Trudne lata dla Torunia [FELIETON]
Mijają cztery lata od wyborów samorządowych. Gdyby nie zmiany w ordynacji, które wydłużyły kadencję do pięciu lat, za kilka miesięcy poszlibyśmy do urn. Rok przed wyborami to dobry moment na pierwsze podsumowania i konieczny czas na rozpoczęcie kreślenia planów na kolejne wybory. Jaka jest obecna kadencja dla naszego miasta? Na pewno trudna. I nie chodzi wyłącznie o najnowsze problemy związane z wycinką drzew na Kępie Bazarowej, tematem Wrzosowiska czy kontrowersyjnym remontem Bulwaru Filadelfijskiego. Naszemu miastu brakuje wsparcia z Warszawy. Toruń w moim odczuciu jest traktowany po macoszemu przez rząd, z oczywistym wyjątkiem biznesów Ojca Dyrektora. Na dowód warto przyjrzeć się skali inwestycji w Toruniu. Tu wyraźnie widać spowolnienie. Remont starego mostu, choć potrzebny jako inwestycja, wypada blado przy budowie nowego mostu w trakcie ostatniej kadencji naszego rządu. Budowa nowego gmachu sądu? Decyzja o jego powstaniu zapadła jeszcze w czasach rządów PO-PSL. Dodajmy do tego budowę hali na Bema i CKK Jordanki, kortów na Skarpie i gołym okiem widać różnicę w zabieganiu o sprawy Torunia w Warszawie. Obowiązkiem parlamentarzystów partii rządzącej jest „wydeptywanie” korytarzy ministerstw w sprawach swojego miasta. Posłowie PO wiedzieli o tym i potrafili skutecznie zabiegać o środki na inwestycje w Toruniu. W tej kadencji wsparcia ewidentnie brakuje. Wspomniałem także o planach. Nie wiemy, czy PiS nie zmieni terminu wyborów, krążą słuchy o zmianie ordynacji, do tego telewizja rządowa i media regionalne wykupione przez Orlen. Lekko nie będzie. W takiej sytuacji, choć będzie to trudne zadanie, plan Platformy Obywatelskiej może być tylko jeden. Wygrać wybory parlamentarne oraz samorządowe i znowu skierować sprawy Torunia na właściwe tory.