i nie mogę jasno stwierdzić, kiedy nastąpi kres ich skuteczności w wykonaniu partii rządzącej? Ok, rozumiem, poprzednicy sporo zrobili, żeby dzisiejsi u władzy mogli przejąć jej stery, ale, do diaska, nie były to lata dla Polski przegrane.
Przed nami pierwsze w tej politycznej konfiguracji wybory samorządowe. To dla nas – wyborców – prawdziwy test na inteligencję. To test na nasz, nie partyjny ogląd sytuacji. Nie dajmy sobie wmawiać, że jak wygra partia rządząca na poziomach sejmików, powiatów i gmin, to będzie wszystko kolorowo. Nie można zapomnieć o ich dorobku i sposobie sprawowania władzy. A ten jest co najmniej kontrowersyjny.