Podwójne standardy [FELIETON]
Jawność, transparentność, równość wobec prawa. Te podniosłe hasła wypływają hurtem z ust polityków… podczas kampanii wyborczej.
Pamiętamy doskonale, że za każdym razem, kiedy zanosi się na zmianę rządów, słyszymy o rozliczaniu poprzedników, wsadzaniu złodziei za kratki, stawianiu decydentów przed Trybunałem Stanu. To działa na ludzką wyobraźnię, zwłaszcza jeśli mamy poczucie, że władza nie dba o nasz interes. Jak później wygląda to w praktyce, wszyscy wiemy. Na mówieniu się kończy.
Przykładów na niekonsekwencję jest aż nadto.
Pamiętam pewnego pana premiera, który z mównicy sejmowej zadeklarował, że każdy, kto w jego rządzie zaproponuje podwyżkę podatków, zostanie osobiście przez niego wyrzucony. Oczywiście podatki były podnoszone, a głowy nie leciały.
Była także pewna posłanka, która w poprzedniej kadencji podpisała się, a następnie głosowała za projektem ustawy o statusie sędziego TK. Widniał w niej wyraźny zapis o jawności oświadczeń majątkowych. Jednak, jak wiemy, często punkt widzenia zmienia się w zależności od punktu siedzenia i teraz była pani poseł, a obecnie sędzia TK, ukrywa swoje oświadczenie. Podobnie dzieje się w przypadku kilku innych sędziów, a nawet samej prezes TK.
Zdarza się, że politycy zbierają podpisy pod różnymi inicjatywami, a następnie, gdy mają już władzę, zupełnie o tym zapominają. Inni mówią jedno, a głosują zupełnie inaczej. Nie ma większego znaczenia, czy się z tego cieszą, czy nie, gdyż liczą się czyny, a nie słowa.
Na naszych oczach poziom „klasy politycznej” upada coraz niżej.
Czy walczymy z tym? Czy próbujemy coś zmienić? Mam wrażenie, że raczej się przyzwyczajamy.