Rosja brnie w klęskę [FELIETON]
Coraz częściej można odnieść wrażenie, że wizja wieloletniej wojny o Ukrainę to jeden z ostatnich straszaków jakim dysponuje kremlowska propaganda. Po pijackich wizjach Miedwiediewa straszącego nuklearną apokalipsą, paranoicznych wywodach Sołowiowa o bombardowaniu Paryża i desancie na wyspy brytyjskie, okazało się, że Rosja straszyć nie ma już czym i nikt poważny nie traktuje jej jak równoprawnego przeciwnika Zachodu. Wojna zbliża się ku końcowi – i to według najgorszego dla Rosji scenariusza.
Jak wiadomo wojnę wygrywa się przede wszystkim pieniędzmi, a tych w budżecie FR jest coraz mniej. Dziura budżetowa (53 mld dolarów) jest tak duża, że już w lutym osiągnięty został deficyt planowany na cały 2023 rok i Kreml został zmuszony do sprzedaży rezerw złota i sięgnięcia do rezerw walutowych z rosyjskiego Narodowego Funduszu Dobrobytu.
W całej Rosji pozostała tylko jedna fabryka czołgów, która jest w stanie wyprodukować 20 sztuk tego sprzętu miesięcznie, zaś armia rosyjska traci na froncie w tym samym czasie do 150 czołgów. Tymczasem do jednostek ukraińskich zaczynają trafiać czołgi zachodnie, które będą miały na polu walki znaczną przewagę nad jednostkami rosyjskimi.
W rękach ukraińskich znalazły się już precyzyjne rakiety o zasięgu do 150km. Dzięki nim SZU są w stanie ostrzeliwać całe zaplecze południowego frontu. Raz po raz pojawiają się doniesienia o atakach na składy amunicji i punkty dowodzenia daleko za linią frontu. Rosyjska logistyka zaczyna się rozsypywać. Gołym okiem widać, że Ukraińcy powtarzają scenariusz, który okazał się skuteczny w operacji wyzwolenia Chersonia i prawego brzegu Dniepru. Jeśli uda się go powtórzyć i Ukraińcom uda się odbić choć Melitpol, można spodziewać się załamania całego frontu południowego po stronie rosyjskiej. Wyzwolenie Mariupola oznaczać będzie dla Rosjan całkowitą katastrofę i realne zagrożenie utraty Krymu. A to skutkować może z kolei potężnymi perturbacjami politycznymi z przewrotem na Kremlu włącznie.
Rosja najpierw kupując broń od Iranu i Korei Północnej, a ostatnio prosząc o pomoc Chiny, znalazła się we wręcz upokarzającym położeniu. Putin i Ławrow raz po raz muszą przełykać gorzkie pigułki serwowane im przez Pekin, który a to “nie wyobraża sobie użycia broni jądrowej”, a to Xi Jinping nie znajduje czasu, aby spotkać się na nieformalnym spotkaniu z przywódcami Azji Środkowej w Samarkandzie tylko po to, by pokazać, że w tym towarzystwie nie ma sobie równych. Wreszcie po przecieku do mediów informacji o planowanym wsparciu Rosji chińskim sprzętem wojskowym czytamy, iż rząd w Pekinie jest “wściekły” na Kreml. Wiele wskazuje zatem na to, że prorocze okażą się słowa senatora McCain’a: Rosja to nie kraj, to mafijna stacja benzynowa, która kraj udaje.
Do myślenia dają coraz bardziej widoczne spory na szczytach rosyjskiej władzy. Szef Grupy Wagnera Jewigienij Prigożyn przed kamerami jawnie krytykujący najwyższych dowódców wojskowych, wtórujący mu Kadyrow – to sytuacje w przedwojennej rzeczywistości niewyobrażalne. Tymczasem jeszcze dwa miesiące temu wielu analityków wskazywało właśnie Prigożyna jako najbardziej wpływową postać na Kremlu i osobę nr 2 w państwie. Brak sukcesów pod Bachmutem z piedestału Wagnerowców jednak zrzucił i do łask wracają starzy generałowie, zaś Kadyrow nagle się rozchorował (lub ktoś mu w tym pomógł). Do powszechnego obiegu informacyjnego zaczęły przedostawać się informacje o rosnącej w siłę prywatnej armii Gazpromu wyposażonej nie tylko w broń ręczną, ale i pancerną. Co ciekawe w wielu analizach jest ona porównywana lub przeciwstawiana jednostkom Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Wniosek wydaje się dość oczywisty: najsilniejsi gracze szykują się do walki o schedę po Putinie. I nie będzie to rozgrywka w “papier, kamień, nożyce”…
Jedyne, czym dziś Rosja dysponuje w nadmiarze – to materiał ludzki. Bez względu na to czy na ochotnika, czy z przymusowego poboru, szeregi żołnierzy rosyjskich zdają się nie maleć. Straty są bez znaczenia. Przy takim prowadzeniu działań zbrojnych, należy zadać sobie pytanie, czy Ukraińcom wystarczy amunicji, aby wystarczająco wielu najeźdźców zabić.