Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary [FELIETON]
W całym kraju wspominaliśmy ofiary ludobójstwa na polskich mieszkańcach województw południowo-wschodnich. 11 lipca 1943 r. nacjonaliści ukraińscy dokonali ataku na prawie sto polskich wsi celem ich całkowitej likwidacji. Mordercy przygotowali się do swojej zbrodni z wyprzedzeniem. Fantasmagoria Ukrainy pozbawionej przedstawicieli innych narodów – ofiarami masakr na Wołyniu padli też Ormianie i Żydzi – była podsycana nadzieją na uzyskanie niepodległości wraz z oczekiwanym przez OUN przesileniem na froncie.
Warto przypomnieć, że gdy mordowano polskich cywilów wychodzących z niedzielnych mszy świętych, czterysta kilometrów na północny wschód od Wołynia, na łuku kurskim, pryskały ostatnie nadzieje Wehrmachtu na odzyskanie inicjatywy na wschodzie. Ludobójczych praktyk oprawcy uczyli się niemal od samego początku wojny na wschodzie Europy od Niemców, choć wielu naocznych świadków wspomina, że poziomem bestialstwa, co związane było z używaniem do zabijania narzędzi gospodarskich, przerośli swoich nauczycieli.
Skala zbrodni na Polakach i jej okrucieństwo od wielu lat szokuje i powoduje, że kolejne pokolenia stają przed pytaniem: „jak przebaczyć?”. Jest to pytanie o tyle aktualne, że w dzisiejszej sytuacji bez pojednania między narodami Europy Środkowej nie da się zbudować zapory przeciwko Rosji. Brak woli, by rozszerzyć zakres prac ekshumacyjnych, co pozwoli naszych rodaków godnie pochować, będzie wciąż wodą na młyn dla tych, którym nie zależy na pojednaniu polsko-ukraińskim, a dla Rosjan okazją do jątrzenia. Wyraźnie widać, choćby po emocjach, jakie wywoływały toruńskie obchody rocznicy Rzezi Wołyńskiej, że w przeciwieństwie do wielu innych ran, jakie pozostały na naszym społeczeństwie po XX stuleciu, ta wciąż jeszcze się nie zabliźniła.
Chcesz przeczytać, co do przekazania mają inni nasi felietoniści? Kliknij tutaj, aby sprawdzić Tylko Toruń lub tutaj, aby sprawdzić Poza Toruń.