Politycy na krótkiej smyczy [FELIETON]
Mamy w polskim parlamencie 460 posłów oraz 100 senatorów. To dosyć pokaźne grono. Warto jednak zadać pytanie: „ilu z tych parlamentarzystów może sobie pozwolić na odrobinę własnego zdania, a ilu jest krótko trzymanych na partyjnej smyczy?”.
Bazując na obserwacji przestrzeni medialnej, a także przyglądając się wszystkiemu od środka, mogę pokusić się o odpowiedź. Myślę, że takich osób znalazłoby się może kilkanaście.
Dlaczego tak się dzieje? Przecież każdy poseł czy senator posiada wolny mandat.
Liderzy partyjni mają wiele możliwości na ograniczenie swobody. Począwszy od możliwości finansowych, a na zbieraniu haków kończąc. Ponadto pamiętajmy, że przed wyborami ktoś układa i zatwierdza listy wyborcze. Osoby, które nie wyobrażają sobie życia poza polityką, zrobią naprawdę wiele, aby zdobyć dobre miejsce na karcie do głosowania.
Jakie są tego skutki? Politycy mierni, ale wierni. Słuchając wypowiedzi różnych członków tej samej partii, można nieraz odnieść wrażenie, że są zaprogramowani, bo mówią prawie to samo. Dzieje się tak za sprawą przekazu partyjnego, który jest narzucany z góry. Jeśli polityk będzie się go grzecznie trzymał, wtedy nikomu się nie narazi.
Mieliśmy nawet ostatnio przykład posła z naszego regionu, który odważył się poddać pod dyskusję wrażliwy temat. Oczywiście strona przeciwna od razu wyolbrzymiła i zmanipulowała jego słowa.
Jednak bardziej powinna nas zastanowić stanowcza reakcja lidera partyjnego. Poinformował, że polityk nie będzie już występował w mediach, a może nawet nie znajdzie się dla niego miejsca na liście wyborczej.
To jest ta wolność? Daje do myślenia, prawda?