Studenckie dylematy [FELIETON]
W uniwersyteckich murach po raz kolejny zabrzmiała pieśń, która rozpoczyna się od słów „Gaudeamus igitur iuvenes dum sumus”, czyli „radujmy się więc, dopóki jesteśmy młodzi”. No i radują się żacy, że oto otwiera się przed nimi nowy etap życia, że być może zaznają studenckich uciech i będą żyć pełną piersią, póki mogą, bo „gdy się skończy piękna młodość, gdy przeminie starcza srogość, ziemia nas pogodzi”.
Zanim jednak pogodzi nas to, co w życiu nieuchronne, przeciętny student musi zatroszczyć się o swoje codzienne sprawy, a jest ich całkiem sporo. Zastanawia się więc nad tym, czy poradzi sobie na studiach, czy zdoła się utrzymać w nowym miejscu pobytu, gdzie znajdzie w miarę tanie lokum, a w końcu, czy dokonał właściwego wyboru? Młodzi ludzie zdają sobie coraz częściej sprawę z tego, że od tego wyboru zależy ich przyszłe życie. Niektórzy idą za głosem serca i studiują to, co ich interesuje, inni są pragmatyczni i wybierają te kierunki, które dają większe możliwości na rynku pracy. I do końca nie wiadomo, która z postaw jest właściwa, bo współczesny rynek pracy jest tak dynamiczny, że kierunki cieszące się dzisiaj dużą popularnością za pięć lat mogą okazać się mało atrakcyjne dla pracodawców. Wybór kierunku studiów okazuje się więc niełatwym zadaniem, a konflikt między przyjemnym a pożytecznym rodzi różnego rodzaju frustracje. Uczelnie starają się wychodzić naprzeciw tym młodzieńczym dylematom, tworząc kierunki interdyscyplinarne, dające szansę na wszechstronny rozwój i wyposażające studentów w liczne kompetencje. Studenci zgłębiają nie tylko wiedzę z przedmiotów kierunkowych, ale uczą się, jak rozpoznawać i wykorzystywać swoje mocne strony, jak określać swoje zasoby i zwiększyć szanse na osiągnięcie zawodowego sukcesu. To jednak nie wystarczy. Największym zasobem rozpoczynających dziś studia młodych ludzi powinna być świadomość, że to dopiero początek ich edukacji, a dyplom wyższej uczelni to zaledwie drobny krok do ich rozwoju, o który powinni nieustannie dbać.