Ręka rękę myje [FELIETON]
Zauważyliście na pewno, że zawsze największe partie, które pretendują do objęcia władzy, bardzo wyraźnie deklarują, że rozliczą poprzedników. Ile to już razy słyszeliśmy, że ktoś będzie siedział, że zostanie postawiony przed Trybunałem Stanu, że ustępująca władza poniesie konsekwencje swoich działań?
I co? Wielkie nic!
Niezależnie od tego, kto obejmuje władzę, nikt nikogo nie rozlicza. Afera goni aferę, a przykłady na wyrzucanie w błoto publicznych pieniędzy trudno zliczyć. Wydaje się, że nie potrzeba ustaw typu „bezkarność +”, które obecni rządzący próbują usilnie, przy każdej okazji, przepchnąć przez sejm. Praktyka pokazuje, że na groźbach przedwyborczych się kończy.
Zawsze najsłabszym elementem jest człowiek, który popełnia błędy, co akurat jest naturalne. Gorzej, jeśli pieniądze Polaków są wyrzucane w błoto przez celowe działania. Czasem trudno uwierzyć, że coś jest kwestią przypadku, skoro przy okazji dochodzi do niespodziewanego wzbogacenia osób związanych z władzą.
Natomiast jest co wyjaśniać. Nawet jeśli chodzi o sprawę głośnej afery podsłuchowej, dalej wiemy tyle, że wiemy niewiele. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jej elementy wykorzystywane są wybiórczo, do zyskiwania przewagi na politycznej szachownicy. Nie znajduję sensowniejszego wytłumaczenia, skoro minęło tak wiele lat, a my nie wiemy, kto był inicjatorem, ani nawet czy było to zainspirowane z zewnątrz, czy wewnątrz Polski.
Być może właściwe do tego służby, a także rządzący, wiedzą. Gdyby jednak tak było, to odrobina uczciwości wobec obywateli wymagałaby wyjaśnienia tych kwestii.
Odrobina uczciwości… Coś, co powinno być podstawą funkcjonowania rządzących. Widocznie trudno jednak przyjąć taką postawę, skoro każdą okazję wykorzystuje się do celów politycznych.
Społeczeństwo, choćby nawet bardzo chciało zaufać władzy, nie otrzymuje ku temu zbyt wielu argumentów.