Prawda czasu, prawda ekranu [FELIETON]
Rozdźwięk pomiędzy rzeczywistością, z którą stykamy się na co dzień, a obrazami w mediach publicznych i komunikatami rządowymi zaczyna się rozjeżdżać jak za czasów środkowego Gierka. Wtedy w telewizji byliśmy 13 potęgą gospodarczą świata, produkcja rosła, ludziom się żyło dostatniej. Tymczasem okresowe przerwy w dostawach prądu stały się normą, a „owocowe” poniedziałki były obowiązkowe dla każdego.
Dziś dzień w dzień wychodzi premier czy minister i tłumaczy nam, że pandemia się cofa, ludzie są coraz zdrowsi, a zakażeń to już na palcach jednej ręki można zliczyć. A wystarczy wychylić się z mieszkania, jeśli akurat człowiek nie ma kwarantanny czy Covida, żeby dostrzec pewną nieścisłość – wokoło nas chorych coraz więcej, a znajomi pod razami kwarantanny padają jak muchy. Taka prawda czasu.
Jednocześnie żaden z tuzów mediów publicznych nie wyciągnął wniosków z czasów krwawego Maćka, że obraz jest wart więcej niż milion słów. A obraz 600 policjantów pilnujących 13 grudnia domu pewnego posła przeszedł już do historii, o innych wspaniałych obrazach nie wspominając. I o ile wcześniej można mówić o naciąganych analogiach, to tym razem stały się one aż zbyt oczywiste. Rozbijanie protestów pod pozorem braku przestrzegania zasad epidemii, gdy w tym samym czasie w naszym mieście odbywała się huczna impreza urodzinowa i pies z kulawą nogą się nią nie chciał zainteresować nie pozostawia złudzeń.
Całość medialnej prawdy dopełniły drobne zakupy Obajtka. Wyszedł Orlen i sobie kupił gazetę. W sumie prawie wszystkie. I drukarnie. I Ruch. Cały. Jaki inny koncern paliwowy ma gazety i drukarnie? Za chwile lokalna gazeta niezależna będzie miała problem ze znalezieniem drukarni. I dystrybutora. Chyba, że … I na koniec znów wielu obywatelom zostanie już tylko prawda ekranu.