Problem z paszkwilami TVP [FELIETON]
Z paszkwilami – takimi jak te publikowane w PiS-owskiej telewizji – jest problem. Z jednej strony mam wątpliwości, czy na nie reagować, bo człowiek sprawia wrażenie, jakby traktował je poważnie. Z drugiej strony trudno jest milczeć, kiedy funkcjonariusze partyjni obrzucają nas błotem. Nie będę się odnosił do wszystkich insynuacji i oskarżeń sformułowanych w produkcji TVP Info. Na niektóre nie bardzo wiem, jak odpowiedzieć – cóż bowiem odpowiedzieć na zarzut, że w czasie wizyty ministra spraw zagranicznych Niemiec w Chobielinie podaliśmy mu… zupę grzybową.
Nie bardzo wiem też, jak zareagować na pretensje, jakoby mój akcent w języku angielskim był niewłaściwy. Od dziś postaram się naśladować akcent Andrzeja Dudy lub Jarosława Kaczyńskiego. Obok takich kuriozów są jednak oskarżenia poważniejsze. Przez cały film jego twórcy stosują prymitywny zabieg polegający na zestawieniu zdjęć rosyjskich zbrodni popełnianych dziś w Ukrainie z nagraniami ze spotkań z przedstawicielami Rosji, do jakich dochodziło w czasach rządów PO-PSL. Jeśli już same spotkania i osobiste rozmowy z Putinem lub Ławrowem są dowodem zdrady, to zdrajcami są właściwie wszyscy ówcześni przywódcy świata. Z Rosjanami rozmawiali amerykańscy prezydenci. Z Putinem chciał się spotykać także Lech Kaczyński. Prezydent planował wizytę w Moskwie w 2010 r., prawie dwa lata po rosyjskiej inwazji na Gruzję. Plany pokrzyżowała katastrofa pod Smoleńskiem. „Chcemy kontynuować dialog” – mówiła wtedy minister Anna Fotyga. Nie czynię z tego zarzutu, bo relacje dyplomatyczne utrzymywali wówczas z Rosją wszyscy nasi partnerzy. Rząd PO-PSL także dążył do normalizacji stosunków z Rosją, choć jednocześnie zabezpieczaliśmy się na wypadek, gdyby nasze starania nie przyniosły rezultatów. Rozumiem jednak, że funkcjonariusze z TVP mogą tego nie rozumieć – na szczerość i wierność faktom w ich zawodzie nie ma miejsca.