Szaleju się najedli! [FELIETON]
Mój śp. Dziadzio z Podlasia zawsze, jak mi odbijało i zaczynałem broić, twierdził, że „najadłem się szaleju”. Koronawirus szaleje – temu zaprzeczyć się nie da. Większość krajów skupiona na walce z nim wycisza polityczne spory. Do znudzenia sterylne politycznie w tym zakresie są Niemcy, które znowu są nocnym koszmarem dla polityków PiS – pokazują całemu światu, jak silne państwo mądrze i bez paniki dba o swoich obywateli.
U nas niestety szaleju najedli się prezes i partia rządząca, którzy ślinią się na myśl o wygranej w I turze wyborów prezydenckich 10 maja i zakasowaniu konkurencji. Szał i opętanie na tyle duże, że z pakietu ustaw antykryzysowych stworzyli polityczną i prawną farsę. Teraz brną w zafundowanie nam wszystkim możliwości głosowania korespondencyjnego. Co w 2017 r. dla nich było nie do przyjęcia i tego typu głosowanie oceniali jako wypaczające wynik wyborów – dziś jest już bardzo OK! Wrzutkami o zmianach w kodeksie wyborczym oznajmili wszem i wobec, że spośród tego, co może nas spotkać, koronawirus to „mały pikuś” w porównaniu z ich szaleństwem.
Pandemia to czas próby charakterów i sprawdzian dojrzałości dla politycznej elity. Kryzys pokazuje, czy mamy profesjonalistów – propaństwowców u władzy, czy niedojrzałą wierchuszkę, która traktuje państwo i jego instytucje instrumentalnie – tylko do realizacji swoich partyjnych celów. Na razie idzie to niestety w tym drugim kierunku. Podobnie zresztą jak na Węgrzech.
Już zaczęły się zwolnienia pracowników. Na koniec kwietnia bezrobocie może już dobić do 10 proc. Za chwilę nasza gospodarka ostro zahamuje, a dziesiątki tysięcy firm ogłoszą upadłość. Jaką mamy gwarancję, że ci sami napędzani szałem ludzie sprostają wyzwaniu odgruzowania ekonomii po epidemii koronawirusa? Ja tej gwarancji Państwu nie daję!